siłownia w piwnicy
anias297
Użytkownik
Witam serdecznie. Mamy razem z kilkoma lokatorami naszej wspólnoty problem. Jeden z mieszkańców chce otworzyć w swojej piwnicy, która jest przypisana aktem notarialnym do jego mieszkania, siłownię dla siebie i kilku swoich znajomych. Hałas nie jest jakiś ogromny. Piwnica znajduje się akurat pod jego mieszkaniem. Problem polega na tym że do tej piwnicy będą przychodzić ludzie spoza wspólnoty, których nie znamy. Czy można mu tego zabronić i czy jest na to jakiś przepis. Jakby na to nie patrzeć będą musieli również korzystać ze wspólnego wejścia i korytarza w piwnicy, który biegnie wzdłuż innych piwnic. Wydaje mi się, że musi on mieć na to zgodę wspólnoty. Czy mam rację. Bardzo proszę o pomoc, ponieważ niektórzy z tych młodych ludzi mają bardzo nieciekawą opinię.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Tak piwnica jak i mieszkanie są jego własnością.
Jeśli chcecie znać wszystkich, to może zorganizować jakieś spotkanie integracyjne, a dodatkowo założyć księgę gości ? :bigsmile: A jakie widzisz inne rozwiązanie?
Takim pisemkiem możesz się zabezpieczyć, w razie gdyby ktoś inny usiłował twierdzić, że jest inaczej i działać w tym kierunku aby czepiać się i złośliwie utrudniać.
To Ty ćwiczysz, czy wędrujesz?
Jedno jest pewne, musisz postępować i zachowywać się tak, aby nie przeszkadzać innym.
Jeśli zarządca będzie dalej Tobie groził, to powiedz mu, że zgłosisz sprawę na policję o nękanie, a jak ma jakieś uzasadnione prawnie zastrzeżenia, to niech wystosuje do Ciebie oficjalne pismo.
Naprawdę, nie tędy droga.
Własciciel ma prawo i z niego korzysta.
Nikt się za Wami nie ujmie tylko dlatego, ze wyglądają podejrzanie.
Nie jesteś w stanie tego zrobić ani w pojedynkę, ani łącznie z innymi lokatorami. Czy chciałabyś, żeby Twoi sąsiedzi mieli prawo decydować, kto może Ciebie odwiedzić? Bo to właśnie proponujesz wobec innych.
Nie, nie masz racji. Wspólnota nie ma prawa decydować o tym, kogo przyjmuje właściciel lokalu - czy to w swoim mieszkaniu, czy w swojej piwnicy. Eksmisja z własnościowego lokalu z powodu odwiedzin? Czy ten człowiek jest normalny?
Jeśli zarządca ma na myśli art. 16 ustawy o własności lokali, to plecie bzdury. Jak widać, spokojne wizyty w siłowni nie dają podstaw do stawiania takich zarzutów.
Wystąpienie z pozwem na podstawie art. 16 uwl wymaga podjęcia uchwały większością udziałów oraz wniesienia wysokiej opłaty sądowej (5% wartości Twojego mieszkania). Jeżeli przyjmiemy, że wartość lokalu wynosi 300 tysięcy złotych, to wspólnota musi wnieść opłatę sądową w kwocie 15.000 złotych. Aby wykazać, że wykraczasz "w sposób rażący lub uporczywy" przeciwko porządkowi domowemu, zarządca musiałby przedstawić dowody - nie tylko kłamliwe zeznania Twoich złośliwych sąsiadów (tacy zawsze się znajdą), ale dowody bardziej obiektywne i przekonujące: notatki z interwencji patrolu policji, zdjęcia szkód spowodowanych przez Twoich gości (i dowód, ze to oni są sprawcami tych szkód), pomiary hałasu itp. Jeśli jest tak, jak piszesz, to takich dowodów nie ma. Jeśli nawet zdołano by udowodnić, że popełniacie jakieś drobne uchybienia, nie jest to powód do licytacji mieszkania. Zwracam uwagę na to, że przepis mówi o zachowaniu właściciela lokalu, a nie jego gości. To Tobie musiałby zarządca udowodnić "uporczywe lub długotrwałe" wykroczenia. Każda pełnoletnia osoba sama odpowiada za swoje czyny - nie można zlicytować właściciela za niewłaściwe zachowanie jego gości.
Zarządca blefuje. Jeśli spróbuje zrealizować tę groźbę, wspólnota przegra sprawę, poniesie poważne koszty, a zarządca się skompromituje.
Jeszcze nie słyszałem o wyroku sądu o licytacji lokalu z tak błahego powodu. Żyjemy na szczęście w kraju, w którym własność prywatna podlega konstytucyjnej ochronie i trzeba naprawdę mocnych argumentów, aby można było w to prawo ingerować. Sądy są ostrożne w ferowaniu takich wyroków. Jak donosi Rzeczpospolita, Sąd Rejonowy w Grudziądzu, zawiesił sprawę o licytację lokalu za długi (11 tysięcy złotych) uznając, że art. 16 uwl może być sprzeczny z konstytucją i zwrócił się z pytaniem prawnym do Trybunału Konstytucyjnego: http://www.rp.pl/artykul/56663,469051_Czy_zadluzony_lokal_powinien_trafic_pod_mlotek_.html
Prawo jest po Waszej stronie, ale reakcja otoczenia jest równie ważna.
W końcu wszyscy tam mieszkacie, nie ma sensu się spierać a można coś wspólnie zrobić.
w naszej wspólnocie jest jeden właściciel który lubi noce życie i noce przestawianie mebli. Problem polega na tym, ze przeszkadza to tylko jednej sąsiadce która mieszka bezpośrednio pod tym sąsiadem.
Kiedy sąsiadka zwróciła mu uwagę ten wysłał kolegę który chciał się z nią bić. Sasiadka się teraz boi i chce, żeby zarząd coś zrobił.
Co może zrobić zarząd oprócz wysłania pisma do tej osoby i postraszenia? Jesteśmy mała wspólnotą i mamy tylko aministratora.
Jak mówię sąsiadce, żeby zgłosiła sprawę na policję czy też do dzielnicowego to ona niechce.
Dziwna jest sąsiadka. Nie chce policji, tylko chce, żeby zarząd coś zrobił. Tak, jakby zarząd był organem ścigania i pilnowania bezpieczeństwa obywateli. A ciekawe, co ma zrobić zarząd? Może bić się z kolegą sąsiada?
Powiedziałam sąsiadce, ze skoro twierdzi, że zarząd nic nie robi to niech wejdzie do zarządu i się wykaże, oczywiście tego nie zrobi.
Pozdrawiam.
Analizując konstrukcję przepisu można wywnioskować, iż powyższa przesłanka może być jedyną przyczyną wystąpienia do sądu z tym powództwem (przesłanki są wymienione alternatywnie "albo..albo...").
Aby skorzystać z tego rozwiązania należy mieć przynajmniej wiedzę o niewłaściwym zachowaniu właściciela, który powoduje, że korzystanie z innych lokali jest uciążliwe. Ponadto, przed podjęciem uchwały o licytacji winien zostać wezwany do zaprzestania zakłócania spokoju mieszkańców.
Uważam, że powinien wystosować chociażby wezwanie. Proszę zauważyć, że jest to szczególny przypadek, wszak wspólnota zarządza nieruchomością wspólną, mimo to może jednak podejmować uchwały związane z naruszaniem prawa własności jej członków (korzystanie z innych lokali ... czyni uciążliwym").