Czy zarząd może odmówić rozpatrzenia wniosków.
jan_nowak
Użytkownik
Jestem w sporze z zarządem (poprzedni mój wątek o pionach c.o.)
Zarząd stwierdził, że dopóki nie przywrócę pionów c.o. do poprzedniego stanu nie będzie rozpatrywał kolejnych wniosków ode mnie (np. dostęp do 3 fazy, potrzebny do tynkowania)
Ponadto cofnął wydaną wcześniej zgodę na inną rzecz (niepoważne).
Czy zarząd może odmówić rozpatrzenia wniosków? Pewnie i tak by odmawiali, z czystej złośliwości, bo tak... ale czy mogą tak napisać "zarząd nie będzie rozpatrywać kolejnych wniosków dopóki..." przecież to ich *** obowiązek.
W ogóle wpadłem w jakieś piekło... remont się rozkręca a oni starają się blokować co tylko mogą. Masakra.
Zarząd stwierdził, że dopóki nie przywrócę pionów c.o. do poprzedniego stanu nie będzie rozpatrywał kolejnych wniosków ode mnie (np. dostęp do 3 fazy, potrzebny do tynkowania)
Ponadto cofnął wydaną wcześniej zgodę na inną rzecz (niepoważne).
Czy zarząd może odmówić rozpatrzenia wniosków? Pewnie i tak by odmawiali, z czystej złośliwości, bo tak... ale czy mogą tak napisać "zarząd nie będzie rozpatrywać kolejnych wniosków dopóki..." przecież to ich *** obowiązek.
W ogóle wpadłem w jakieś piekło... remont się rozkręca a oni starają się blokować co tylko mogą. Masakra.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Nawet jak nie może odmówić, to i tak nic im nie zrobisz, bo we wm nie ma takich narzędzi. Do sądu pójdziesz? Bez sensu.
Wyrazy współczucia
Zarząd nie jest właścicielem nieruchomości wspólnej i nie może utrudniać współwłaścicielom korzystania z niej. To nie jest prywatny folwark panów z zarządu, lecz współwłasność, w której jan_nowak ma swój udział.
Robię generalny remont. W pytaniu o przebudowę pionów c.o. zarząd (bez pytania w sumie) napisał że mogę wymienić instalację wod-kan. w łazience. Moim zdaniem nie ma nic do gadania w tej sprawie ( nie zmieniam pionów wod.kan. / tylko się podłączam w starym miejscu) ale wcześniej napisali że mogę, a teraz że cofają zgodę... taki kolejny absurd. Był tam tzw. bocian, ale jeszcze za poprzedniego właściciela został zamurowany, chciałem go usunąć, żeby sąsiadce nie wisiał nad głową a zarząd mi zabrania... ogólnie paranoja.
Pytanie jest czy zarząd może odmówić rozpatrywania wniosków bo się nie dostosowałem do poprzedniego (takie pismo dostałem) Moim zdaniem tym stwierdzeniem zarząd odmawia wykonywania swoich obowiązków.
W sumie to już chyba nie ma co pisać, bo sprawa wygląda tak absurdalnie, że opisanie sytuacji mogłyby zająć kilka stron... Jak będą jakieś konkrety to opiszę...
Wymieniając wannę chciałem go przy okazji usunąć / przechodzi to przez sufit więc wymaga naruszenia części wspólnej.
No i oni piszą że mi tego zabraniają i informują sąsiada że jak mi pozwoli usunąć to on też poniesie konsekwencje (szantaż?)
Teraz jeszcze mi dokuczyli: zabronili dostępu do przyłącza z trzecią fazą (potrzebne do maszyny tynkarskiej)
Uważam, że zgodnie z Art. 12 ust. 1 nie mają prawa zabronić mi tego, to tak jakby zabronili mi korzystać z windy. Po to jest przyłącze i po to jest utrzymywane z naszych czynszów (uczestniczmy w kosztach utrzymania nieruchomości wspólnej) żebyśmy mogli z niego korzystać. W zasadzie nie pytałem ich o zgodę tylko o umożliwienie skorzystania i ustalenie warunków na jakich pokryję koszta związane ze zużyciem prądu. Ekipa przyjeżdża w poniedziałek a ja będę musiał toczyć wojnę o klucze.
Ogólnie: absurd i nonsens.
O jakich konsekwencjach zarząd mówi? Zarząd nie ma żadnych możliwości karania współwłaścicieli.
Takie roboty nie wymagają zgłoszenia do urzędu, więc o żadnej odpowiedzialności nie ma mowy. Zarząd się ośmieszy i może dostrzeże granice swoich kompetencji (czy może raczej niekompetencji).
Na tym między innymi polega absurd tej całej sytuacji. Zarządowi wydaje się że jego rolą jest rozstawianie mieszkańców po kątach i mówienie co mogą a czego nie mogą. Straszy nieokreślonymi konsekwencjami a ludzie się boją, bo nie wiedzą. Nie mają czasu/ochoty na roztrząsanie kto ma rację. Wspólnota jest bardzo mała i większość ludzi po prostu mieszka, niczego nie robią więc i im zarząd w drogę nie wchodził. Niestety nie interesuje ich także że zarząd nie robi nic żeby lepiej zadbać o budynek, wymienić instalacje, zadbać o podwórko, elewację, 20letnie nieszczelne okna, znaleźć fundusze na wymianę starej windy etc. Wspólnota nie ma regulaminu, wszystko odbywa się reakcyjnie: przykład moja ekipa pracuje o 9 rano do 18 / po 3 dniach dostaję pismo od zarządu że mam wykonywać głośne prace w godz. 10-16 / jedyne co mogę zrobić to zignorować, bo tłumaczenie że takich postanowień nie wydaje się ad hoc na podstawie widzimisie dwóch członków zarządu to jak mówienie do ściany. Pytam na jakich zasadach rozliczany jest dostęp do przyłącza z siłą a oni odpisują że nie wyrażają zgody na korzystanie, na odpowiedź że nie mogą nie wyrażać zgody na korzystanie z czegoś za co płacę i czego jestem współwłaścicielem szukają innych kruczków, że przyłącze jest do innych celów etc. (i wszystko na bieżąco, nie ma tam żadnych, wcześniej ustalonych reguł). Wiem że mam rację ale jest to ogromnie stresujące / bo ile można wytrzymywać ludzi którzy stoją nad głową i straszą mnie milicją (sic!)
Maszyna tynkarska będzie pracowała kilka dni. I co? Mam siedzieć przy gniazdku i pilnować żeby mi ktoś tego co chwila nie wyłączał? Jeżeli nawet pozwolę im na to i oskarżę ich o straty spowodowane opóźnieniami to i tak przegram, bo następny wolny termin ekipa będzie miała np. za miesiąc i tak do tego czasu nie rozwikłam tych spraw.
Paranoja.
Oczywiście wchodzi w grę odwołanie zarządu, ale jestem tam nowy, dopiero poznaję sąsiadów... ich jednak nie za bardzo interesuje cała ta sytuacja, są "zasiedzeni", przyzwyczajeni. Trochę potrwa zanim otworzę im oczy.
Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Pozdrawiam.