Ogródek na podwórku- zagrodzenie części wspólnej.

Lila1988Lila1988 Użytkownik
edytowano kwietnia 2012 w Zarządzanie Nieruchomościami
Witam. Korzystałam z wyszukiwarki, ale nie znalazłam tematu podbiegającego pod mój problem.
Mieszkam we wspólnocie składającej się z 8 rodzin+ jedna współwłaścicielka nie mieszkająca w mojej kamienicy, ale kupiła 'stodołę'. Mój problem polega na tym, że w marcu br. jedna z współwłaścicielek ogrodziła sobie teren na podwórku. Jest to pod jej oknami. W zeszłym roku (2011r.) poinformowała, że będzie sobie odgradzać. Podkreślam, poinformowała, nie zapytała o zgodę. Jakoś 19 marca zaczęła sobie stawiać płotek. Nie miała wtedy żadnej zgody/ uchwały na tę czynność. Dodatkowo ogrodzenie ma wymiary prawie 3 m szerokości i 7 m długości. Wiem, że 1,5 m może sobie odgrodzić za zgodą zarządu, ale nie aż tyle.
Kiedy mój tata (właściciel mieszkania- dodam, że ja mam 24 lata, nie jestem jakimś dzieckiem) zapytał ich czy mają zgodę, była lekka awantura. Sąsiedzi się zdezorientowali i przerwali pracę. Na drugi dzień mój tata złożył skargę(?) czy coś takiego, że samowolnie sobie ogrodzili. Sąsiadka była chwilę wcześniej we wspólnocie i otrzymała zgodę/ uchwałę ze wspólnoty, mimo że już rozpoczęła ogradzanie. Tata został potraktowany jak intruz, zarządcy nie chcieli z nim rozmawiać itd. Kiedy poinformował, że w takim razie zrobi sobie garaż drewniany w miejscu gdzie parkuje, pod komórką, pani z zarządu zaczęła krzyczeć, że nie ma prawa itd. Tata poinformował, że on najpierw go postawi, jak sąsiadka, a później przyjedzie po uchwałę ;)
Obecnie od złożenia skargi (?) minęły już 4 tygodnie, a tata nie dostał żadnej odpowiedzi.
Nam chodzi o to, że po :
1. Postawili płot przed podjęciem uchwały.
2. Z racji tego, że ja mieszkam w obecnej kamienicy od 21 lat, wspólnotę mamy od ok. 7-9, wiem, że zaczną się problemy. Będzie awantura o oddawanie moczu przez psy na płot (znając życie, znowu będę obrywać ja, bo mam 2 psy), a to , że ktoś jej połamie kwiaty, pozrywa, a to że coś tam...
3. Przez nasze podwórko ciągle przechodzą/przejeżdżają obcy do sklepu innej sąsiadki. Ostatnio ktoś wrzucił jej puszkę po piwie. Zaczną jej tam śmiecić i znowu wszystko będzie na nas.
4. Na dniach, mimo tego, że ma ogrodzone, posadziła pnącą różę poza płotem. Zacznie się rozrastać i znowu coś jej będzie nie tak.
Między jej ogródkiem, a garażem jest przejazd.

Mój tata prawdopodobnie jako jedyny nie podpisał zgody. Jakby nie patrzeć, płacimy za tę część, a nie możemy z niej korzystać.
Mamy jeszcze taki jakby podział:
- 2 sąsiadki miały (obecnie trwają prace elewacyjne i ogródki są rozgrodzone) ogródki przy oknach, ale to od kilkunastu lat ( jak nie więcej), ale one nie mają nic w części 'ogródkowej'
- 5 rodzin, w tym właśnie owa sąsiadka mamy ogródki w innej części.
Jedynie 1 rodzina nie ma ogródka, ale oni nie chcą.

Żadne z nas nie ma ogródka na 2 terenach.

Czy mógłby mi ktoś podać jakieś artykuły dotyczące grodzenia części wspólnych? Zakupiłam 2 książki o wspólnocie , ale nic konkretnego nie znalazłam.

Komentarze

  • Opcje
    ZarządcaZarządca Zarzadca.pl ZARZADCA.PL
    edytowano kwietnia 2012
    Jeżeli właściciele podjęli uchwałę wyrażającą zgodę na zagrodzenie terenu, to można ją zaskarżyć do sądu. W jaki sposób została podjęta - na zebraniu, czy w trybie indywidualnego zbierania głosów, kiedy to miało miejsce?

    Ponadto, każdy ze współwłaścicieli, któremu nie odpowiada podział nieruchomości, może wystąpić do sądu o jego zmianę. Tylko, że jak już właściciele w takiej maleńkiej wspólnocie (9-co lokalowej) pójdą ze sobą do sądu, to naprawdę trudno będzie żyć w kamienicy również ich potomkom.

    Z treści wątku wynika, że tak naprawdę w całej sprawie chodzi głównie o konflikt, te dwa psy zanieczyszczają teren i sąsiedzi się denerwują, tak?
    ZARZĄDCA PORTAL INFORMACYJNY II 6tfwtu9sbskv.png
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Mój problem polega na tym, że w marcu br. jedna z współwłaścicielek ogrodziła sobie teren na podwórku. Jest to pod jej oknami. W zeszłym roku (2011r.) poinformowała, że będzie sobie odgradzać. Podkreślam, poinformowała, nie zapytała o zgodę.
    Sąsiadka była chwilę wcześniej we wspólnocie i otrzymała zgodę/ uchwałę ze wspólnoty, mimo że już rozpoczęła ogradzanie. Tata został potraktowany jak intruz, zarządcy nie chcieli z nim rozmawiać itd.
    Uważam, że teren pod oknami to teren tzw." Martwy". Oprócz zieleni niczego nie się postawi , nawet samochody nie mogą parkować, bo najmniejsza odległość od okien to 10 mb.

    Życie we wspólnocie to walka kompromisów. Jak tego nie ma lub nie będzie to macie piekiełko na własne życzenie.
    Jakby nie patrzeć, płacimy za tę część, a nie możemy z niej korzystać.
    Ty płacisz ... bo posiadasz ( udział w częściach wspólnych), a nie dlatego, że korzystasz czy masz możliwość korzystania. To nie ma znaczenia.
  • Opcje
    wojakwojak Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    Ty płacisz ... bo posiadasz ( udział w częściach wspólnych), a nie dlatego, że korzystasz czy masz możliwość korzystania. To nie ma znaczenia.
    Chyba się troche zagalopowałeś? To po co mi POSIADANIE, jeśli nie po to, aby z danej rzeczy KORZYSTAĆ??
  • Opcje
    PosesjaPosesja Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Ustawa o własności lokali nie wspomina o posiadaczu - wszelkie prawa i obowiązki nakłada na właściciela lokalu - współwłaściciela nieruchomości wspólnej - a nie na posiadacza. To jednak różne byty prawne.
  • Opcje
    PrimPrim Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Czy podwórko na pewno wchodzi w skład nieruchomości wspólnej (jest wpisane do KW waszej nieruchomości)? Czy może to podwórko będące własnością miasta, które właściciele waszego budynku użytkują?
  • Opcje
    Pani BeataPani Beata Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Oj Prim, wybacz ale trudno się powstrzymać... podwórko jest częścią naszej Planety
  • Opcje
    PrimPrim Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Ba, Wszechświata :)
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    [cite] wojak:[/cite]
    Ty płacisz ... bo posiadasz ( udział w częściach wspólnych), a nie dlatego, że korzystasz czy masz możliwość korzystania. To nie ma znaczenia.
    Chyba się troche zagalopowałeś? To po co mi POSIADANIE, jeśli nie po to, aby z danej rzeczy KORZYSTAĆ??

    Zastanów sie zanim odpiszesz , będąc właścicielem lokalu użytkowego na parterze nieruchomości :
    czy "lokale użytkowe" korzystają z wind , ...nie , a jedna łoza na ich utrzymanie... itd
    czy "lokale użytkowe" korzystają z klatek schodowych , ...nie , a jedna łoza na ich utrzymanie... itd
    czy "lokale użytkowe" korzystają z instalacji domofonowych ( bez unifonów) , ...nie , a jedna łoza na jej utrzymanie... itd
    [cite] Posesja:[/cite]Ustawa o własności lokali nie wspomina o posiadaczu - wszelkie prawa i obowiązki nakłada na właściciela lokalu - współwłaściciela nieruchomości wspólnej - a nie na posiadacza. To jednak różne byty prawne.
    jak zwykle robisz za Flipa z konopi ... czepisz się .... podatek od wieczystego płacisz od czego ? a też nie ma napisane, że posiadania...
  • Opcje
    wojakwojak Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    Zastanów sie zanim odpiszesz
    ZAWSZE dobrze się zastanawiam, zwłaszcza, gdy mam podjąć polemikę z Toba! Zazwyczaj błyskawicznie przeradza się ona w agresję i atak na adwersarza, nie zawsze na poziomie!
    Podtrzymuję swoje stanowisko, że prawem WŁAŚCICIELA jest MÓC KORZYSTAĆ ze swojej własności! A czy zechce z tego prawa skorzystać, to JEGO decyzja!:bigsmile:
    Art. 12 UoWL
    1. Właściciel lokalu ma prawo do współkorzystania z nieruchomości wspólnej zgodnie z jej przeznaczeniem.
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    [cite] wojak:[/cite]
    Zastanów sie zanim odpiszesz
    [align=right](...) KubaP[/align]
    Podtrzymuję swoje stanowisko, że prawem WŁAŚCICIELA jest MÓC KORZYSTAĆ ze swojej własności! A czy zechce z tego prawa skorzystać, to JEGO decyzja!:bigsmile:
    Art. 12 UoWL
    1. Właściciel lokalu ma prawo do współkorzystania z nieruchomości wspólnej zgodnie z jej przeznaczeniem.
    Ciekawe ... że to działa u ciebie tylko w jedną stronę.
    Właściciel "ma przywilej", a inne podmioty "muszą" ... ciekawa pozycja życiowa.

    Jak sobie wyobrażasz wykonanie tego zapisu
    1. Właściciel lokalu ma prawo do współkorzystania z nieruchomości wspólnej zgodnie z jej przeznaczeniem.
    
    Jeden właściciel widzi to tak:
    w marcu br. jedna z współwłaścicielek ogrodziła sobie teren na podwórkuJest to pod jej oknami.[pod nasadzenia - teren zielony].
    Drugi właściciel widzi to tak:
    poinformował, że w takim razie zrobi sobie garaż drewniany
    cytaty z https://forum.zarzadca.pl/discussion/4060/ogrodek-na-podworku-zagrodzenie-czesci-wspolnej/#Item_1
  • Opcje
    wojakwojak Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    No i potwierdzasz moją teze! Ja odniosłem się WYŁĄCZNIE do sformułowanej przez Ciebie podstawy opłat (ponownie cytuję):
    Ty płacisz ... bo posiadasz ( udział w częściach wspólnych), a nie dlatego, że korzystasz czy masz możliwość korzystania. To nie ma znaczenia.
    Moim (a także - jak widać - ustawodawcy) zdaniem MA TO ZNACZENIE!! :devil:
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano listopada -1
    A co można zrobić na częściach wspólnych w promieniu 10 mb od okien jak nie tereny zielone?
  • Opcje
    Lila1988Lila1988 Użytkownik
    edytowano listopada -1
    [cite] Zarządca:[/cite]Jeżeli właściciele podjęli uchwałę wyrażającą zgodę na zagrodzenie terenu, to można ją zaskarżyć do sądu. W jaki sposób została podjęta - na zebraniu, czy w trybie indywidualnego zbierania głosów, kiedy to miało miejsce?

    Ponadto, każdy ze współwłaścicieli, któremu nie odpowiada podział nieruchomości, może wystąpić do sądu o jego zmianę. Tylko, że jak już właściciele w takiej maleńkiej wspólnocie (9-co lokalowej) pójdą ze sobą do sądu, to naprawdę trudno będzie żyć w kamienicy również ich potomkom.

    Z treści wątku wynika, że tak naprawdę w całej sprawie chodzi głównie o konflikt, te dwa psy zanieczyszczają teren i sąsiedzi się denerwują, tak?

    Sąsiadka postawiła płot 19 marca, a 20 pojechała po uchwałę, którą bez problemu dostała.

    W zasadzie to trudno żyję się od czasu, od kiedy wprowadziły się 3 nowe rodziny. Jedna z pań, która reprezentuje naszą kamienicę chce wszystkim i wszystkimi rządzić (co jest normalnym zjawiskiem wg. mnie we wspólnotach), najczęściej na własną korzyść, niestety. (Mieliśmy robić elewację od strony ulic. Jedna ściana została zrobiona, 2 lata temu miała być robiona od strony mojej i starszej sąsiadki, a została wyremontowana ściana od wewnątrz podwórka, od strony przewodniczącej, która była w stanie dobrym).

    Nie. Te psy należą do mnie i kiedy mogę, wyprowadzam ich na smyczy. Nie obsikują tego płotu, gonię ich, bo ja również nie życzyłabym sobie takiej sytuacji. Chodzi o samowolę. Rozumiem, gdyby ta pani najpierw zebrała podpisy, a później postawiła płot, nie byłoby problemu. Jestem również ciekawa takich przepisów, które dotyczą grodzenia części wspólnych, ponieważ często takie sytuacje się u mnie zdarzają. Jeden z sąsiadów posiadający ogród, rozsadza malwy poza ogródkiem itd. Kiedy ja posadziłam sobie krzewy, zostały one wyrwane, bo jak stwierdził, będą mu zasłaniać słońce. W niecały tydzień później, posadził w te miejsce cyprysy :confused:

    Nowy doklejony: 23.04.12 19:30
    [cite] KubaP:[/cite]
    Mój problem polega na tym, że w marcu br. jedna z współwłaścicielek ogrodziła sobie teren na podwórku. Jest to pod jej oknami. W zeszłym roku (2011r.) poinformowała, że będzie sobie odgradzać. Podkreślam, poinformowała, nie zapytała o zgodę.
    Sąsiadka była chwilę wcześniej we wspólnocie i otrzymała zgodę/ uchwałę ze wspólnoty, mimo że już rozpoczęła ogradzanie. Tata został potraktowany jak intruz, zarządcy nie chcieli z nim rozmawiać itd.
    Uważam, że teren pod oknami to teren tzw." Martwy". Oprócz zieleni niczego nie się postawi , nawet samochody nie mogą parkować, bo najmniejsza odległość od okien to 10 mb.

    Życie we wspólnocie to walka kompromisów. Jak tego nie ma lub nie będzie to macie piekiełko na własne życzenie.
    Jakby nie patrzeć, płacimy za tę część, a nie możemy z niej korzystać.
    Ty płacisz ... bo posiadasz ( udział w częściach wspólnych), a nie dlatego, że korzystasz czy masz możliwość korzystania. To nie ma znaczenia.
    U mnie ludzie idą na kompromis, kiedy mogą z danej rzeczy wyciągnąć jakąś korzyść. Masz rację, wspólnota to piekło.

    To jak płacę za udział w częściach wspólnych, a nie mogę z tego korzystać, to nie to samo? Bo zastanawiamy się z rodzicami, czy jakbyśmy odgrodzili część strychu nad naszym mieszkaniem, gdzie wieszamy pranie, sytuacja nie wyglądałaby identycznie, jak w przypadku sąsiadki? To również jest udział części wspólnej, a podobnie jak sąsiadka , znajduje się on nad naszym mieszkaniem, z którego nikt inny nie korzysta. (Tak z ciekawości pytam, nie ze złośliwości).

    Nowy doklejony: 23.04.12 19:31
    [cite] Prim:[/cite]Czy podwórko na pewno wchodzi w skład nieruchomości wspólnej (jest wpisane do KW waszej nieruchomości)? Czy może to podwórko będące własnością miasta, które właściciele waszego budynku użytkują?
    Wchodzi na 100 %. Mieszkam na wsi.

    Nowy doklejony: 23.04.12 19:35
    [cite] wojak:[/cite]
    Zastanów sie zanim odpiszesz

    Podtrzymuję swoje stanowisko, że prawem WŁAŚCICIELA jest MÓC KORZYSTAĆ ze swojej własności! A czy zechce z tego prawa skorzystać, to JEGO decyzja!:bigsmile:
    Art. 12 UoWL
    1. Właściciel lokalu ma prawo do współkorzystania z nieruchomości wspólnej zgodnie z jej przeznaczeniem.
    Też mi się tak wydaje. Co by było, gdyby np. u mnie, każdy z właścicieli chciałby sobie ogrodzić teren pod komórkami? Możliwe jest, ale co wtedy z osobami mającymi samochody, którzy właśnie w owych miejscach parkują?

    Nowy doklejony: 23.04.12 20:21
    [cite] KubaP:[/cite]A co można zrobić na częściach wspólnych w promieniu 10 mb od okien jak nie tereny zielone?
    Sąsiadka ma dużą pergolę, kilka dużych donic z różami i coś tam jeszcze.

    Wyjaśnię jeszcze. Nie jestem zawistna, że ona ma. Niech ma, bo dba, ja również mam ogródek, z którego jestem zadowolona.
    Chodzi o sposób załatwienia. Tu nie jest winna tylko sąsiadka , ale przede wszystkim pani przewodnicząca oraz zarząd nas prowadzący. To, co się tam dzieje, przechodzi wszystko.

    Wspólnota nie jest od pisania pism z pouczeniem dla rzekomych przewinień sąsiadów, ale jednak takie pisma wysyłała.
    Chodzi o moją rodzinę. Przed wykupieniem mieszkania byliśmy wręcz nękani pismami, oraz przez przewodniczącą. Kiedy należeliśmy pod Agencję N. Rolnych, była pani w sprawie pisma, w którym było napisane, że są u nas wieczne awantury, zarówno w dzień jak i noc. A kiedy sąsiedzi zwracają nam uwagę, są zatraszani; podobno dewastowaliśmy korytarz i inne części wspólne; mój ojciec miał być alkoholikiem i jeszcze inne rzeczy, których pani nie chciała przeczytać.
    Ja zapytałam, dlaczego w czasie rzekomych awantur, owa pani nie wezwała policji, tylko pisała pismo do wspólnoty... Przecież to chore! Jak dowiedziałam się z biegiem czasu, takie pisma były wysyłane bardzo często. Niektórych z nich, nie okazano tacie (jako najemcy lokalu). Z tych, które dostaliśmy wywnioskowałam, że sąsiadka (przewodnicząca) robiła wszystko, by nas wyrzucili z mieszkania i żebyśmy nie dostali lokalu zamiennego. Jak dostałam się do UoWL był jeden art. wprost skopiowany! "Kiedy najemca/właściciel lokalu rażąca zakłóca porządek domowy- coś , że grozi mu eksmisja bez prawa do lokalu zastępczego"- jest taki punkt.

    Chciałabym znać jakieś przepisy, które dotyczą takich zachowań, bo co, mam iść do sądu, że sąsiadka notorycznie zarzuca mi niezamykanie drzwi na korytarzu, których mamy 3, w tym jedne , wejściowe z domofonem? One powinny zamykać się same, ale nawet nie ma komu zrobić siłownika. Są niedomykane, bo tak wygodniej, kiedy się idzie po drzewo. Na domofon poszły pieniądze nie z funduszu wspólnoty, a z naszych kieszeni. O owy domofon awanturę zrobiła właśnie powyższa sąsiadka, kiedy podobno w nocy ktoś... odpiłował jej klamkę od nowych drzwi...:confused: A przewodnicząca przyznała, że ok. 3 w nocy słyszała jakiś hałas. Kiedy mama zapytała, dlaczego w takim razie nie zareagowała, nastała cisza...

    Pani od ogródka kupiła drzwi. Z Tesco, wiem, bo widziałam za 300zł. Drzwi tanie, nie musiała, ale podejrzewam, że ta klamka sama odpadła. A że sąsiadka naokoło nachwaliła się wszystkim, jakich to ona nie ma drzwi, było jej wstyd. Zrobiła awanturę, że każdy tu może wejść, że drzwi ciągle otwarte. I była nagonka na mnie, że to moja wina, bo jak wychodzę z psami o 20.45, to ja MAM zamykać drzwi na klucz. Nie, czy mogłabym, bo bym zamykała, ale oni traktują moją rodzinę jak służących. To było po prostu chore! Tym bardziej, że my, 4 rodziny mieszkające na piętrze, zamykaliśmy sobie drzwi na klucz. Sąsiadka z parteru zrobiła awanturę, że dlaczego my mamy mieć zamknięte, a ona nie. Zapytałam, kto będzie te drzwi na dole zamykał. Zadeklarowała się, że ona... Wymieniono drzwi, rozdano klucze. Były zamykane ok. 2 tygodni .

    Dla niektórych to mogą być pierdoły, ale ja już nie daję rady. Odkąd sprowadziły się te 3 rodziny, nabawiłam się nerwicy. Jestem nerwowa, zrobiłam się trochę agresywna.Byłam tak spokojna i nieśmiała, że za byle uwagę płakałam. Ale ile można wysłuchiwać, że psy to a tamto ( przewodnicząca kazała mi nawet zmienić smycze dla psów z automatycznych na zwykłe!) , a że drzwi nie zamknięte, było tak, że któraś z sąsiadek zamykała drzwi na klucz np. o 13 w dzień, a sąsiedzi na nas, że to my. Okna na korytarzu otworzyć nie można. Szafki nie można postawić. Miałam taką komiczna sytuację, kiedy wróciwszy z basenu oparłam nadmuchany materac o ścianę na korytarzu. Inna z sąsiadek rzuciła go na środek. Postawiłam z powrotem. Ta znowu go wyrzuciła drąc się, że to jej ściana. Tłumaczyłam, że jej jest w mieszkaniu, a nie na korytarzu. Gdzie tam. Przebiła. A przewodnicząca w tej sytuacji najpierw przytaknęła rację jej- słyszałam z sąsiadem na własne uszy- a później mnie. Podobna sytuacja była z ławką, którą ta sama sąsiadka wyrwała mi na podwórku i wyrzuciła. Przewodnicząca zachowała się identycznie, jak we wcześniejszym przypadku.

    Czy w takich momentach nie pozostaje nic innego jak sąd i odwet? Są jakieś przepisy dotyczące takich sytuacji? Ja mam tak od wiosny, do późnej jesieni. Zawsze coś.

    Ech, wyżaliłam się trochę. Gdzie nie zwracałam się w tych sprawach, ludzie mi nie wierzą, że istnieją takie osoby. :sad:
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano listopada -1
    [cite] Lila:[/cite]To jak płacę za udział w częściach wspólnych, a nie mogę z tego korzystać, to nie to samo? Bo zastanawiamy się z rodzicami,
    czy jakbyśmy odgrodzili część strychu nad naszym mieszkaniem, gdzie wieszamy pranie, sytuacja nie wyglądałaby identycznie, jak w przypadku sąsiadki?
    To również jest udział części wspólnej, a podobnie jak sąsiadka , znajduje się on nad naszym mieszkaniem, z którego nikt inny nie korzysta.
    Z prawnego :bigsmile: punktu widzenia masz racje, ale uważam, że nie to chodzi w egzystencji wspólnoty .
    Wy wszyscy właściciele powinniście interes wspólnoty jako ogół właścicieli stawiać wyżej, niż interes pojedynczego właściciela .

    Jak tak jest to wspólnota wygląda kwitnąco, schludnie i przyjemnie się mieszka.
    Piekiełko zaczyna się wtedy kiedy "prawo Kalego" zaczyna dominować we wspólnocie...:devil:
  • Opcje
    Lila1988Lila1988 Użytkownik
    edytowano listopada -1
    [cite] KubaP:[/cite]
    [cite] Lila:[/cite]To jak płacę za udział w częściach wspólnych, a nie mogę z tego korzystać, to nie to samo? Bo zastanawiamy się z rodzicami,
    czy jakbyśmy odgrodzili część strychu nad naszym mieszkaniem, gdzie wieszamy pranie, sytuacja nie wyglądałaby identycznie, jak w przypadku sąsiadki?
    To również jest udział części wspólnej, a podobnie jak sąsiadka , znajduje się on nad naszym mieszkaniem, z którego nikt inny nie korzysta.
    Z prawnego :bigsmile: punktu widzenia masz racje, ale uważam, że nie to chodzi w egzystencji wspólnoty .
    Wy wszyscy właściciele powinniście interes wspólnoty jako ogół właścicieli stawiać wyżej, niż interes pojedynczego właściciela .

    Jak tak jest to wspólnota wygląda kwitnąco, schludnie i przyjemnie się mieszka.
    Piekiełko zaczyna się wtedy kiedy "prawo Kalego" zaczyna dominować we wspólnocie...:devil:
    Taaa, powinniśmy, ale każdy sobie :wink:
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    Taaa, powinniśmy, ale każdy sobie :wink:
    Marne szanse, aby u Was było:
    kwitnąco, schludnie i przyjemnie się mieszkało.
  • Opcje
    PrimPrim Użytkownik
    edytowano listopada -1
    [cite] KubaP:[/cite]A co można zrobić na częściach wspólnych w promieniu 10 mb od okien jak nie tereny zielone?
    Chodnik.
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    [cite] Prim:[/cite]
    [cite] KubaP:[/cite]A co można zrobić na częściach wspólnych w promieniu 10 mb od okien jak nie tereny zielone?
    Chodnik.
    a co nie ma chodnika do klatki schodowej????? chciałbyś mieć taki chodnik pod swoim oknem? bo ja nie...
    mieszkanie z założenia ma być ostoją spokoju , wypoczynku , relaksu , ciszy , intymności, itd.
    Polska to nie Holandia, że każdy z ulicy może / zagląda ci do mieszkania...
  • Opcje
    PosesjaPosesja Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    KubaP - zapytałeś: "co można zrobić na częściach wspólnych w promieniu 10 mb od okien jak nie tereny zielone?".
    Uzyskałeś odpowiedź: chodnik. Zamiast przyznać rację, piszesz androny o Holandii, intymności i co kto by chciał. Co ma piernik do wiatraka?
  • Opcje
    PrimPrim Użytkownik
    edytowano listopada -1
    @KubaP: "chciałbyś mieć taki chodnik pod swoim oknem?" - nie musi być bezpośrednio pod oknem. Może być od budynku przedzielony np. 2-3-metrowym pasem zieleni. I tak się bardzo często zdarza, że wzdłuż budynku jest chodnik ;)
  • Opcje
    KubaPKubaP Użytkownik
    edytowano kwietnia 2012
    [cite] Prim:[/cite]@KubaP: "chciałbyś mieć taki chodnik pod swoim oknem?" - nie musi być bezpośrednio pod oknem.
    Może być od budynku przedzielony np. 2-3-metrowym pasem zieleni.
    I tak się bardzo często zdarza, że wzdłuż budynku jest chodnik ;)
    w opisywanym przypadku taka sytuacja nie występuje
    Podkreślam, poinformowała, nie zapytała o zgodę. Jakoś 19 marca zaczęła sobie stawiać płotek.
    Nie miała wtedy żadnej zgody/ uchwały na tę czynność.
    Dodatkowo ogrodzenie ma wymiary prawie 3 m szerokości i 7 m długości. Wiem, że 1,5 m może sobie odgrodzić za zgodą zarządu, ale nie aż tyle. (...)
    Tata został potraktowany jak intruz, zarządcy nie chcieli z nim rozmawiać itd. Kiedy poinformował, że w takim razie zrobi sobie garaż drewniany w miejscu gdzie parkuje,
    pod komórką, pani z zarządu zaczęła krzyczeć, że nie ma prawa itd.
    Tata poinformował, że on najpierw go postawi, jak sąsiadka, a później przyjedzie po uchwałę ;)
    Userze PRIM - jak już tak chcesz to miej ten chodnik 2-3 m pod oknami i zgraje bawiących się dzieciaków lub szalet dla czwórnogów oraz w domu osobę obłożnie chorą ...

    Jest to skrajna sytuacja, ale często występująca we wspólnotach .... zobaczymy jaki wtedy będzie twój "punkt widzenia"
    Ja tam wole mieć skwer zadbany przez "hobbistę - fanatyka ogrodnictwa" wtedy jest
    kwitnąco, schludnie i przyjemnie się mieszka..
    Komentarz edytowany KubaP
  • Opcje
    ZarządcaZarządca Zarzadca.pl ZARZADCA.PL
    edytowano kwietnia 2012
    [cite] Lila1988:[/cite]
    Sąsiadka postawiła płot 19 marca, a 20 pojechała po uchwałę, którą bez problemu dostała.
    Ważne jest, że uchwałę podjęto, sąsiadka się pośpieszyła, ale w tej sytuacji to nie ma już znaczenia, ponieważ czynność została zatwierdzona.
    Komentarz edytowany admin
    ZARZĄDCA PORTAL INFORMACYJNY II 6tfwtu9sbskv.png
  • Opcje
    PrimPrim Użytkownik
    edytowano listopada -1
    @KubaP: nie wiem, po co ciągniesz ten wątek. Zadałeś pytanie, co może być (nie "w tym wypadku", ale ogólnie), dostałeś odpowiedź, że chodnik. Czy chodnik jest potrzebny, czy nie, to osobna sprawa, zależna od konkretnego przypadku.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.