Ogródek na podwórku- zagrodzenie części wspólnej.
Lila1988
Użytkownik
Witam. Korzystałam z wyszukiwarki, ale nie znalazłam tematu podbiegającego pod mój problem.
Mieszkam we wspólnocie składającej się z 8 rodzin+ jedna współwłaścicielka nie mieszkająca w mojej kamienicy, ale kupiła 'stodołę'. Mój problem polega na tym, że w marcu br. jedna z współwłaścicielek ogrodziła sobie teren na podwórku. Jest to pod jej oknami. W zeszłym roku (2011r.) poinformowała, że będzie sobie odgradzać. Podkreślam, poinformowała, nie zapytała o zgodę. Jakoś 19 marca zaczęła sobie stawiać płotek. Nie miała wtedy żadnej zgody/ uchwały na tę czynność. Dodatkowo ogrodzenie ma wymiary prawie 3 m szerokości i 7 m długości. Wiem, że 1,5 m może sobie odgrodzić za zgodą zarządu, ale nie aż tyle.
Kiedy mój tata (właściciel mieszkania- dodam, że ja mam 24 lata, nie jestem jakimś dzieckiem) zapytał ich czy mają zgodę, była lekka awantura. Sąsiedzi się zdezorientowali i przerwali pracę. Na drugi dzień mój tata złożył skargę(?) czy coś takiego, że samowolnie sobie ogrodzili. Sąsiadka była chwilę wcześniej we wspólnocie i otrzymała zgodę/ uchwałę ze wspólnoty, mimo że już rozpoczęła ogradzanie. Tata został potraktowany jak intruz, zarządcy nie chcieli z nim rozmawiać itd. Kiedy poinformował, że w takim razie zrobi sobie garaż drewniany w miejscu gdzie parkuje, pod komórką, pani z zarządu zaczęła krzyczeć, że nie ma prawa itd. Tata poinformował, że on najpierw go postawi, jak sąsiadka, a później przyjedzie po uchwałę ;)
Obecnie od złożenia skargi (?) minęły już 4 tygodnie, a tata nie dostał żadnej odpowiedzi.
Nam chodzi o to, że po :
1. Postawili płot przed podjęciem uchwały.
2. Z racji tego, że ja mieszkam w obecnej kamienicy od 21 lat, wspólnotę mamy od ok. 7-9, wiem, że zaczną się problemy. Będzie awantura o oddawanie moczu przez psy na płot (znając życie, znowu będę obrywać ja, bo mam 2 psy), a to , że ktoś jej połamie kwiaty, pozrywa, a to że coś tam...
3. Przez nasze podwórko ciągle przechodzą/przejeżdżają obcy do sklepu innej sąsiadki. Ostatnio ktoś wrzucił jej puszkę po piwie. Zaczną jej tam śmiecić i znowu wszystko będzie na nas.
4. Na dniach, mimo tego, że ma ogrodzone, posadziła pnącą różę poza płotem. Zacznie się rozrastać i znowu coś jej będzie nie tak.
Między jej ogródkiem, a garażem jest przejazd.
Mój tata prawdopodobnie jako jedyny nie podpisał zgody. Jakby nie patrzeć, płacimy za tę część, a nie możemy z niej korzystać.
Mamy jeszcze taki jakby podział:
- 2 sąsiadki miały (obecnie trwają prace elewacyjne i ogródki są rozgrodzone) ogródki przy oknach, ale to od kilkunastu lat ( jak nie więcej), ale one nie mają nic w części 'ogródkowej'
- 5 rodzin, w tym właśnie owa sąsiadka mamy ogródki w innej części.
Jedynie 1 rodzina nie ma ogródka, ale oni nie chcą.
Żadne z nas nie ma ogródka na 2 terenach.
Czy mógłby mi ktoś podać jakieś artykuły dotyczące grodzenia części wspólnych? Zakupiłam 2 książki o wspólnocie , ale nic konkretnego nie znalazłam.
Mieszkam we wspólnocie składającej się z 8 rodzin+ jedna współwłaścicielka nie mieszkająca w mojej kamienicy, ale kupiła 'stodołę'. Mój problem polega na tym, że w marcu br. jedna z współwłaścicielek ogrodziła sobie teren na podwórku. Jest to pod jej oknami. W zeszłym roku (2011r.) poinformowała, że będzie sobie odgradzać. Podkreślam, poinformowała, nie zapytała o zgodę. Jakoś 19 marca zaczęła sobie stawiać płotek. Nie miała wtedy żadnej zgody/ uchwały na tę czynność. Dodatkowo ogrodzenie ma wymiary prawie 3 m szerokości i 7 m długości. Wiem, że 1,5 m może sobie odgrodzić za zgodą zarządu, ale nie aż tyle.
Kiedy mój tata (właściciel mieszkania- dodam, że ja mam 24 lata, nie jestem jakimś dzieckiem) zapytał ich czy mają zgodę, była lekka awantura. Sąsiedzi się zdezorientowali i przerwali pracę. Na drugi dzień mój tata złożył skargę(?) czy coś takiego, że samowolnie sobie ogrodzili. Sąsiadka była chwilę wcześniej we wspólnocie i otrzymała zgodę/ uchwałę ze wspólnoty, mimo że już rozpoczęła ogradzanie. Tata został potraktowany jak intruz, zarządcy nie chcieli z nim rozmawiać itd. Kiedy poinformował, że w takim razie zrobi sobie garaż drewniany w miejscu gdzie parkuje, pod komórką, pani z zarządu zaczęła krzyczeć, że nie ma prawa itd. Tata poinformował, że on najpierw go postawi, jak sąsiadka, a później przyjedzie po uchwałę ;)
Obecnie od złożenia skargi (?) minęły już 4 tygodnie, a tata nie dostał żadnej odpowiedzi.
Nam chodzi o to, że po :
1. Postawili płot przed podjęciem uchwały.
2. Z racji tego, że ja mieszkam w obecnej kamienicy od 21 lat, wspólnotę mamy od ok. 7-9, wiem, że zaczną się problemy. Będzie awantura o oddawanie moczu przez psy na płot (znając życie, znowu będę obrywać ja, bo mam 2 psy), a to , że ktoś jej połamie kwiaty, pozrywa, a to że coś tam...
3. Przez nasze podwórko ciągle przechodzą/przejeżdżają obcy do sklepu innej sąsiadki. Ostatnio ktoś wrzucił jej puszkę po piwie. Zaczną jej tam śmiecić i znowu wszystko będzie na nas.
4. Na dniach, mimo tego, że ma ogrodzone, posadziła pnącą różę poza płotem. Zacznie się rozrastać i znowu coś jej będzie nie tak.
Między jej ogródkiem, a garażem jest przejazd.
Mój tata prawdopodobnie jako jedyny nie podpisał zgody. Jakby nie patrzeć, płacimy za tę część, a nie możemy z niej korzystać.
Mamy jeszcze taki jakby podział:
- 2 sąsiadki miały (obecnie trwają prace elewacyjne i ogródki są rozgrodzone) ogródki przy oknach, ale to od kilkunastu lat ( jak nie więcej), ale one nie mają nic w części 'ogródkowej'
- 5 rodzin, w tym właśnie owa sąsiadka mamy ogródki w innej części.
Jedynie 1 rodzina nie ma ogródka, ale oni nie chcą.
Żadne z nas nie ma ogródka na 2 terenach.
Czy mógłby mi ktoś podać jakieś artykuły dotyczące grodzenia części wspólnych? Zakupiłam 2 książki o wspólnocie , ale nic konkretnego nie znalazłam.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Ponadto, każdy ze współwłaścicieli, któremu nie odpowiada podział nieruchomości, może wystąpić do sądu o jego zmianę. Tylko, że jak już właściciele w takiej maleńkiej wspólnocie (9-co lokalowej) pójdą ze sobą do sądu, to naprawdę trudno będzie żyć w kamienicy również ich potomkom.
Z treści wątku wynika, że tak naprawdę w całej sprawie chodzi głównie o konflikt, te dwa psy zanieczyszczają teren i sąsiedzi się denerwują, tak?
Życie we wspólnocie to walka kompromisów. Jak tego nie ma lub nie będzie to macie piekiełko na własne życzenie.
Ty płacisz ... bo posiadasz ( udział w częściach wspólnych), a nie dlatego, że korzystasz czy masz możliwość korzystania. To nie ma znaczenia.
Zastanów sie zanim odpiszesz , będąc właścicielem lokalu użytkowego na parterze nieruchomości :
czy "lokale użytkowe" korzystają z wind , ...nie , a jedna łoza na ich utrzymanie... itd
czy "lokale użytkowe" korzystają z klatek schodowych , ...nie , a jedna łoza na ich utrzymanie... itd
czy "lokale użytkowe" korzystają z instalacji domofonowych ( bez unifonów) , ...nie , a jedna łoza na jej utrzymanie... itd
jak zwykle robisz za Flipa z konopi ... czepisz się .... podatek od wieczystego płacisz od czego ? a też nie ma napisane, że posiadania...
Podtrzymuję swoje stanowisko, że prawem WŁAŚCICIELA jest MÓC KORZYSTAĆ ze swojej własności! A czy zechce z tego prawa skorzystać, to JEGO decyzja!:bigsmile:
Art. 12 UoWL
1. Właściciel lokalu ma prawo do współkorzystania z nieruchomości wspólnej zgodnie z jej przeznaczeniem.
Właściciel "ma przywilej", a inne podmioty "muszą" ... ciekawa pozycja życiowa.
Jak sobie wyobrażasz wykonanie tego zapisu Jeden właściciel widzi to tak: Drugi właściciel widzi to tak: cytaty z https://forum.zarzadca.pl/discussion/4060/ogrodek-na-podworku-zagrodzenie-czesci-wspolnej/#Item_1
Sąsiadka postawiła płot 19 marca, a 20 pojechała po uchwałę, którą bez problemu dostała.
W zasadzie to trudno żyję się od czasu, od kiedy wprowadziły się 3 nowe rodziny. Jedna z pań, która reprezentuje naszą kamienicę chce wszystkim i wszystkimi rządzić (co jest normalnym zjawiskiem wg. mnie we wspólnotach), najczęściej na własną korzyść, niestety. (Mieliśmy robić elewację od strony ulic. Jedna ściana została zrobiona, 2 lata temu miała być robiona od strony mojej i starszej sąsiadki, a została wyremontowana ściana od wewnątrz podwórka, od strony przewodniczącej, która była w stanie dobrym).
Nie. Te psy należą do mnie i kiedy mogę, wyprowadzam ich na smyczy. Nie obsikują tego płotu, gonię ich, bo ja również nie życzyłabym sobie takiej sytuacji. Chodzi o samowolę. Rozumiem, gdyby ta pani najpierw zebrała podpisy, a później postawiła płot, nie byłoby problemu. Jestem również ciekawa takich przepisów, które dotyczą grodzenia części wspólnych, ponieważ często takie sytuacje się u mnie zdarzają. Jeden z sąsiadów posiadający ogród, rozsadza malwy poza ogródkiem itd. Kiedy ja posadziłam sobie krzewy, zostały one wyrwane, bo jak stwierdził, będą mu zasłaniać słońce. W niecały tydzień później, posadził w te miejsce cyprysy
Nowy doklejony: 23.04.12 19:30 U mnie ludzie idą na kompromis, kiedy mogą z danej rzeczy wyciągnąć jakąś korzyść. Masz rację, wspólnota to piekło.
To jak płacę za udział w częściach wspólnych, a nie mogę z tego korzystać, to nie to samo? Bo zastanawiamy się z rodzicami, czy jakbyśmy odgrodzili część strychu nad naszym mieszkaniem, gdzie wieszamy pranie, sytuacja nie wyglądałaby identycznie, jak w przypadku sąsiadki? To również jest udział części wspólnej, a podobnie jak sąsiadka , znajduje się on nad naszym mieszkaniem, z którego nikt inny nie korzysta. (Tak z ciekawości pytam, nie ze złośliwości).
Nowy doklejony: 23.04.12 19:31 Wchodzi na 100 %. Mieszkam na wsi.
Nowy doklejony: 23.04.12 19:35 Też mi się tak wydaje. Co by było, gdyby np. u mnie, każdy z właścicieli chciałby sobie ogrodzić teren pod komórkami? Możliwe jest, ale co wtedy z osobami mającymi samochody, którzy właśnie w owych miejscach parkują?
Nowy doklejony: 23.04.12 20:21 Sąsiadka ma dużą pergolę, kilka dużych donic z różami i coś tam jeszcze.
Wyjaśnię jeszcze. Nie jestem zawistna, że ona ma. Niech ma, bo dba, ja również mam ogródek, z którego jestem zadowolona.
Chodzi o sposób załatwienia. Tu nie jest winna tylko sąsiadka , ale przede wszystkim pani przewodnicząca oraz zarząd nas prowadzący. To, co się tam dzieje, przechodzi wszystko.
Wspólnota nie jest od pisania pism z pouczeniem dla rzekomych przewinień sąsiadów, ale jednak takie pisma wysyłała.
Chodzi o moją rodzinę. Przed wykupieniem mieszkania byliśmy wręcz nękani pismami, oraz przez przewodniczącą. Kiedy należeliśmy pod Agencję N. Rolnych, była pani w sprawie pisma, w którym było napisane, że są u nas wieczne awantury, zarówno w dzień jak i noc. A kiedy sąsiedzi zwracają nam uwagę, są zatraszani; podobno dewastowaliśmy korytarz i inne części wspólne; mój ojciec miał być alkoholikiem i jeszcze inne rzeczy, których pani nie chciała przeczytać.
Ja zapytałam, dlaczego w czasie rzekomych awantur, owa pani nie wezwała policji, tylko pisała pismo do wspólnoty... Przecież to chore! Jak dowiedziałam się z biegiem czasu, takie pisma były wysyłane bardzo często. Niektórych z nich, nie okazano tacie (jako najemcy lokalu). Z tych, które dostaliśmy wywnioskowałam, że sąsiadka (przewodnicząca) robiła wszystko, by nas wyrzucili z mieszkania i żebyśmy nie dostali lokalu zamiennego. Jak dostałam się do UoWL był jeden art. wprost skopiowany! "Kiedy najemca/właściciel lokalu rażąca zakłóca porządek domowy- coś , że grozi mu eksmisja bez prawa do lokalu zastępczego"- jest taki punkt.
Chciałabym znać jakieś przepisy, które dotyczą takich zachowań, bo co, mam iść do sądu, że sąsiadka notorycznie zarzuca mi niezamykanie drzwi na korytarzu, których mamy 3, w tym jedne , wejściowe z domofonem? One powinny zamykać się same, ale nawet nie ma komu zrobić siłownika. Są niedomykane, bo tak wygodniej, kiedy się idzie po drzewo. Na domofon poszły pieniądze nie z funduszu wspólnoty, a z naszych kieszeni. O owy domofon awanturę zrobiła właśnie powyższa sąsiadka, kiedy podobno w nocy ktoś... odpiłował jej klamkę od nowych drzwi... A przewodnicząca przyznała, że ok. 3 w nocy słyszała jakiś hałas. Kiedy mama zapytała, dlaczego w takim razie nie zareagowała, nastała cisza...
Pani od ogródka kupiła drzwi. Z Tesco, wiem, bo widziałam za 300zł. Drzwi tanie, nie musiała, ale podejrzewam, że ta klamka sama odpadła. A że sąsiadka naokoło nachwaliła się wszystkim, jakich to ona nie ma drzwi, było jej wstyd. Zrobiła awanturę, że każdy tu może wejść, że drzwi ciągle otwarte. I była nagonka na mnie, że to moja wina, bo jak wychodzę z psami o 20.45, to ja MAM zamykać drzwi na klucz. Nie, czy mogłabym, bo bym zamykała, ale oni traktują moją rodzinę jak służących. To było po prostu chore! Tym bardziej, że my, 4 rodziny mieszkające na piętrze, zamykaliśmy sobie drzwi na klucz. Sąsiadka z parteru zrobiła awanturę, że dlaczego my mamy mieć zamknięte, a ona nie. Zapytałam, kto będzie te drzwi na dole zamykał. Zadeklarowała się, że ona... Wymieniono drzwi, rozdano klucze. Były zamykane ok. 2 tygodni .
Dla niektórych to mogą być pierdoły, ale ja już nie daję rady. Odkąd sprowadziły się te 3 rodziny, nabawiłam się nerwicy. Jestem nerwowa, zrobiłam się trochę agresywna.Byłam tak spokojna i nieśmiała, że za byle uwagę płakałam. Ale ile można wysłuchiwać, że psy to a tamto ( przewodnicząca kazała mi nawet zmienić smycze dla psów z automatycznych na zwykłe!) , a że drzwi nie zamknięte, było tak, że któraś z sąsiadek zamykała drzwi na klucz np. o 13 w dzień, a sąsiedzi na nas, że to my. Okna na korytarzu otworzyć nie można. Szafki nie można postawić. Miałam taką komiczna sytuację, kiedy wróciwszy z basenu oparłam nadmuchany materac o ścianę na korytarzu. Inna z sąsiadek rzuciła go na środek. Postawiłam z powrotem. Ta znowu go wyrzuciła drąc się, że to jej ściana. Tłumaczyłam, że jej jest w mieszkaniu, a nie na korytarzu. Gdzie tam. Przebiła. A przewodnicząca w tej sytuacji najpierw przytaknęła rację jej- słyszałam z sąsiadem na własne uszy- a później mnie. Podobna sytuacja była z ławką, którą ta sama sąsiadka wyrwała mi na podwórku i wyrzuciła. Przewodnicząca zachowała się identycznie, jak we wcześniejszym przypadku.
Czy w takich momentach nie pozostaje nic innego jak sąd i odwet? Są jakieś przepisy dotyczące takich sytuacji? Ja mam tak od wiosny, do późnej jesieni. Zawsze coś.
Ech, wyżaliłam się trochę. Gdzie nie zwracałam się w tych sprawach, ludzie mi nie wierzą, że istnieją takie osoby. :sad:
Wy wszyscy właściciele powinniście interes wspólnoty jako ogół właścicieli stawiać wyżej, niż interes pojedynczego właściciela .
Jak tak jest to wspólnota wygląda kwitnąco, schludnie i przyjemnie się mieszka.
Piekiełko zaczyna się wtedy kiedy "prawo Kalego" zaczyna dominować we wspólnocie...:devil:
mieszkanie z założenia ma być ostoją spokoju , wypoczynku , relaksu , ciszy , intymności, itd.
Polska to nie Holandia, że każdy z ulicy może / zagląda ci do mieszkania...
Uzyskałeś odpowiedź: chodnik. Zamiast przyznać rację, piszesz androny o Holandii, intymności i co kto by chciał. Co ma piernik do wiatraka?
Userze PRIM - jak już tak chcesz to miej ten chodnik 2-3 m pod oknami i zgraje bawiących się dzieciaków lub szalet dla czwórnogów oraz w domu osobę obłożnie chorą ...
Jest to skrajna sytuacja, ale często występująca we wspólnotach .... zobaczymy jaki wtedy będzie twój "punkt widzenia"
Ja tam wole mieć skwer zadbany przez "hobbistę - fanatyka ogrodnictwa" wtedy jest