Reperezentacja wspólnoty
closed2524
Użytkownik
Witam,
Zarząd mojej wspólnoty jest 3-osobowy. Zgodnie z uowl w takim przypadku oświadczenia woli za wspólnotę mieszkaniową składają przynajmniej dwaj członkowie zarządu (art. 21 pkt 2).
Niedawno zawarto umowę na prace remontowe. Mam kopię umowy - podpisał ją tylko jeden członek zarządu. Prace już rozpoczęto. Jak wygląda ocena prawna zaistniałej sytuacji? Co powinienem zrobić? Dodatkowym aspektem tej sprawy jest fakt, że koszt prac jest znaczny, a - o ile mi wiadomo - zarząd nie przeprowadził żadnego rozeznania rynku, tym bardziej: przetargu. Umowę podpisano z jedyną firmą, z którą podjęto rozmowy. Znajomi?
Zarząd mojej wspólnoty jest 3-osobowy. Zgodnie z uowl w takim przypadku oświadczenia woli za wspólnotę mieszkaniową składają przynajmniej dwaj członkowie zarządu (art. 21 pkt 2).
Niedawno zawarto umowę na prace remontowe. Mam kopię umowy - podpisał ją tylko jeden członek zarządu. Prace już rozpoczęto. Jak wygląda ocena prawna zaistniałej sytuacji? Co powinienem zrobić? Dodatkowym aspektem tej sprawy jest fakt, że koszt prac jest znaczny, a - o ile mi wiadomo - zarząd nie przeprowadził żadnego rozeznania rynku, tym bardziej: przetargu. Umowę podpisano z jedyną firmą, z którą podjęto rozmowy. Znajomi?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Jeden członek zarządu to cwaniak, co wysługuje się drugim. Ten drugi robi wszystko, co mu każą, ale niewiele z tego rozumie (to on podpisał umowę). Trzeci zupełnie niczego nie rozumie i nic nie robi.
Nie. Przyjęto tylko, że prace zostaną przeprowadzone. Żadnych konkretnych kwot nie podano.
To nie jest pierwszy raz, gdy mam zastrzeżenia do realizacji prac remontowych. Kiedyś przeprowadzono inny remont, również za spore kwoty. Członek zarządu (ten cwaniak, co się wysługuje) powiedział potem podczas zebrania: wybraliśmy najlepszego wykonawcę. Żadnej informacji, kto to jest. Ani słowa o tym, jak go wyłoniono: czy zebrano więcej ofert, wg jakich kryteriów je oceniano itd. Coś z tym w końcu trzeba zrobić, co?
Na razie wykonawca działa bez ważnej podstawy prawnej, ponieważ umowa o roboty budowlane winna być zawarta na piśmie pod rygorem nieważności.
Chodzi o wykonanie węzła cieplnego w budynku wspólnoty. Prace podzielono na dwie części: przystosowanie pomieszczenia oraz prace "zasadnicze" (wykonanie przyłącza, wykonanie i uruchomienie węzła). Tymi "zasadniczymi" ma się zająć WPEC, te "przygotowawcze" ma wykonać firma, której nie znam.
Podczas ostatniego zebrania zarząd poinformował, że już podpisano umowy, zarówno z WPEC, jak i z firmą, która przystosuje pomieszczenie. Wszyscy członkowie wspólnoty słuchali w milczeniu, tylko ja miałem pytania. Zapytałem, jaka firma przystosuje pomieszczenie - i dopiero wtedy padła jej nazwa. Zapytałem o węzeł - i dopiero wtedy podano dokładniejsze dane. Nawet informacja o tym, że zostanie zainstalowany węzeł używany, a nie nowy, została podana dopiero po moim wyraźnym pytaniu.
Zarząd podał konkretne koszty wykonania prac. Zrozumiałem więc, że wszystko jest już ustalone, projekty wykonane i zatwierdzone, umowy podpisane. Nikt o nic nie pytał; jak zwykle, wszyscy wierzą zarządowi bez zastrzeżeń. Ja zaś już wiem, jak działa zarząd (trzy rozprawy za mną, kolejna - apelacyjna - przede mną) - poprosiłem więc na piśmie o kopie umów oraz wszystkich związanych z nimi dokumentów. I dzisiaj otrzymałem:
[ulist]
[li]kopię oferty na przystosowanie pomieszczenia (JEDNĄ),[/li][li]umowę na przystosowanie pomieszczenia.[/li]
[/ulist]Umowę podpisano z tą firmą, która przygotowała ową jedyną ofertę. Między ofertą i umową upłynęło 7 dni.
Ciekawe jest to, że w ofercie znalazło się następujące stwierdzenie:
Oferta [...] sporządzona w oparciu o przedstawiony projekt wykonawczy - instalacje elektryczne i technologia węzła cieplnego dla budynku mieszkalnego przy ul [...] w [...] oraz ustalenia poczynione z [imię i nazwisko członka zarządu] - przedstawicielem wspólnoty.
Nie wiem, o jaki projekt chodzi. Ja żadnego nie otrzymałem, pomimo wyraźnej prośby o kopie wszystkich dokumentów związanych z umowami. Występująca w ofercie osoba reprezentująca zarząd to ta sama, która podpisała umowę na przystosowanie pomieszczenia.
Do mojej prośby o umowę z WPEC zarząd w ogóle się nie odniósł.
Chyba coś tu nie gra?
Jeżeli w zarządzie/wspólnota duża/ są 3 osoby to oświadczenie mogą złożyć dwaj członkowie.Na budowę węzła musicie mieć pozwolenia ,nie można załatwić na pstryknięcie.
Uchwała musi być podpisana większością udziałów ,ponad 50%.Coś mi tu nie pasuje.
To zależy co chcesz osiągnąć? Czy inwestycja jest potrzebna czy nie? Chcesz ją wstrzymać, czy tylko zweryfikować wielkość kosztów?
Jeżeli zarząd nie prowadził żadnego rozeznania rynku, to raczej jest oczywiste, że to znajomi, co niezbyt dobrze wróży jakości wykonania oraz cenie. Z punktu widzenia prawnego wspólnoty mieszkaniowe nie mają obowiązku przeprowadzania przetargów - ale jest to dobrą praktyką.
Z tej twojej wypowiedzi wynika, że nie kwestionujesz merytorycznej potrzeby inwestycji, tylko braki formalne. Możesz wyjaśnić do czego zmierzasz?
O co sądzisz się ze wspólnotą? Czy ten proces/procesy mają związek z opisywaną sytuacją lub umocowaniem zarządu?
Tak jak ci odpowiedział zarząd: "projekt wykonawczy". Do robót budowlanych teoretycznie wystarczy projekt budowlany, ale wykonanie kosztorysu i np. bardziej skomplikowanych robót instalatorskich (np. węzeł cieplny) praktycznie jest niemożliwe bez szczegółowego projektu wykonawczego. Oczywiście wykonanie takiego projektu trzeba zlecić osobom z odpowiednimi uprawnieniami (zależnie od rodzaju robót) i za to zapłacić. Jest to element kosztów inwestycji.
Moim zdaniem jest to działanie niezgodne z ustawą. Ustawa mówi:
Art. 14. Na koszty zarządu nieruchomością wspólną składają się w szczególności:
1) wydatki na remonty i bieżącą konserwację
Art. 30. ust. 2 Przedmiotem zebrania, o którym mowa w ust. 1, powinny być w szczególności:
1) uchwalenie rocznego planu gospodarczego zarządu nieruchomością wspólną i opłat na pokrycie kosztów zarządu,
Skoro remonty są kosztami zarządu a wspólnota ma obowiązek uchwalić opłaty na pokrycie tych kosztów, to wynika z tego, że planowane inwestycje muszą zostać wyrażone w pieniądzu, gdyż w przeciwnym wypadku nie byłoby można skalkulować adekwatnych opłat.
Przy czym, ustawa wyraźnie rozróżnia dwa rodzaje wydatków związanych z utrzymaniem substancji materialnej nieruchomości: remonty i bieżąca konserwacja. Oznacza to, że ustawa odróżnia koszty, które da się zaplanować i skalkulować (remonty), od kosztów nieznanych, bo z definicji będących kosztami bieżącymi.
Uchwała, która w planie gospodarczym, w zakresie planowanych inwestycji podaje jedynie ich tytuły, bez kwot, moim zdaniem jest sprzeczna z dyspozycjami w/w artykułów ustawy. Ponadto, taka uchwała narusza zasady prawidłowego zarządzania nieruchomością wspólną oraz twój interes, ponieważ daje zarządowi możliwość zaciągania zobowiązań w nieograniczonej wysokości - podpisanie umowy na remont stanowi zaciągnięcie zobowiązania zapłaty. Uchwała nadaje się do zaskarżenia, o ile nie minął przewidziany na to czas (6 tygodni).
Wszystko zależy od tego jakie masz cele, bo w tej chwili nie jest to dla mnie jasne.
Od ponad dwóch lat wspólnota płaci bardzo wysokie rachunki za c.w.u. Z moich wyliczeń wynika, że w rozliczeniach musi być błąd. Kiedy podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z zarządem, zaczął mnie systematycznie wdeptywać w ziemię, odmówił wglądu do jakichkolwiek dokumentów, zmusił do wystąpienia do sądu. W odpowiedzi na pozew udowadniał, że w ogóle nie należę do wspólnoty. Konsultowałem sprawę rozliczeń z rzeczoznawcami (zakupiłem dwie opinie). Obie przyznają rację mnie. Mam też dwie opinie prawne mówiące, że opomiarowanie węzła i korzystających z niego budynków jest niezgodne z przepisami. Informowałem o tym zarząd - reakcja "jak zwykle": mieszanina agresji i ignorancji.
Co do spraw sądowych: złożyłem dwa pozwy. Pierwszy: o stwierdzenie istnienia stosunku prawnego (między mną i wspólnotą), a tym samym: nakazanie zarządowi umożliwienia mi wglądu do dokumentów; sprawa zakończyła się ugodą, zarząd przyjął moje warunki. Drugi pozew: o uchylenie uchwały podjętej 26.06.2012. Drugi pozew złożyłem, nie załączając treści uchwały, bo zarząd "odciął mnie" od dokumentów (stąd pierwszy pozew). Sąd nakazał zarządowi dostarczenie uchwały - a zarząd przedłożył inny tekst. Sprawę przegrałem. Sąd Okręgowy oddalił moje powództwo, choć zauważył, że uchwała nie uzyskała wymaganej liczby głosów. Uznał jednak brak wymaganej liczby głosów za uchybienie proceduralne bez znaczenia dla ważności uchwały.
To wszystko jest dziwne, bardzo dziwne.
Doczytałem do momentu, z którego wynika, że sąd oddalił twój wniosek o uchylenie uchwały, a ty uważasz to za dziwne, ponieważ uchwała nie uzyskała wymaganej większości. Poniżej wyjaśniam dlaczego ten wyrok niekoniecznie jest dziwny.
Moralnie masz rację, ale sąd jest związany zakresem pozwu, jeżeli więc nie zwróciłeś się o stwierdzenie niestnienia uchwały, ale o jej uchylenie, to sąd będąc związanym zakresem żądań jaki sformułowałeś w swoim pozwie, nie mógł odnieść się do oceny ważności uchwały a jedynie do oceny merytorycznej jej treści, a ta nie dawała podstaw do jej uchylenia. Błędnie sformułowałeś pozew.
Poza tym, nie masz racji twierdząc, że małżonek pozostający we wspólności majątkowej ma tylko 1/2 głosu - ma cały głos.
Ze względu na objętość twoich postów, dalej nie czytałem, ale jeżeli zwięźle sformułujesz swoje cele, to chętnie pomogę.
[ulist]
[li]Wspólnota korzysta z ciepłej wody dostarczanej przez spółdzielnię. Węzeł znajduje się w budynku spółdzielni, ale należy do WPEC. Jest to węzeł grupowy zasilający 3 budynki: 2 spółdzielcze i nasz. Od dłuższego czasu wspólnota płaci wysokie rachunki za wodę, co skutkuje tym, że cena 1 m.sześc. ciepłej wody dla wspólnoty jest sporo wyższa niż dla spółdzielni. Doszło więc do dziwnej sytuacji: woda z tego samego węzła ma różne ceny dla mieszkańców bloków spółdzielczych i wspólnotowego. Poprosiłem zarząd o faktury, dokonałem przeliczeń. Wyszło mi, że rozliczenia muszą zawierać błąd, konkretnie: systematycznie jest zawyżana ilość ciepła, za jaką spółdzielnia fakturuje wspólnotę.[/li][li]Poinformowałem zarząd o swoich spostrzeżeniach. Wyraźnie stwierdziłem, że jeśli mam rację (a prawdopodobnie mam), wspólnocie należy się zwrot nadpłat. Nigdy nie widziałem, by kogoś tak zdenerwowała perspektywa otrzymania pieniędzy.[/li][li]Zaproponowałem zarządowi, że sfinansuję zakup i instalację dwóch ciepłomierzy w budynku wspólnoty, by zweryfikować rozliczenia. Teraz rozliczenia bazują na wskazaniach liczników zainstalowanych w węźle, a nikt ze wspólnoty nie uczestniczy w ich odczytach. Zarząd zdenerwował się jeszcze bardziej.[/li][li]W oparciu o uowl zwołałem zebranie wspólnoty, by ten problem omówić na forum. Zarząd wdeptał mnie w ziemię (szczegóły pomijam). Na zebraniu podjęto uchwałę skierowaną przeciwko mojej osobie (to ta zaskarżona), a zarząd zapowiedział, że już nie dostanę żadnych dokumentów.[/li]
[/ulist]Pomijam kwestię mojego dobrego imienia, które poważnie ucierpiało. To, co opisałem, daje do myślenia. Co ja takiego zrobiłem? Jedno z dwojga:
[ulist]
[li]Wykryłem błąd, który przez długi czas "umykał" zarządowi. Zagrała ambicja, więc postanowiono mnie "uspokoić".[/li][li]To, co odkryłem, to nie błąd, tylko...[/li]
[/ulist]Dlatego złożyłem pozwy, o których napisałem wyżej. Chcę to wyjaśnić, a jak mógłbym to zrobić bez wglądu do dokumentów?
Systematycznie gromadzę dokumenty. Mam ich dwa segregatory, bo po ugodzie w pierwszej sprawie zarząd łaskawie odpowiada na moje pisma. To, jak odpowiada, ile razy sam sobie zaprzeczył, ile razy skłamał - to inna kwestia. Mnie interesuje jedno: wykazanie, jak zarząd marnuje pieniądze wspólnoty. Organizacja węzła cieplnego to nie pierwszy "dziwny remont", bez zatwierdzonego przez wspólnotę budżetu, bez poszukiwania najlepszego wykonawcy itd.
Wielokrotnie rozmawiałem z prawnikami, pokazywałem dokumenty. Otrzymałem radę (i to od kilku z nich), bym zgłosił w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niegospodarności. Jest jednak problem: k.k. (art. 296, par. 1) brzmi: Kto, będąc obowiązany na podstawie przepisu ustawy, decyzji właściwego organu lub umowy do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej nie mającej osobowości prawnej, przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku, wyrządza jej znaczną szkodę majątkową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Znaczna szkoda majątkowa to co najmniej 200.000 zł. Nie sądzę, by tu w grę wchodziła taka kwota. A wszelkie próby wyjaśnienia wątpliwości w drodze normalnej rozmowy zdadzą się na nic, już przecież próbowałem.
[cite] Egzo:[/cite] Nie mogłem złożyć innego pozwu, bo:
[ulist]
[li]Nie miałem treści uchwały - zarząd odmówił mi dostępu do dokumentów.[/li][li]Nie miałem również protokołu zebrania, nie wiedziałem więc, ile głosów oddano za uchwałą. Z zebrania tego nie zapamiętałem, byłem zbyt zdenerwowany.[/li][/ulist]
Zarząd przedłożył w sądzie treść uchwały dopiero na rozprawie - i była to inna treść niż poddana pod głosowanie. To "nowa" treść rzeczywiście nie daje podstaw do uchylenia uchwały. Usunięto z niej wszystkie elementy, zastrzeżenia co do których wyliczyłem w pozwie. Sprytne posunięcie, prawda?
Oczekiwałbym, że sąd, wiedząc o wynikach głosowania, wyda inne orzeczenie: oddali mój pozew (bo ta "nowa" uchwała istotnie nie da się uchylić), ale uzasadni to tym, że uchwała nie została podjęta, czyli nie istnieje; a uchwała nieistniejąca nie podlega zaskarżeniu (http://www.zarzadca.pl/orzecznictwo-sadowe/1571-i-aca-8812-uchwala-nieistniejaca-nie-podlega-zaskarzeniu).
[cite] Egzo:[/cite] Zgadza się, mój błąd.
Czy ktoś, kto nie ma nic do ukrycia, zachowuje się w taki sposób? Odmawia wglądu do dokumentów, forsuje uchwałę skierowaną przeciwko osobie oferującej pomoc (również finansową), "produkuje" nowe dokumenty w miejsce niewygodnych, kłamie? Jak doprowadzić do tego, by ktoś niezależny od wspólnoty przyjrzał się wnikliwie jej finansom?
Widać stanislawl nie chciał Twojej pomocy...
Nie możesz czegoś od sądu "oczekiwać", musisz złożyć wniosek.
Poza tym, chyba niedokładnie przeczytałeś uzasadnienie wyroku, który przywołałeś. Wyrok w całej rozciągłości potwierdza to, co ci napisałem wcześniej:
"Apelujący występował w sprawie w charakterze powoda i przedmiotem rozpoznania przez sąd były żądania zgłoszone w pozwie a jak wyżej wskazano żądanie to nie obejmowało ustalenia nieistnienia uchwały. Dlatego powoływanie się przez skarżącego w toku procesu przed sądem pierwszej instancji na okoliczności wskazujące na fakt nieistnienia uchwały o takiej treści, bez zmiany w tym zakresie żądania pozwu, nie ma znaczenia dla oceny prawidłowości zaskarżonego wyroku."
Identycznie było w twojej sprawie. Nawet jeżeli uchwałę dostałeś dopiero na rozprawie, to na tej rozprawie należało złożyć wniosek o ustalenie, że uchwała nie istnieje. Na przyszłość masz tylko dwie opcje: wzięcie adwokata albo bycie cwańszym od cwaniaków z którymi masz do czynienia.
Doprowadzić do:
a) podjęcia takiej uchwały przez wspólnotę,
b) złożyć taki wniosek do sądu odpowiednio uzasadniony,
c) zrobić samemu kopie dokumentów wspólnoty i przekazać do analizy biegłemu na własny koszt.
Ad. a) skoro wspólnota podejmuje uchwały zgodnie z wolą pozostałych członków zarządu, to szanse są marne.
Ad. b) zależnie od uzasadnienia, a przede wszystkim twardych danych, masz szanse na uwzględnienie takiego wniosku (chociaż nie duże), ale będziesz musiał wnieść zaliczkę na biegłego, a jak przegrasz, to zapłacisz za pełne koszta.
Ad. c) jeżeli nie będą chcieli wydać ci kopii dokumentów, to znowu sąd.
- Ponadto, z tego co piszesz, jest możliwe, że to spółdzielnia zawyża waszej wspólnocie koszt jednostkowy GJ, więc rozrachunki w księgach waszej
wspólnoty będą nie do podważenia.
- Poza tym, wyższy koszt za ciepło dla waszej wspólnoty może wynikać np. z opłaty za dystrybucję. Czy wasz budynek jest położony dalej niż budynki spółdzielni? Czy jest to jakaś znacząca odległość, która może wpłynąć na koszt dystrybucji ciepła?
- Dlaczego faktury za ciepłą wodę dostajecie od spółdzielni, skoro właścicielem węzła i producentem ciepła jest WPEC?
Generalnie masz problem taki, że właściciele lokali nie popierają twoich działań. Bardzo trudno będzie ci coś zrobić bez przekonania do siebie właścicieli. Gdybyś ich przekonał, to w zasadzie inne twoje działania stałyby się zbędne, ponieważ mógłbyś wtedy doprowadzić do usunięcia uchwałą pozostałych członków zarządu i zrobić porządek z rozliczeniami. Proponuję popracować nad swoim wizerunkiem wśród właścicieli lokali.
Z pewnością dostałeś roczne rozliczenie wspólnoty, w tym rozliczenie kosztów ciepłej wody. Jeżeli podejrzewasz, że dokumentacja wspólnoty jest nierzetelna i chcesz pójść w kierunku zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, to możesz skorzystać z art. 303 §1 k.k. (chociaż to jest tematyka pasująca bardziej do forum prawnego):
"Kto wyrządza szkodę majątkową osobie fizycznej, prawnej albo jednostce organizacyjnej nie mającej osobowości prawnej, przez nieprowadzenie dokumentacji działalności gospodarczej albo prowadzenie jej w sposób nierzetelny lub niezgodny z prawdą, w szczególności niszcząc, usuwając, ukrywając, przerabiając lub podrabiając dokumenty dotyczące tej działalności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3."
Węzeł znajduje się w budynku spółdzielni, ale należy do WPEC. Stąd dość osobliwa sytuacja: faktury za c.o. wystawia wspólnocie WPEC, a za ciepłą wodę - spółdzielnia, choć dotyczą tego samego węzła. Przy czym od spółdzielni wspólnota dostaje co miesiąc dwie faktury: za zimną wodę oraz za ciepło wykorzystane do jej podgrzania. Spółdzielnia z kolei kupuje wodę od wodociągów, a ciepło od WPEC. I jedno, i drugie odsprzedaje wspólnocie po cenach zakupu. Nie ma żadnych opłat za dystrybucję, zabraniają tego: ustawa prawo energetyczne i ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę. Nie wnikałem w to, które konkretnie zapisy, ale tak twierdzi prawniczka, która "siedzi" w tych sprawach.
Dlaczego za ciepłą wodę płacimy spółdzielni? Chyba dlatego, że ciepła woda "powstaje" w węźle z dwu "składników" mających różnych producentów. Gdyby nie pośrednictwo spółdzielni, to faktury musiałyby wystawiać dwa podmioty. Chyba o to chodzi? Chyba, bo nikt nigdy niczego nie wyjaśnił. Nikt też nigdy o nic nie pytał - ja tak, dlatego jestem czarną owcą.
Pracuję, ale wątpię w rezultaty. Dwa tygodnie temu złożyłem w sądzie pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko członkom zarządu. Innego wyjścia nie miałem - długo bym opowiadał dlaczego. A to raczej utrwali mój obraz jako tego, "który się czepia". Co zawiera pozew - to nikogo we wspólnocie nie obchodzi, hasło "sąd" wystarcza.
Podstawowym problemem tej wspólnoty jest to, że ludzie bez zastrzeżeń wierzą zarządowi. Czasem wbrew logice - jeśli dokumenty świadczą o czym innym, a zarząd mówi co innego, rację ma zarząd, bo to zarząd. Nie wiem, czy ktokolwiek będzie w stanie to zmienić, jednak wciąż próbuję.
- opłaty stałej za zamówioną moc cieplną,
- opłaty stałej za usługi przesyłowe,
- opłaty zmiennej za ciepło,
- opłaty zmiennej za usługi przesyłowe,
- opłaty za nośnik ciepła,
przy czym część opłaty przesyłowej stałej i zmiennej jest naliczana przez pośrednika, czyli w waszym przypadku spółdzielnię.
Wg cennika WPEC dla naszej grupie taryfowej (ceny netto):
[ulist]
[li]Opłata za moc zamówioną: 68.306,86 zł / MW / rok, rata miesięczna: 5.692,24 zł / MW. Wspólnota ma moc zamówioną równą 47 kW = 0,047 MW. Stąd rata miesięczna: 0,047 x 5.692,24 = 267,54 zł. Tyle jest na fakturach od spółdzielni.[/li][li]Opłata przesyłowa stała: 18.989,11 zł / MW / rok, rata miesięczna: 1.582,43 zł / MW. Dla wspólnoty: 0,047 x 1.582,43 = 74,37 zł. Tyle jest na fakturach od spółdzielni.[/li][li]Opłata za ciepło: 25,83 zł/GJ. Tyle jest na fakturach od spółdzielni.[/li][li]Oplata przesyłowa zmienna: 13,52 zł/GJ. Tyle jest na fakturach od spółdzielni.[/li][/ulist]
Na fakturach za ciepło nie ma pozycji "opłata za nośnik ciepła". To chyba pokrywa sam WPEC jako właściciel węzła?
Na fakturach za wodę są ceny jak w cenniku wodociągów.
Nie ma więc doliczeń ze strony spółdzielni.
Są dwa przyłącza: jedno EC,
które dzieli się na dwa wymienniki :
jeden wymiennik na EC służąca do ogrzewania lokali i części wspólnych
drugi wymiennik służy do podgrzania wody.
Drugie przyłącze to przyłącze wodne .
Właścicielem pierwszego przyłącza jest WPEC a drugiego SM , dlatego macie dwie faktury .
Gdyby węzeł był wasz i przyłącze wodne tez było wasze dostawalibyście fakturę jedną za zakup energii cieplnej .
To jest właśnie koszt nośnika ciepła. Jak napisałeś wcześniej, za podgrzanie wody spółdzielnia wystawia wam fakturę osobno.
Ale wcześniej pisałeś, że: Skoro cena 1m3 jest wyższa dla was niż dla spółdzielni, a to spółdzielnia wystawia faktury, to znaczy, że są doliczenia.
W SM niejednokrotnie są stosowane dla członków dopłaty z działalności SM z zysków np. wynajmu zasobów SM.
Stawki dla podmiotów zewnętrznych i dla nie członków SM są takie jakie wynikają z kosztów SM .
Drodzy KuboP i Egzo, wyjaśniam, w czym rzecz. Ceny za wodę i ciepło, jakie stosuje spółdzielnia, są takie jak w WPEC i wodociągach. Mówię o cenach jednostkowych, czyli za 1GJ ciepła (+ opłaty przesyłowe) oraz 1 m3 wody. Wyższa cena 1 m3 wody we wspólnocie wynika z następującego mechanizmu jej wyznaczania:
Przez pewien okres, np. rok, wspólnota otrzymuje faktury za wodę i ciepło. Sumuje się ich salda i dzieli przez ilość dostarczonej wody. Wynik to cena 1 m3 c.w.u. dla wspólnoty w kolejnym roku. Jest to kwota sporo wyższa od ceny 1 m3 c.w.u. w spółdzielni. I zarząd ciągle psioczy na mieszkańców, że "zużywają za dużo wody, więc za dużo płacimy". Ot, logfika.
Analizowałem faktury ze spółdzielni. Zanegowałem nie ceny wody i ciepła, tylko ilość rzekomo dostarczonego wodzie ciepła. Jest niewiarygodnie wysoka. Uważam, że faktury za ciepło prawdopodobnie są zawyżone, ale to nie ceny ciepła są za wysokie, tylko jego ilość. Już o tym pisałem na forum, i to chyba w kilku miejscach. Mam opinie rzeczoznawców, rozmawiałem z kilkoma fachowcami i oni podzielają moje zastrzeżenia. Mimo to zarząd wspólnoty nie ma najmniejszego zamiaru wyjaśnić tej sprawy. A może po prostu jakiś licznik zawyża wskazania? Albo myli się odczytująca go osoba? Liczniki w węźle odczytują pracownicy spółdzielni, nikt ze wspólnoty w tym nie uczestniczy.
przecież konserwacje będzie miał WPEC, dla was to chyba żadna różnica ....macie dostać EC i już...
[ulist]
[li]albo woda miałaby temperaturę znacznie wyższą od normatywnej 55oC; w niektórych miesiącach osiągającą nawet... ponad 100oC, co jest fizycznie niemożliwe,[/li][li]albo w węźle miałyby miejsce straty ciepła rzędu 60%.[/li][/ulist]
Gdzieś jest błąd w danych wejściowych.
Temperatura normatywna c.w.u. wynosi od 55oC do 60oC. Jeżeli faktycznie wykażesz, że w twojej wspólnocie temperatura c.w.u. wyliczona z zużytego ciepła, wychodzi znacznie wyższa, to może być podstawą do akcji sądowej. Jednak i to ma słaby punkt: liczniki ciepła znajdują się w budynku spółdzielni, więc temperatura wyliczeniowa c.w.u. będzie prawdziwa na wyjściu z węzła ciepłowniczego znajdującego się w budynku spółdzielni, ale to nie daje podstaw aby twierdzić, że w punktach czerpalnych w waszej wspólnocie, temperatura będzie inna niż z dopuszczalnego zakresu. Oczywiście można zatrudnić biegłych, którzy policzą straty na przesyle w ciepłociągu, zatrudnić adwokata, bo wybacz, ale popełniasz błędy w formułowaniu pozwów - tylko to wszystko raczej nie ma sensu, jeżeli pozostanie u władzy ten sam zarząd. Wygrasz jednorazową sprawę, a oni potem i tak będą robili po swojemu. Wygląda na to, że największym problemem w twojej wspólnocie są sami właściciele lokali, po prostu lubią płacić dużo.
Przy takim zarządzie i takich właścicielach lokali, jednym z sensownych posunięć z punktu widzenia ochrony twoich interesów, byłby wniosek do sądu o zarząd przymusowy. Tylko czy sprawa samej ciepłej wody będzie w oczach sądu dostatecznym powodem do ustanowienia takiego zarządu? Bardzo wątpię.
Mając takie dane, jakie przytoczyłeś, mogłeś również wystąpić do sądu, w obronie swojego interesu, o nakazanie instalacji liczników ciepła na przyłączu do budynku. Oczywiście to powinno być poprzedzone odpowiednimi wnioskami do zarządu, przedłożeniem projektu uchwały na zebraniu właścicieli, a sąd dopiero wtedy, gdyby odmówiono tej oczywistej inwestycji. Teraz jednak piszesz, że wspólnota podjęła uchwałę o budowie w waszym budynku węzła ciepłowniczego, więc taki wniosek jest już spóźniony.
Czy jest sens ryzykować wysokie koszty kolejnych spraw sądowych, w sytuacji gdy może za 3-4 miesiące będziecie mieli swój własny węzeł ciepłowniczy?
Ponieważ nie mogliśmy się porozumieć, zaproponowałem zarządowi, że sam sfinansuję zakup i instalację w budynku wspólnoty ciepłomierzy na potrzeby c.w.u., które po instalacji staną się własnością wspólnoty. Wcześniej zapytałem fachowców, czy taki pomiar będzie wiarygodny - odpowiedzieli twierdząco. Znalazłem oferty odpowiednich liczników z cenami. Uzyskałem zapewnienie WPEC, że oplombuje on liczniki. Złożyłem zarządowi stosowne pismo 6 czerwca 2012 (mam potwierdzenie). Dziś jest 5 maja 2013, nadal nie mam odpowiedzi.
Zrobiłem coś jeszcze. Mam kolegę, który jest członkiem rady nadzorczej spółdzielni. Umówił mnie na spotkanie z wiceprezesem. Porozmawialiśmy, pan prezes pokiwał głową. Ostatecznie powiedział, że jeśli wspólnota ma jakieś wątpliwości, powinna wystąpić o ich wyjaśnienie, ale takie prawo ma tylko zarząd. Opowiedziałem zarządowi wspólnoty o tym spotkaniu.
Ponieważ nie było reakcji, 14 czerwca 2012 przeszedłem się po budynku i zebrałem podpisy pod wnioskiem o zwołanie zebrania. Zarząd zwołał je 26 czerwca 2012. Zaprezentowałem zebranym problem. Każdy otrzymał komplet materiałów: omówienie sposobu rozliczeń, proporcje ciepło/woda, propozycja instalacji ciepłomierzy - żeby nie tylko mnie wysłuchał, ale mógł spokojnie przeanalizować problem. Po moim wystąpieniu zaczęło się...
"Szef" zarządu powiedział: A teraz zobaczymy, że to nieprawda, że zarząd nic nie robi. I odczytał pismo zarządu do spółdzielni datowane na 8 czerwca 2012 (uwaga na daty!). W piśmie zarząd twierdził, że od czasu wymiany wodomierza głównego węzła, która była ponoć w październiku 2010, ma miejsce systematyczne zaniżanie wskazań ilości wody podgrzanej w węźle. To skutkuje zawyżaniem udziału wspólnoty w całkowitym zużyciu wody, a w konsekwencji: zawyżaniem ilości ciepła, jaka przypada na wspólnotę. Zarząd wnioskował o niezwłoczną wymianę wodomierza oraz weryfikację rozliczeń od 1 stycznia 2011 do wymiany wodomierza.
Po nim drugi członek zarządu odczytał odpowiedź spółdzielni. Spółdzielnia informowała, że dokonała sprawdzenia wodomierza i nie wykryła wad. Jednak jeśli wspólnota twierdzi, że jest on wadliwy, odda go do kontroli metrologicznej z zastrzeżeniem, że w przypadku niewykrycia usterki koszty kontroli pokryje wspólnota. W tym też piśmie spółdzielnia informowała, że... "w związku z trwającą od dłuższego czasu negatywną atmosferą" wypowiada wspólnocie umowę na dostawę ciepłej wody i umowy związane i od 1 stycznia 2013 zaślepi przewody prowadzące do jej budynku.
Potem był jeden krzyk. "Szef" zarządu publicznie oskarżył mnie, że to wszystko moja wina. Bo "szumiałem w spółdzielni, skarżyli się pracownicy" - nieprawda, rozmawiałem z panem wiceprezesem w 4 oczy i bardzo spokojnie. Bo "występowałem w imieniu wspólnoty" - też nieprawda, bo poszedłem do spółdzielni jako "kolega Krzyśka". Byłem dla pana wice- kolegą jego kolegi i tyle.
Wrzask: że teraz od nowego roku będziemy grzać wodę w garnkach. I trzeba pilnie wybudować własny węzeł, a to dużo kosztuje. I wszystko przez pana Stanisława L. Że nikt nie zaprotestował, nie zapytał, jak ja mogę odpowiadać za skutki pisma zarządu - tego nie pojmuję. Chyba świadczy to o poziomie członków wspólnoty? Ja siedziałem cicho - stwierdziłem, że nie ma sensu "kopać się z koniem". Już wtedy wiedziałem: sąd i tylko sąd.
Zarząd zaproponował uchwałę, która zabraniała panu Stanisławowi L. i innym osobom występowania w imieniu wspólnoty. Stwierdzała, że wyłączne prawo do reprezentowania wspólnoty ma zarząd. I upoważniała zarząd do wysłania "do instytucji i urzędów współpracujących ze wspólnotą" pism z informacją: że wspólnotę może reprezentować tylko zarząd, a pana Stanisława L. oraz inne osoby powołujące się na reprezentowanie wspólnoty należy ignorować i nie udzielać im żadnych informacji.
Po zebraniu poprosiłem o pokazanie mi odczytanych pism. Odpowiedź: Nie, pan już więcej niczego od nas nie dostanie.
4 lipca 2012 złożyłem pozew w Sądzie Rejonowym: o ustalenie istnienia między mną i wspólnotą stosunku prawnego, a w konsekwencji: nakazanie zarządowi udostępniania mi dokumentów związanych z zarządzaniem nieruchomością wspólną, w tym: umożliwienia mi sporządzania ich kopii i odpisów. W pisemnej odpowiedzi na pozew zarząd dowodził, że... w ogóle nie należę do wspólnoty. Ale już na rozprawie (7 listopada 2012) zaproponował ugodę, co zaakceptowałem.
Pod koniec lipca 2012 złożyłem w Sądzie Okręgowym pozew o uchylenie uchwały. Uwaga: na zaskarżenie uchwały jest 6 tygodni, nie mogłem więc zwlekać. A że zarząd "odciął mnie" od dokumentów, to złożyłem pozew bez uchwały jako załącznika, zacytowałem jej treść z pamięci. Zarząd, na wezwanie sądu, przedłożył inny tekst, zupełnie niedający podstaw do wnioskowania o uchylenie, w dodatku: dopiero podczas rozprawy (8 listopada 2012). O tym już pisałem w innych wątkach.
Pisma "tego pana ignorujcie" wysłano do spółdzielni, WPEC i wodociągów - do tych adresatów zarząd się przyznał, i to przed sądem. Czy byli jacyś inni, mogę tylko zgadywać. Wyrobili mi opinię, że hej...
Skutkiem ugody zawartej w Sądzie Rejonowym otrzymuję (zazwyczaj...) kopie pism w ciągu 14 dni od pisemnego wniosku. Mam już dwa pękate segregatory. Z dokumentów wyłania się obraz bardzo, bardzo nieciekawy. Pytałem kilkakrotnie zarząd, co z weryfikacją rozliczeń, o której sam napisał do spółdzielni 8.06.2012. Najpierw otrzymałem pisemną odpowiedź, że zarząd z nich nie zrezygnował, że po uzyskaniu zgody wspólnoty podejmie stosowane działania. A potem, podczas zebrania, na zadane przeze mnie pytanie padła odpowiedź: Sprawa jest już zamknięta. W innym piśmie zarząd napisał, że sprawa rozliczeń zostanie definitywnie rozwiązana z chwilą instalacji własnego węzła w budynku wspólnoty. Przedziwna logika... Na pytanie, dlaczego zarząd nie zlecił proponowanej przez spółdzielnię kontroli wodomierza, otrzymałem odpowiedź: Bo nas na to nie stać. Zapytałem: Zaraz, przecież stoicie na stanowisku, że jest wadliwy, więc za kontrolę zapłaci spółdzielnia? Zakrzyczano mnie.
26 marca 2013 było kolejne zebranie. Poświęcone w dużej części budowie węzła. Tylko ja miałem pytania. Odpowiedzi, jakie uzyskałem, to zlepek wzajemnie sprzecznych informacji. "Szef" zarządu powiedział, że węzeł zainstaluje WPEC i udzieli gwarancji. Zapytałem o okres tej gwarancji. "Szef" się zmieszał, zaczął mamrotać: Najpierw będzie odbiór, a potem gwarancja. Powiedziałem: Jak to? To powinno być określone w umowie. Od kiedy kończy się gwarancja i my zaczynamy ponosić koszty remontów? Odpowiedział: Nigdy nie ponosimy kosztów remontów, węzeł będzie WPECu i on wszystko bierze na siebie. Czy ja się czepiam? Skoro węzeł bezie WPECu i to on zawsze będzie go obsługiwać, to o co chodzi z tą gwarancją? Kto komu jej udzieli? WPEC sam sobie?
Członkowie wspólnoty słuchają, kiwają głowami i idą do domu. O nic nie pytają, zatwierdzają wszystkie propozycje zarządu. Kiedy zadawałem pytania pod koniec zebrania, ktoś krzyknął: Dobra, koniec zebrania - i wszyscy wyszli. Za zebranie zapłaciłem dwutygodniowym bólem serca. Mam dość.
Po ostatnim zebraniu, powołując się na ugodę, poprosiłem (na piśmie) o kopie wszystkich dokumentów związanych z budową węzła. Po 14 dniach otrzymałem dwa papierki: kosztorys i umowę. Oba dotyczą adaptacji pomieszczenia, którą ma wykonać jakaś nieznana mi firma. Umowę podpisał tylko 1 członek zarządu. W kosztorysie jest mowa o projekcie, na podstawie którego ponoć wykonano ów kosztorys - projektu nie dostałem. Nie dostałem też ani jednego dokumentu związanego z samym węzłem. A podczas zebrania "szef" zarządu podał ceny prac i materiałów, poinformował, że wszystko wykona WPEC...
Pominąłem wiele innych "kwiatków": rozmów, pism, "puszczanych w obieg" informacji. Mam dość. Dwa tygodnie temu złożyłem pozew o ochronę dóbr osobistych. Świadkiem jest m.in. wiceprezes spółdzielni. On też ma dość tego zarządu; obiecał, że potwierdzi moją wersję: rozmowa była spokojna, a ja nie twierdziłem, że reprezentuję wspólnotę. Mój pozew liczy 13 stron, a załączniki (jest ich 26) to 49 stron. Pozew weryfikowała dwójka prawników, radca i adwokat. Mieli drobne uwagi, które zastosowałem. Mam nadzieję, że przy okazji tego procesu "wypłyną" inne sprawy - te, które są "trzonem problemu". Służą temu pewne sformulowania w pozwie, celowo kierujące uwagę sądu na załączone dokumenty, jak też na słowa, które padły podczas poprzednich rozpraw.
Z pewnym wątpliwym dokumentem otrzymanym od zarządu poszedłem do prokuratury. Czy podejmie działania - nie wiem, ale co szkodzi spróbować? Mam nadzieję, że tak, bo do dokumentu dołączyłem stosowną opinię biegłego.
Nie zostawię tej sprawy, poświęciłem jej niezliczone godziny pracy, sporo pieniędzy, również zdrowia. Nie chodzi mi o odwet, stawianie na swoim - nie. Chodzi o elementarne ludzkie zasady, o uczciwość, prawdę, sprawiedliwość...
Walczysz z wiatrakami. Szkoda twojego zdrowia. Na głupotę wspólnotową nie ma lekarstwa.
To co cię razi, z czym nie możesz się pogodzić, tam gdzie dostrzegasz przekręty itd... dla większości jak widzisz (i to nie tylko w twojej wspólnocie) - nie ma to znaczenia, nie razi ich, lubią być robieni w balona bo tak ich życie nauczyło, że ich robią, takie jest społeczeństwo nasze i tacy są właściciele we wspólnotach.
Dużo wody w Wiśle musi spłynąć aby zmieniła się ta mentalność.
Olej to - wiem, że to ciężko, tak przy twoim charakterze ale naprawdę szkoda zdrowia. Kto to będzie czytał???
Nie powiedzieli ci prawnicy, że sędzia czyta najwyżej "pół pierwszej strony".
To, że masz rację i że wszyscy ci ją przyznają wcale nie oznacza, że na sali sądowej twoja racja wygra.
Tu nie ma wielkich spraw, nie ma przestępstw - są "drobne nieprawidłowości" wynikające z braku umiejętności zarządzania się własnym majątkiem - takie (podobne) zdanie usłyszysz. To są zbyt ambitne cele - życia ci nie starczy.
Przemyśl to wszystko na spokojnie i .....naprawdę olej mimo wszystko!
Ja ci to mówię, zaprawiona "w bojach wspólnotowych", na podwórkach, w prokuraturach i salach sądowych, która niejedną gorzką pigułkę musiała przełknąć choć były i zwycięstwa.
No cóż, niewątpliwie mieszkasz wśród osób o nieimponującej inteligencji, a ponieważ życzę ci dobrze to pozwolę sobie rozpisać się w sprawie procesu o ochronę dóbr osobistych, bo widzę, że sprawa znowu dryfuje w niewłaściwym kierunku.
Mam wrażenie, że chcesz za wszelką cenę wykazać, że masz rację w sprawie c.w.u. - ale proces o ochronę dóbr osobistych, nie jest miejscem na takie wyjaśnienia. Dobrze by było, abyś był świadomy faktu, że nie ma znaczenia czy ty masz rację w tym sporze czy nie - wbrew pozorom, w tym przypadku, to nie jest kwestia, od której będzie uzależniony wyrok. Jest tak dlatego, że ty i zarząd spieracie się co do przyczyn nadmiernych opłat za c.w.u., ale wszyscy jesteście nieprofesjonalistami w dziedzinie ciepłownictwa, tak więc nie można twierdzić, że wasze sprzeczne opinie na ten temat i informowanie o tych opiniach zainteresowanych stron, mają charakter celowego, złośliwego szkodzenia dobremu imieniu którejś ze stron. Stanie się to, o czym pisze biedron_ka, sąd uzna to za:" 'drobne nieprawidłowości' wynikające z braku umiejętności zarządzania się własnym majątkiem". Zupełnie niepotrzebnie dążysz do tego, że 'przy okazji tego procesu "wypłyną" inne sprawy - te, które są "trzonem problemu". Służą temu pewne sformulowania w pozwie, celowo kierujące uwagę sądu na załączone dokumenty, jak też na słowa, które padły podczas poprzednich rozpraw.' Taka taktyka to kolosalny błąd.
Aby wyjaśnić rzecz na przykładzie: jeżeli zarząd poinformował właścicieli lokali, że ty nie masz racji w kwestii przyczyn nadmiernego zużycia ciepła na c.w.u., lub poinformował o tym prezesa spółdzielni, to nie może to być podstawą do żądania przez ciebie ochrony dóbr osobistych, gdyż zarząd przedstawia swoje stanowisko w kwestiach merytorycznych osobom, które są stronami w tym konflikcie, i ma do tego prawo. Natomiast rezesłanie do firm i instytucji pisma, w którym zarząd wzywa do ignorowania pana wymienionego z nazwiska, jak najbardziej kwalifikuje się do pozwu o ochronę dóbr osobistych. Zarząd nie miała prawa wysyłać pisma o takiej treści, a ty masz prawo dowiadywać się w każdej sprawie dotyczącej wspólnoty, chociażby na podstawie art. 14 uowl "Każdy właściciel lokalu ma prawo i obowiązek współdziałania w zarządzie nieruchomością wspólną."
Innymi słowy, możesz żądać ochrony dóbr osobistych jeżeli rozpowszechniano o tobie informacje nieprawdziwe lub nawet prawdziwe, ale do osób nie związanych ze sprawą i w sposób mający na celu poniżenie twojej osoby, ale nie możesz żądać takiej ochrony w sprawach dotyczących sporów merytorycznych, nawet jeżeli druga strona nie miała racji.
Mieszanie do procesu o ochronę dóbr osobistych zagadnień z dziedziny ciepłownictwa, nie wyjdzie ci na dobre, a w dodatku, podczas rozprawy sędzia może przerywać twoje wywody jako zbędne w tej sprawie, pomijać wnioski dowodowe, co całkowicie rozbije twoją taktykę procesową. Nie przekombinuj tego procesu.
Jeżeli więc chcesz ochrony przed skutkami stwierdzenia, że przez ciebie spółdzielnia wypowiada umowę, to w porządku; jeżeli chcesz ochrony przed skutkami bezprawnego pisma zarządu o ignorowaniu cię, to też w porządku; ale jeżeli będziesz się dowodowo koncentrował na kwestiach ciepłownictwa to przegrasz proces, bo nie o to w nim chodzi. Szczerze radzę ci weź adwokata, zwłaszcza, że to ważna sprawa dla ciebie prywatnie, dla twojego wizerunku - bo jeśli przegrasz, to powstanie wrażenie, że zarząd miał rację we wszystkim co mówił o tobie.
P.S.
Mam nadzieję, że pozew jest przeciwko osobom x, y, z, a nie przeciwko "zarządowi wspólnoty w osobach x, y, z".
Ja tylko mam nadzieję, że sędzia będzie mądry i zapyta: O co właściwie chodziło w tym sporze, od którego wszystko się zaczęło? Przecież powód oferował wspólnocie prywatne środki, czym więc zaszkodził? Ale jeśli takie pytanie nie padnie, to trudno. Ja nie będę przeć w tym kierunku.
Miałem prawnika. Był dobrym, sumiennym i życzliwym człowiekiem. Zmarł nagle w połowie stycznia. Szukałem kogoś innego, ale... zazwyczaj grzecznie mi odmawiano. W końcu znalazłem adwokata, który dokładnie przejrzał mój pozew o ochronę dóbr osobistych i wskazał, co poprawić. Wyjaśnił mi spokojnie, że sprawa jest złożona, wielowątkowa, wymagająca "wgryzania się" w szczegóły - ale jej waga nie jest zbyt duża. Stąd pewnie ta niechęć prawników do podjęcia się reprezentowania mnie w sądzie. Poza tym - tu się uśmiechnął - pan tak dobrze zna tę sprawę, że swoją wiedzą mógłby pan w sądzie zawstydzić pełnomocnika. Cóż - chyba przesadził z tą "wiedzą", ale rzeczywiście: ja też, będąc prawnikiem, nie miałbym szczególnej ochoty na zajmowanie się czymś takim. W pełni rozumiem.
Oczywiście. To pozew przeciwko osobom prywatnym. Domagam się przeprosin na piśmie (tekst jest w pozwie), zgody na ich upublicznienie, wpłaty na cel charytatywny i zwrotu kosztów dla siebie.
Nie chcę się wdawać w dyskusję na tematy kosztów ciepła w tamtej WM. Może i są jakieś nieprawidłowości w wyliczeniach, jest droga sądowa, można udowodnić swoje racje ekspertyzami biegłych i fachowców.Ale tu mamy typowy przykład pieniactwa, które wierzę zostanie ukarane. Pozew przeciwko osobom prywatnym, którzy jako ustawowi reprezentanci WM wypełnili zlecenie członków WM o wystosowaniu własciwego pisma do instytucji, organów i firm przypominającego kto ją reprezentuję na zewnątrz to KURIOZUM. Mam nadzieję ,że sprawa nie polegnie na pierwszym posiedzeniu ale będzie się długo toczyła i wygeneruje duże koszty dla stanislawal, to może być kosztowna nauczka.:bigsmile:
Czekam na kolejne kroki pozwanych, mogą wnieść apelację.
Jedyny smutny wniosek jaki się nasuwa wynika ze stwierdzenia mecenasa: - że jednak znajomość zagadnień wspólnotowych wśród palestry jest niewielka.
Właściciel niegodzący się na bezprawie zarządzających jest sam przeciw wszystkim.
Miałeś szczęście stanislawl, że chociaż trafiłeś na rzetelną sędzię.
Brawo!