Niepotrzebna wymiana rur w pionach - co dalej?
MMmM
Użytkownik
Dzień dobry Państwu,
domyślam się po tematach, że to forum bardziej dla zarządców nieruchomościami niż mieszkańców, ale może ktoś mi pomoże. Jestem członkiem dużej wspólnoty mieszkaniowej (16 pięter, 4 klatki), została podjęta decyzja o wymianie rur w szachtach. Wymiana ta podyktowana była według zarządu ich złym stanem, kilkoma awariami (chyba trzema na cały budynek, to raczej mało jak na tak duży obiekt) oraz problemami z ciśnieniem wody na najwyższych kondygnacjach. Budynek ma 15 lat. Twierdzili, że rury są pordzewiałe i zaraz wszystkie pękną.
Pisząc w skrócie - cała wymiana poparta była ekspertyzą instytutu, ale wykonaną na poziomej rurze na poziomie garażu, czyli tam gdzie pojawia się największy osad. Część mieszkańców była na nie, część na tak, ostatecznie nikt nie miał siły zabierać się za walkę z zarządem aby rur nie wymieniać i próbować np. instalację przeczyścić albo zastosować jakieś filtry, co sugerowałby zdrowy rozsądek przed wymianą, która kosztować będzie około 1,5 miliona złotych. Do wymiany doszło, jest w trakcie. Po tym jak wycięto mi rury okazało się, że oczywiście są w doskonałym stanie, a kamień był jedynie na kolankach doprowadzających wodę do liczników, które - o zgrozo - nie zostały wymienione, tylko przeczyszczone przez pracowników i wkręcone ponownie, z tekstem - Panie ale to mosiądz, tu nie ma co rdzewieć...
Chciałbym się dowiedzieć w jaki sposób mogę teraz dochodzić jakiegokolwiek odszkodowania z tytułu błędnej decyzji zarządu o wymianie, zarzut ten będę podpierał wynikiem badań stanu rury - jeszcze ich oczywiście nie zrobiłem, ale widząc bardzo dobry stan na zewnątrz i wewnątrz jestem raczej pewien, że wynik będzie na moją korzyść.
Moje szkody to wycięta cała tylna część szafy, którą trzeba było zniszczyć aby się dostać do szachtu (pół biedy, bo przecież mogli kuć płytki...), zniszczona framuga drzwi oraz zmarnowany czas, bo zostawiają mnie z rozbebeszonym mieszkaniem dziś i wracają dokończyć po długim weekendzie majowym dopiero. Do tego dochodzi zmarnowanie moich pieniędzy i pieniędzy innych lokatorów, bo przecież 1,5 miliona złotych na wymianę nie wzięło się z lotka czy kosmosu, ale z wpłacanych pieniędzy na fundusz remontowy.
Z tego co zdążyłem się zorientować, rury wymienia się (czasem) w budynkach 50 letnich, a nie 15.
domyślam się po tematach, że to forum bardziej dla zarządców nieruchomościami niż mieszkańców, ale może ktoś mi pomoże. Jestem członkiem dużej wspólnoty mieszkaniowej (16 pięter, 4 klatki), została podjęta decyzja o wymianie rur w szachtach. Wymiana ta podyktowana była według zarządu ich złym stanem, kilkoma awariami (chyba trzema na cały budynek, to raczej mało jak na tak duży obiekt) oraz problemami z ciśnieniem wody na najwyższych kondygnacjach. Budynek ma 15 lat. Twierdzili, że rury są pordzewiałe i zaraz wszystkie pękną.
Pisząc w skrócie - cała wymiana poparta była ekspertyzą instytutu, ale wykonaną na poziomej rurze na poziomie garażu, czyli tam gdzie pojawia się największy osad. Część mieszkańców była na nie, część na tak, ostatecznie nikt nie miał siły zabierać się za walkę z zarządem aby rur nie wymieniać i próbować np. instalację przeczyścić albo zastosować jakieś filtry, co sugerowałby zdrowy rozsądek przed wymianą, która kosztować będzie około 1,5 miliona złotych. Do wymiany doszło, jest w trakcie. Po tym jak wycięto mi rury okazało się, że oczywiście są w doskonałym stanie, a kamień był jedynie na kolankach doprowadzających wodę do liczników, które - o zgrozo - nie zostały wymienione, tylko przeczyszczone przez pracowników i wkręcone ponownie, z tekstem - Panie ale to mosiądz, tu nie ma co rdzewieć...
Chciałbym się dowiedzieć w jaki sposób mogę teraz dochodzić jakiegokolwiek odszkodowania z tytułu błędnej decyzji zarządu o wymianie, zarzut ten będę podpierał wynikiem badań stanu rury - jeszcze ich oczywiście nie zrobiłem, ale widząc bardzo dobry stan na zewnątrz i wewnątrz jestem raczej pewien, że wynik będzie na moją korzyść.
Moje szkody to wycięta cała tylna część szafy, którą trzeba było zniszczyć aby się dostać do szachtu (pół biedy, bo przecież mogli kuć płytki...), zniszczona framuga drzwi oraz zmarnowany czas, bo zostawiają mnie z rozbebeszonym mieszkaniem dziś i wracają dokończyć po długim weekendzie majowym dopiero. Do tego dochodzi zmarnowanie moich pieniędzy i pieniędzy innych lokatorów, bo przecież 1,5 miliona złotych na wymianę nie wzięło się z lotka czy kosmosu, ale z wpłacanych pieniędzy na fundusz remontowy.
Z tego co zdążyłem się zorientować, rury wymienia się (czasem) w budynkach 50 letnich, a nie 15.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
rury stalowe wymienia się nawet po 12 latach, wszytko zależy od ich stanu technicznego . Rury "Plastyki" wymienia się po 50 latach .
W necie znalazłem tylko informację, że można skarżyć uchwałę, ale to do 6 tygodni i w tym wypadku to zupełnie nie o to chodzi.
Jeżeli zarząd samodzielnie taką decyzję podjął, bez uzyskania akceptacji właścicieli lokali - w co mi jak i zapewne innym trudno jest uwierzyć - byłoby to przekroczenie uprawnień zarządu i przestępstwo niegospodarności (około 1,5 miliona złotych).
Jeżeli natomiast była podjęta uchwała i to właściciele lokali zadecydowali o wymianie rur i jeżeli nie upłynęło 6 tygodni od jej uchwalenia (art. 25 ust. 1a UoWL) to masz prawo zaskarżyć taką uchwałę do sądu (art. 25 ust.1 UoWL) i przed sądem udowodnić swoje racje i poniesione czy ewentualne szkody.
Jeżeli masz dowody składaj zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa korupcji do Policji lub prokuratury a jeżeli nie masz to lepiej się nie wygłupiać.
Dowód, że rury były dobre będę jak się domyślał miał po ekspertyzie, dowodu na łapówkę oczywiście mieć nie będę, bo nie posiadam nagrań rozmów, ale dziwnym było takie naciskanie ze strony zarządu na całkowitą wymianę i kategoryczne odrzucanie pomysłów na mniej ingerujące sposoby jak czyszczenie pionów, założenie filtrów, metoda Vulcan.
Zarząd musiałby składać się z idiotów gdyby nie zabezpieczyli się uchwałą właścicieli posiadającą większość ZA wymianą rur.
W takiej sytuacji pojedynczy właściciel nie ma praktycznie żadnych szans.
Twoja prywatna ekspertyza prawnie jest nic nie warta - wartość dowodową ma ekspertyza biegłego powołanego przez sąd lub organa.
Z tym, że zarząd może się tłumaczyć, że nie było innej możliwości sprawdzenia czy zapobieżenia awariom jak wymiana itp.
Przy takiej kwocie (1,5 mln zł) w 99% przypadków ktoś od zleceniodawcy zawsze bierze prowizję czyli łapówkę 3-5% więc łatwo policzyć, że nikt łatwo "pola nie odda" i pazurami będą walczyć aby ci udowodnić, że jesteś pieniacz i nie masz racji.
Musiałbyś mieć mocne dowody (poza prywatną ekspertyzą) i dość liczną grupę właścicieli po swojej stronie a to jest raczej niemożliwe we wspólnocie bo właściciele są mocni w gębie a gdy dochodzi do konkretów żeby zeznać co i jak - zaczynają się nieprawdopodobne cyrki i....wychodzisz na g....a, sorry.
Proponuję odpuścić i piszę to nie z pozycji zarządcy, bo nigdy nim nie byłem ale jako wieloletni właściciel we wspólnocie, co nie takie przekręty widział i przeżył chociaż trochę zdrowia stracił.
jesteście ludźmi dorosłymi i nonszalancko traktujecie sprawy własności. Zarząd jest od wykonywania "poleceń" właścicieli lokali wyrażonej w uchwałach właścicieli lokali.
a ja uważam, że "lokator" nie ma nic do gadania . Decyzje we wspólnocie podejmują właściciele lokali.
. a kto im kazał zasłonić trwale dostęp do szachtu , czy pytali się czy im wolno np. administratora / Zarządcy? lub czytając w internecie . Znając życie na pewno nie , bo po co... , właściciel jest najmądrzejszy ... i basta. Aktywni się stają, gdy ktoś ich "mądrość" obnaży .
to już jest musztarda po kiełbasie ... możesz jedynie wnioskować o zmianę składu zarządu WM za niegospodarność. Musisz mieć jednak poparcie ponad 50 % właścicieli lokali liczoną udziałami w NW.
A jaki to niby przepis prawa nakazuje pytać się czy zabrania zabudować?
Właściciel lokalu nie musi się nikogo pytać - a już na pewno nie administratora ani zarządcy - na jaki kolor chce pomalować ściany w swoim prywatnym lokalu czy też gdzie jakiego typu i wielkości umieścić drzwiczki rewizyjne w zabudowanym szybie instalacyjnym w swoim prywatnym lokalu.
Proszę nie przenosić swoich dawnych spółdzielnianych nawyków na grunt wspólnot bo przecież "wspólnoty to trzeci rodzaj bytu" - cokolwiek miałoby to oznaczać według autora tej sentencji.
:cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2:
:cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2: :cactus1: :cactus2:
Nie podoba mi się to.
Niewłaściwy kaktus rozwala cały szyk.
No, ale... przymknij oczęta, zmruż szare komóry, skoncentruj się i... poczuj kolce, bo to one miały zadziałać niepięknie i niewiosennie.
Kaktusów ci u nas dostatek.
Ale... niewątpliwie jakiś pejcz by się tutaj przydał do ujarzmiania takiego jednego, rozwydrzeńca wspólnotowego.
No, po prostu brawo geniuszu.
Pojawia się jakiś MMmM. Nie ma dowodów, nie udało mu się nagrać rozmów z ukrycia, ale doskonale wie, że zarząd zarabia "na boku":
Jak to co możesz z tym teraz zrobić? No pójść po prostu z tymi zarzutami do zarządu i grzecznie poczekać, aż zrobią z tobą porządek i w ten sposób skończysz z pomawianiem i rzucaniem bezpodstawnych oskarżeń.
W zasadzie dobrze poradził Ci Gecon:
Nic dodać, nic ująć.
Z teoriami spiskowymi należało się wstrzymać.
Przy kwocie 1,5 mln naturalnym jest niestety, że paru wykonawców się obłowi, może zarząd - i to już kryminał, i lepiej jest dać zarobić inspektorowi nadzoru z reputacją, niż rzucić taką kwotę na rynek bez kontroli wykonania.
Umówmy się jednak, że zarząd nie jest klubem samobójców. Bez uchwały takiego remontu nikt nie robi.
Ile osób z tych aktywnych w internecie było na zebraniu marcowym?