Sluzebnosc przejazdu w celach komercyjnych w przypadku wspolwlasnosci obydwu dzialek.
kielbasa
Użytkownik
Witam wszystkich,
Sprawa wyglada nastepujaco:
Spadkobiercy w naszej kamienicy w Warszawie, posiadajacy wspolnie ponad 50% udzialow wlasnosci, sa tez wlascicielami podworka (wylacznie oni), na ktore nie mamy prawa wjazdu. Stoi tam tylko smietnik, z ktorego korzystamy.
Per se, sa tez wspolwlascicielami dzialki pod budynkiem.
Ow spadkobiercy postanowili przeznaczyc dzialke/podworko na platny parking - obecnie parkuje tutaj kilka aut, ale niedlugo moze ich bedzie 30,a moze 60, kto wie. Dzialka jest duza.
Pytanie - jak wyglada sprawa sluzebnosci w takiej sytuacji ? Czy prawnie jest to dopuszczalne ?
Rozumiem przejazd do dzialki, ale przejazd aut w celach komercyjnych ?
dzieki
Sprawa wyglada nastepujaco:
Spadkobiercy w naszej kamienicy w Warszawie, posiadajacy wspolnie ponad 50% udzialow wlasnosci, sa tez wlascicielami podworka (wylacznie oni), na ktore nie mamy prawa wjazdu. Stoi tam tylko smietnik, z ktorego korzystamy.
Per se, sa tez wspolwlascicielami dzialki pod budynkiem.
Ow spadkobiercy postanowili przeznaczyc dzialke/podworko na platny parking - obecnie parkuje tutaj kilka aut, ale niedlugo moze ich bedzie 30,a moze 60, kto wie. Dzialka jest duza.
Pytanie - jak wyglada sprawa sluzebnosci w takiej sytuacji ? Czy prawnie jest to dopuszczalne ?
Rozumiem przejazd do dzialki, ale przejazd aut w celach komercyjnych ?
dzieki
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Tamta dzialka jest dzialka odrebna.
I generalnie chodzi mi o to, czy takie cos jest dozwolone, jak przejazd przez inna dzialke do swojej dzialki, w celach komercyjnych, bez zadnych uzgodnien lub korzysci dla Wspolnoty (w tym wypadku).
Lokatorzy tylko, najemcy - nie jesteście właścicielami lokali w tej kamienicy?
Dlaczego piszesz w takim razie "naszej kamienicy" skoro z opisu wynika, że nie jest Wasza?
Jeżeli natomiast jesteście także właścicielami w tej kamienicy to macie również udział w podwórku - chyba, że kupowaliście lokale w budynku po tzw obrysie (dość częsty przypadek w Wawie)? Czyli razem z Wami są współwłaścicielami tej działki czy Wy też nie jesteście właścicileami nawet tej działki pod budynkiem?
Sorry za te pytania ale żeby odpowiedzieć konkretnie (a nie zgadywać) musimy znać precyzyjnie stan prawny. Wspólna dla kogo? kto jest właścicielem tej bramy (rozumiem że to brama w budynku umożliwiająca wjazd na ich podwórko)? Dozwolone to mało powiedziane - czasami jest to konieczne i najczęściej takie zapisy (o służebności przechodu lub przejazdu) umieszcza się w KW i AN. Jeżeli zaniedbano i takich zapisów brak a jest taka konieczność (bez względu na komercyjność) to istnieje cała procedura uzyskania takiego zapisu aby właściciele (użytkownicy) działki bez dostępu mogli do niej bez przeszkód przechodzić lub przejeżdżać.
Kamienica zostala odbudowana w duzej czesci, po wojnie, miasto przejelo ją dawno temu.
Niektorzy z nas kupili mieszkania od gminy, reszta mieszkan, tych niewykupionych, zostala w 2010r przejeta przez 'Spadkobiercow', ktorzy sie odnalezli po latach - oni maja teraz wiekszosc udzialow w nieruchomosci, ok.60%, ale lokale sa niepodzielone/niewyodrebnione, przynajmniej w duzej czesci -nie maja osobnych ksiag wieczystych, moga glosowac zatem jednym glosem (jest ich 7 osob) - to juz ustalil sad po dwoch latach naszych przepychanek z nimi.
Do nich nalezy tez dzialka-podworko. I tylko do nich.
Poniewaz i my i oni sa wlascicielami udzialow w budynku, to oni sa tez jednoczesnie wspolwlascicielami dzialki pod obrysem budynku. W tym ze budynku jest brama, przez ktora wjezdza sie na ow podworko..
Tyle wyjasnien. Jak wiec z Waszego punktu widzenia to wyglada?
Umowne dot. służebności odpłatnej raczej tylko teoretycznie, bo w praktyce spadkobiercy decydują po obydwu stronach.
Musieliby umówić się praktycznie sami z sobą.
A nie możecie się umówić, że oni robią komercyjny parking, ale wy możecie tam parkować i ustanawiacie służebność nieodpłatną na powiedzmy kilka lat?
Spotykacie się w pół drogi i wszystko się upraszcza. Jedynym papierem umowa, zero bieżących rozliczeń.
Problem polega na tym, ze spadkobiercy (ktorzy w ogole tu nie mieszkaja), prowadza z wlascicielami permanetna wojne, glownie za sprawa przedstawicielki spadkobiercow, ktora mieszka gdzies w Warszawie. Reszta z nich mieszka po swiecie, nikt ich nie widzial. Dotychczas przez 5 lat mydlili wszystkim wlascicielom oczy, wraz z przez siebie ustawionym Administratorem, ze nie mozemy glosowac 1 wlasciciel 1 glos i przeglosowywali wszystko glosujac na zebraniach udzialami. Dopiero kiedy udowodnilismy po 2 latach, ze oni maja jeden glos jako calosc, niepodzielone lokale i niepozakladane osobne ksiegi wieczyste, mamy jakakolwiek moc sprawcza. Ale to trwalo, byly 2 sprawy sadowe, zaskarzali uchwali i przegrali juz dwukrotnie.
Jezeli mowisz, ze musieliby sie umowic sami ze soba, to chyba tez tak nie do konca. Bo na takie cos powinna powstac uchwala, czyz nie? A jezeli bysmy zaglosowali 1/1, to ich przeglosujemy...tylko pytanie, czy oni takiej sluzebnosci wlasnie nie ustala sadownie, i nie dostaniemy nakazu 'przepuszczania' ich, oraz innych aut przez brame.
Widzę że problem papierologii nie jest problemem, bo jest administrator.
Możecie się więc swobodnie ponaparzać w sądzie po raz trzeci, a potem nawzajem obłożyć papierami związanym z rozliczeniami odpłatnej służebności, odpłatnego parkowania, wynagrodzenia administratora za produkcje papierów w obydwie strony, zwrotu kosztów sądowych, a na końcu z windykacją zaległości za opłaty za parkowanie lub za służebność.
Macie zatem doskonałe warunki do komplikowania sobie życia i to całymi latami.
Administrator niech już szykuje grube segregatory.
Historia dluga, bardzo. W kazdym razie jest nowy, ktory na sprawe potrafi patrzec juz z innej troche perspektywy, bardziej obiektywnie.
Każdą uchwałę można zaskarżyć, z każdą uchwałą można latać do co raz wyższych instancji, po to żeby stan spraw po pięciu latach wrócił do punktu wyjścia.
Tylko umowa, po jednej stronie wspólnota reprezentowana przez zarząd, po drugiej współwłaściciele działki reprezentowani przez wojownicza pełnomocniczkę.
Także unikałbym fikcji, że właściciele kamienicy w formie uchwały upoważniają zarząd, lub dwie osoby z grona, do zawarcia umowy z sąsiadami.
Zresztą wiesz lepiej że pełnomocniczka skoro z gatunku jest wojownicza, to najprawdopodobniej i tak żadnej uchwały nie zagłosuje.
Skoro oni mają większość udziałów w kamienicy i działce pod kamienicą oraz są właścicielami sąsiedniej działki to przecież nie będą od siebie żądać służebności. To tak jakby mąż od żony żądał pozwolenia na przechodzenie przez wspólny przedpokój.
Nie widzę w tym sensu prawnego aby właściciel jednej działki (także spadkobiercy) żądał (ustanawiał) dla siebie służebności przejścia (przejazdu) dla swojej (tylko spadkobiercy) drugiej działki, bo idiotyzmem byłoby gdyby sam sobie udzielił takiej zgody.
Niestety nie widzę tu możliwości jakiejkolwiek walki w tej sprawie. Jedynym rozwiązaniem jest wystąpienie o wykupienie przez wspólnotę kawałka działki sąsiedniej aby zapewnić funkcjonowanie waszej wspólnoty skoro jest tylko po obrysie działka.
Być może to jedyny sposób dotarcia do tej działki, więc sąd może się nie przychylić.
Jeżeli pozostali właściciele się zgadzają, ale chcieliby pobierać wynagrodzenie i nie mogą porozumieć się - również występują do sądu.
Jest wiec naturalna koleja rzeczy, ze powodowaloby jej zuzywanie (chociazby wymiana teleskopow), niszczenie nawierzchni itp.
To czesc wspolna, czyli konserwacja jej jest oplacana z pieniedzy wspolnotowych....i tu wedlug mnie jest problem i ta watpliwosc, bo Wspolnota nie ma zadnych korzysci z wynajmu tamtej dzialki na parking.
Dlatego stanowisko Gecona mnie nie przekonuje.
Jak sam przyznajesz wam (pozostałym właścicielom) nie chodzi o służebność ale o pieniądze.
O typową polską zawiść - "jakim prawem tamci mają zarabiać a my z tego nic nie mamy".
Poradziłem co powinniście zrobić (bo to najprostsza droga) i stalibyście się również właścicielami podwórka, przynajmniej jego kawałka.
Jeżeli ta rada nie przekonuje to pozostaje użeranie się o złotówki w sądach - napisz tu na Forum za kilkanaście lat - ile straciliście na tym.
Chodzi o to, ze jest to kolejna okazja dla spadkobiercow, do wykorzystywania pieniedzy wspolnotowych do wlasnych celow. To nie chodzi tylko o brame, ale generalnie o zasade i to, co sie u nas dzieje.
Wykupienie dzialki ok, ale nie sadze, zeby chciala cokolwiek odsprzedac.
Lata wojenek podjazdowych? To zakończcie już wojenki, bo życia wam nie starczy na nie.
Nie sadze wiec, zeby chcieli zalatwiac cos polubownie. Raczej beda twierdzic, ze moga przejezdzac przez brame i koniec, tak jak glosza wszem i wobec, ze 'my mieszkamy w ich mieszkaniach'.
No bo mogą! Takie ich prawo.
Wam pozostają: - żeby mogło coś wam skapnąć.
Żaden sąd za Was tego nie załatwi.