zarząd terrorystów
władek123
Użytkownik
Kłaniam się,
mam pytanie,w zarządzie naszej Wspólnoty mamy człowieka (właściciela lokalu), który od 2 lat już nie mieszka w bloku oraz człowieka, który nie ma o niczym zdania i wszystkiemu przytakuje.
Problem jest, że w części wspólnej tj. w pomieszczeniach starej pralni oraz suszarni mamy urządzoną rowerownie i wózkownię - to w jednym pomieszczeniu a drugie stoi puste. Stało i pomyślałem, że wstawię tam kilka moich rzeczy. Nic nikomu nie przeszkadzało, stało raczej poukładane w rogu i pod ścianą pomieszczenia, nie barykadowało przejścia, pomieszczenia lub dostępu do okna lub samego pomieszczenia.
Pytanie zrodziło się, kiedy 3 mieszkańców naszej wspólnoty postanowiło, że tam nic nie może stać, że jest to wbrew przepisom pożarowym i bezpieczeństwa. Zgłosili to do administratora, a ten postawiony pod ścianą kazał mi wszystko wywieźć.
Czy nie mam prawa do użytkowania w ten sposób i w tym zakresie wspólnego pomieszczenia?
Nasz blok składa się z 2 klatek(a i b - razem to jedna wspólnota mieszk.) i w drugiej która też ma pralnię i suszarnię, mieszkańcy przechowują co chcą, natomiast u nas ta trójka terroryzuje całą klatkę, czyli 9 rodzin?
Co robić? z góry dziękuję za podpowiedź, pozdrawiam
mam pytanie,w zarządzie naszej Wspólnoty mamy człowieka (właściciela lokalu), który od 2 lat już nie mieszka w bloku oraz człowieka, który nie ma o niczym zdania i wszystkiemu przytakuje.
Problem jest, że w części wspólnej tj. w pomieszczeniach starej pralni oraz suszarni mamy urządzoną rowerownie i wózkownię - to w jednym pomieszczeniu a drugie stoi puste. Stało i pomyślałem, że wstawię tam kilka moich rzeczy. Nic nikomu nie przeszkadzało, stało raczej poukładane w rogu i pod ścianą pomieszczenia, nie barykadowało przejścia, pomieszczenia lub dostępu do okna lub samego pomieszczenia.
Pytanie zrodziło się, kiedy 3 mieszkańców naszej wspólnoty postanowiło, że tam nic nie może stać, że jest to wbrew przepisom pożarowym i bezpieczeństwa. Zgłosili to do administratora, a ten postawiony pod ścianą kazał mi wszystko wywieźć.
Czy nie mam prawa do użytkowania w ten sposób i w tym zakresie wspólnego pomieszczenia?
Nasz blok składa się z 2 klatek(a i b - razem to jedna wspólnota mieszk.) i w drugiej która też ma pralnię i suszarnię, mieszkańcy przechowują co chcą, natomiast u nas ta trójka terroryzuje całą klatkę, czyli 9 rodzin?
Co robić? z góry dziękuję za podpowiedź, pozdrawiam
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Mój problem zaczął się właśnie wtedy kiedy postanowiłem przechowywać rzeczy w nieużywanej pralni pomieszczeniu.
Najpierw żyli starzy właściciele, a teraz poumierali, są nowi, często jest także wyjechali za granicę i zwyczajnie mają lokatorów-najemców, a sprawy Wspólnoty "w 4 literach".
Tak w naszym bloku jest 18 mieszkań, z czego 6 niewykupionych - zasoby komunalne, 28% udziału.
W mojej klatce obecnie mieszka 4 właścicieli reszta to najmecy - w zarządzie siedzi jeden z właścicieli, który się wyprowadził 2 lata temu, ale dalej robi na złość :)
Nie mieszka, ale to nie oznacza, że nie ma tam lokalu.
Czy to pomieszczenie nie jest wykorzystywane na zebrania właścicieli lokali ?
Członków Zarządu można w każdej chwili zmienić. O tym przeczytasz w ustawie o własnosci lokali .
rozumiem Cię Martins, ale w mojej sytuacji było tak, że jedno pomieszczenie przemianowaliśmy na wózkownię i rowerownię i w zasadzie nikt nie używa poza jedną osobą tego pomieszczenia, a w drugim większym pomieszczeniu nikt nic nie robił - z uwagi na to że to była stara pralnia i ma odpływ połączony ze studzienką i jak idzie zmiana pogody lub jest obfity opad to często zdarza się, że tam wybijają fekalia. Reasumując pomieszczenie zupełnie nie było użytkowane - zatem zająłem kąt 2mx 1,5m i na stoliku pod przykryciem schowałem sobie rzeczy po dzieciach, których mi było szkoda i których nie zdążyłem rozdać. Generalnie prawo wspólnotowe pozwala na proporcjonalne i solidarne użytkowanie części wspólnych, chyba do tego one powinny służyć?
ponadto taka sama sytuacja dotyczy chyba ogromnej powierzchni naszego strychu?
członek zarządu trzymał tam przez 2,5 roku meble na rozścielonym dywanie (kanapa, fotele, poduchy, ramy od obrazów) oraz karton ze styropianem po lodówce - nagle przed spotkaniem Wspólnoty w 2017 roku wywiózł wszystko i oszkalował innego sąsiada który odziedziczył mieszkanie po zmarłej babci, że on tam trzyma graty, to chyba nie w porządku że on mógł, a inni nie mogą?
z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam
ps.
przypomnę tylko, że jesteśmy małą Wspólnotą, bo 18 rodzin, stąd nie rozumiem tej sytuacji, sądziłem, że żyjemy jak w rodzinie i nawzajem sobie pomagamy a nie kłócimy i szczujemy na siebie na wzajem?
zgodnie z prawem jesteście "dużą" wspólnotą mieszkaniowa patrz ustawa o własności lokali
popraw mnie jeśli się mylę, pozdrowienia
No ja rozumiem, jakby byli inni ludzie to pewnie nikomu by nie przeszkadzało, ale znajdzie się jeden taki, któremu przeszkadza i może mieć pretensje że lokal jest nieużywany zgodnie z przeznaczeniem. Mimo, że nie będzie z tego korzystał to będzie się o to kłócił. Zwykła złośliwość.
to jest prawidłowe działanie ...
po 2 kasander ma rację w sprawie martinsa - prawo wspólnotowe w dużej mierze opiera się na kc, a to oznacza, że jeśli ktoś coś przetrzymuje, to jest jego własność i nie można tym rozporządzać. należy skorzystać z alternatywnych dróg np. pisma, ponaglanie, ewentualne interwencje organów za powiadomieniem wszystkich zainteresowanych, a nie za plecami.
administrator nie jest w kompetencjach, aby coś zabierać, bo ktoś inny mu kazał - prawo wspólnotowe stanowi, iż żadna uchwała nie może działać wbrew jakiemukolwiek członkowi wspólnoty.
wspólnota bowiem, nie jest osobowością gdzie rządzi się mniejszość lub silniejszy - są określone prawa i obowiązki, i dlatego nie można łamać lub naruszać praw innych (ani ich dóbr), ot pomyślałem na podstawie tego co znalazłem w internecie :)
pozdrawiam
U mnie chcą rozbierać ogrodzenie na własny koszt ogródka (mimo uchwały, grunt nie podlegający pod wspólnotę i moja własność -ogrodzenie drzewka itp. )...mogę ich podać do sadu o zniszczenie mojego mienia.dewastacje...i wezwać policje...a potem możne odszkodowanie...
Własność to Własność..powinni sami to wyrzucić bo potem same kłopoty. Swoja droga nikt nie szanuje prawa.
1. sama
2. wojując
Musisz znaleźć wśród sąsiadów choć ze dwie osoby, które będą działały razem i choć jedna z nich wejdzie do zarządu.
Teraz macie zarząd jednoosobowy?
Ta 70-latka chce być w zarządzie? Może ją to męczy i chętnie ustąpi ci miejsca?
Gadaj z sąsiadami, choćby pod śmietnikiem, daj się poznać i polubić.
Za żadne skarby nie wspominaj o zmianie administratora, nie narzekaj na niego. Tylko bezosobowo, że można by coś poprawić, zrobić taniej, lepiej
Tylko dyplomacja.