Udzielanie odpowiedzi przez zarząd WM na pisma wlaścicieli lokali
elan124
Użytkownik
Jak zmusić zarząd wspólnoty mieszkaniowej do pisemnej odpowiedzi na pisemne pytania właścicieli lokali ?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Więcej na ten temat w artykule: "Obowiązki zarządu wspólnoty mieszkaniowej – udzielanie odpowiedzi na pisma właścicieli lokali"
na stronie czasopisma Zarządca Portal Informacyjny:
http://www.zarzadca.pl/pytania-i-odpowiedzi/69-prawo/729-obowiazki-zarzadu-wspolnoty-mieszkaniowej--udzielanie-odpowiedzi-na-pisma-wlascicieli-lokali
Ale jakbym dostała sformułowane tak, jak często tu widzę na forum - nie konkretne, ze słabą znajomością problemu - to bym się umówiła na rozmowę.
Niestety, bardzo często mieszkańcy nie znają uowl...
Wichrzyciele namolni, który piszą , piszą i piszą są traktowani, jak powietrze.
Wspólnoty najczęściej działają wg zasady im mniej papierów tym lepiej ... na tzw "gębę".
to nie znaczy/wynika , że ma dostać odpowiedź na pismo , może jak się zjawi do siedziby Zarządu/Administratora , to dostanie dokumenty WM do WGLĄDU.
Zarząd decyzje podejmuje samodzielnie i za nie odpowiada przed właścicielami .
Łatwo coś zmajstrować i nie brać za to odpowiedzialności, bo tak doradził elan124 .
Zarząd WM może, ale nie musi uznać takiego "doradztwa czy uwag" (art. 27;art. 29) , nawet w formie pisemnej i nie musi (jak na razie) odpowiadać na pisma.
Z tych czynności właściciele lokali mogą ewentualnie Go rozliczyć, na zebraniu sprawozdawczym; przy udzielaniu absolutorium.
http://www.zarzadca.pl/pytania-i-odpowiedzi/69-prawo/729-obowiazki-zarzadu-wspolnoty-mieszkaniowej--udzielanie-odpowiedzi-na-pisma-wlascicieli-lokali.
Wynika z tego artykułu, że "obowiązek udzielenia odpowiedzi na pisma członków wspólnoty nie został określony wprost w ustawie o własności lokali, jednak wynika pośrednio z jej przepisów, a to z treści art. 27 uowl, zgodnie z którym każdy właściciel ma prawo i obowiązek współdziałania w zarządzie nieruchomością wspólną, czy art. 29 uowl w zakresie dotyczącym prawa kontroli działalności zarządu lub zarządcy (któremu zarząd powierzono w trybie 18 uowl).
Powyższym uprawnieniom odpowiadają obowiązki zarządu (zarządcy), w tym obowiązek udzielenia wyjaśnień w odpowiedzi na pismo właściciela lokalu dotyczące zarządu nieruchomością wspólną.
Udzielenie odpowiedzi na pismo właściciela lokalu jest zatem obowiązkiem zarządu (zarządcy, któremu powierzono zarząd nieruchomością wspólną w rozumieniu art. 18 uwl), przede wszystkim ze względu na treść cytowanych powyżej przepisów (art. 27 uwl i art. 29 uwl)".
Pozostaje możliwość uwzględnienia tego obowiązku w regulaminie pracy zarządu - o ile wspólnota ma takowy uchwalony, a wtedy w nim - pod groźbą natychmiastowego odwołania zarządu lub poszczególnych jego członków - ten obowiązek wymuszać. Wariant jednak jest teoretyczny, złudzeniowy i niepraktyczny, ponieważ z punktu wiedzenia przeciętnego członka zarządu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
A więc... pat, a do sądu z tym przymuszaniem do poprawności, biegać zdecydowanie się nie opłaca. :cool:
Tak jak obowiązkiem każdego właściciela lokalu jest udział w zebraniach właścicieli lokali . A jak nie bierze udziału, to co takiemu właścicielowi zrobisz? . NIC.
Podaję artykuły: art. 27 uowl i art. 29 uowl.
Paragrafu niet, choćby ze świecą szukał.
Kto zastawia sidła, sam w nie wpada, panie elanie124. :tooth:
Nie ma obowiązku - jak widać - przebywania właściciela lokalu na zebraniach. Zamiast przebywać na zebraniu, właściciel może - w tym czasie, jak widać - spokojnie przebywać w swoim lokalu i wylegiwać się w wygodnym fotelu.
Tego samego dnia bądź później, właściciel - po zapukaniu do drzwi członka zarządu WM zbierającego głosy drogą indywidualną - powinien otworzyć drzwi, podpisać się pod uchwałą, a tym samym wykonać Pani Haneczko, przyjemny obowiązek współdziałania w zarządzie nieruchomością wspólną...
P.S. A swoją drogą, wypada chodzić na zebrania wspólnoty.
Zaprzeczasz sam sobie. Ten artykuł niczego nie dowodzi w kwestii obowiązków - to tylko rozwiązanie dotyczące sposobu podejmowania uchwał.
Powinien czy ma obowiązek? :cool:To zasadnicza różnica, Panie elanie124. :tooth:
Wcześniej była mowa o obowiązku odpowiadania na pisma właścicieli, a następnie - w odniesieniu do zebrań właścicieli lokali obowiązek zaniknął i... w sprawie zrobiło się takie e-lanie.
Kto zastawia sidła, sam wpada, jak śliwka w kompot - pani Hane-czka...
Odpowiedź może być ustna. A jak sąsiad nie zechce umówić się na rozmowę, to jego problem, nie zarządu.
Odpowiedź może też zaczynać się od stwierdzenia, że zarząd nie rozumie pytania.
Właścicielem jest gmina, więc tam kieruj zacietrzewionych.
Rozumiem. A co z osobami z rodziny właścicieli, wspólnie zamieszkującymi z nimi w lokalu, ale nie posiadającymi pełnomocnictw (rodzice, czyli właściciele nie są zainteresowani jątrzeniem)?
Przepis jednoznacznie stanowi, iż zarząd reprezentuje wspólnotę w stosunkach z poszczególnymi właścicielami a nie z najemcami, czy mieszkańcami, ci powinni zwracać się do właścicieli lokali, które zajmują.
Pozostaje jednak sprawa kultury osobistej i wzajemnej życzliwości.
Ale jest problem --> ile czasu ma zarząd na odpowiedź?
W notatkowych wypisach mam takie wyjaśnienie sprawy terminu:
[..........]
Odpowiednich regulacji dotyczących terminu udzielenia odpowiedzi na pisma należy poszukiwać w kodeksie cywilnym, w przepisach regulujących termin wykonania zobowiązania.
Art. 455 kodeksu cywilnego stanowi, że "jeżeli termin spełnienia świadczenia nie jest oznaczony ani nie wynika z właściwości zobowiązania, świadczenie powinno być spełnione niezwłocznie po wezwaniu dłużnika do wykonania."
Zatem na pismo należy odpowiedzieć "niezwłocznie".
Pomocne piśmiennictwo:
[....] "Termin niezwłocznie oznacza termin realny, mający na względzie okoliczności miejsca i czasu. Nie można go utożsamiać z terminem natychmiastowym. Brak też podstaw do uznania, że w typowych sytuacjach, gdy z okoliczności nic innego nie wynika, należy przyjmować, że spełnienie świadczenia oznacza spełnienie w terminie 14 dni od wezwania (tak np. nietrafnie SN w orz. z 28 maja 1991 r. II CR 623/90, LexPolonica nr 319920). Przy ocenie bowiem omawianego problemu nie można pomijać wskazań zwartych w art. 354 par. 1 i art. 355. W praktyce czas niezbędny dłużnikowi do niezwłocznego wykonania zobowiązania kształtować się będzie niejednolicie. Spełnienie świadczenia stosownie do wezwania uzależnione może być nieraz od przedsięwzięcia różnych, zawiłych często, czynności natury kasowej i księgowej."[....]
Komentarz do kodeksu cywilnego.Księga trzecia.Zobowiązania, t. 1, G.Bieniek, H. Ciepła, S. Dmowski, J. Gudowski, K. Kołakowski, M. Sychowicz, T. Wiśniewski, C. Żuławska, Wydawnictwo LexisNexis, Warszawa 2008, s. 688 - 689.
[...........]
Wniosek z powyższego mam taki:
nie ma narzuconej górnej granicy czasowej dla odpowiedzi zarządu na pismo, sprawa jest wybitnie "wyczuciowa". Intuicyjnie: przy braku odpowiedzi wypada podganiać zarząd powiedzmy po... miesiącu (?).
Zgadzacie się z takim punktem widzenia?
czyli Zarząd jest DLUŻNIKIEM dla członka WM??? Przestań się ośmieszać.
A w morzu dyskusji/tematów na forum nie widze jakiejs żelaznej konkluzji w sprawie: ile max czasu ma zarzad na odpowiedz? A jeśli nie ma - dlaczego nie ma.
Prawnik.
(nie mowiąc o tym, że ja tylko przyjąłem za subiektywnie korzystną uwage ZARZĄDCY, że zarząd w ogole musi odpowiadać na pisma ludzi z WM. Bo to tez na forum sprawa dyskusyjna.
A jeśli zarządy przyjma za korzystną dla siebie sumaryczną wersję: brak obowiązku odpowiedzi na pisma + zero limitu czasowego, to IMO jest dzicz, WM wybiera demokratycznie (!) kaganiec)
Tez prawnik by się zdał.
Niestety, jak sie demokrację/niezależność pcha do dołu, to nie można na zbyt luźnych zawiasach... Naturą jest degeneracja/zła wola dopiero co wybranych "wybrańców" (zarządy, ale za tym administratorzy zakontraktowani...) i prawo nie powinno dawać pola do popisu dla ich instynktów. A daje.
finał jest taki, że (przykladowo): piszesz pismo do zarządu, zadajesz pytanie, w razie potwierdzenia tezy zawartej w pytaniu - prosisz o potwierdzający odpowiedź skan stosownego dokumentu (mailowo). Jest epidemia, kontakty osobiste ograniczame, stąd - skan. I co? Możesz go nigdy nie dostać Co więcej: parę miesiecy temu mój znajomy dostał w odpowiedzi pytanie --> "po co panu ten dokument"? [jasne, można do sądu
A dla skonstruowania wlasciwych obostrzeń prawnych w relacjach własciciel mieszkania <--> zarzad WM wystarczy zerknąć w strone ustawy o dostepie do informacji publicznej, jako INSPIRACJI (podkreslam, jako inspiracji). Tam musi byc odpowiedz, musi byc w takim i takim czasie, a jeśli nie ma, bądź jest odmowa - to....
Prawo we wspólnocie tworzą właściciele lokali . UoWL jest tylko fundamentem. Właściciele powinni sobie dopracować , uszczegółowić swoje zasady obowiązujące w danej WM . tzw Regulamin Wspólnoty Mieszkaniowej i przyjąć go uchwałą.
Dlaczego ? bo każda WM jest inna, ma inne uwarunkowania techniczne , skład osobowy właścicieli lokali , potrzeby ...
(btw: takiego stanu rzeczy rozgarniety czlowiek nie toleruje. Nie można najpierw wybierać do zarządu wm , by ktoś nas reprezentował, a potem tolerować, że ma nas w ^&$&^#%$# i uważać, że tak jest, bo tak jest)
Wprowadzenie urzędowego terminu zawitego dla odpowiedzi na pismo uznaje się za fundament nowoczesnej biurokracji. Bez tego nie byłoby urzędów jakie dziś mamy i jakie wprowadzono już za Bismarca.
Na pewno nie tolerowałbyś sytuacji, że twoja wspólnota staje się powoli urzędem i na co dzień stosujecie wprost lub pośrednio przepisy kpa.
Ustawa ma sporo wad ale jej niewątpliwą zaleta jest to że nie czyni ze wspólnoty urzędu kontroli na właścicielami, a członków zarządów gryzipiórkami trzymającymi się terminów zawitych itp.
Tylko desperaci albo narwańcy wprowadzają nadprocedury do wspólnoty.
Dlatego obowiązek udzielanie odpowiedzi na pismo wynika z przepisów tylko pośrednio i nie ma tam mowy o terminach. Jest o tym mowa w drugim poście tego wątku.
Ale IMO gubisz w tym pędzie racji coś, co w każdym zbiorze praw nadanych/otrzymanych można nazwać roboczo "bezpiecznikami".
Pytanie: ile i w jakim miejscu powinno zakładać się w regulacjach prawnych bezpieczniki? Bo stanowiący prawo zawsze je zakładają. Ale też zawsze można dyskutować: czy założyli wystarczającą ich liczbę, czy we właściwym miejscu. I w ogóle: czy z tym prawem „bezpiecznikowym” da się żyć...
Problem jest podobny do problemu działania obwodu elektr.: działa, ma ileś tam bezpieczników, jest ok. Ale co jakiś czas trrrach - i to w tym samym miejscu. Przepala się. Więc dokłada się bezpiecznik w miejscu niewątpliwym. Bo było go dokładnie w tym miejscu brak.
Zejdźmy na glebę -- > WM.
Jednym z (mikro)bezpieczników jest prawo pojedynczego właściciela mieszkania do kontroli zarządu. IMO to jest bezpiecznik. Bardzo dobry pomysł + wiem, co miał na myśli ustawodawca instalując go.
Ale może to jest bezpiecznik nadmiarowy? Przecież bez tego bezpiecznika/kontroli ten układ tez działa - zarząd organizuje remonty, uklepuje dachy, śmieci wywożą.... - jest ok. Po co kontrola? Np., ale to tylko przykład -> możliwość najogólniej pojętych nadużyć finansowych, albo itp. itd. Zarząd dysponuje kasą także pojedynczego właściciela mieszkania, on (współ)płaci – więc w cywilizowanym kraju musi mieć kontrole nad tym, za co (współ)płaci. Czyli wiemy skąd pomysł na bezpiecznik pt. kontrola zarządu.
Ale może powinno być tak, że tego bezpiecznika/prawa do kontroli zarządu nie powinno być jako narzuconego przez ustawodawcę i to sama WM powinna mieć prawo jego wprowadzenia? Hę? Bo czy jest gdzieś dowód na to, że to ustawodawca musi narzucić prawo do kontroli i nie może to być tylko i wyłącznie wola WM? Nie ma takiego dowodu.
To dlaczego jest ten bezpiecznik (kontrola zarządu) narzucony "z góry"? Ano dlatego, że ustawodawca wie (powinien wiedzieć...), że struktury społeczne maja skłonność – wręcz naturalną - do degeneracji. I najprawdopodobniej po pewnym czasie działania WM ktoś, kto zechce skontrolować np. to, jak jest wydawana także jego kasa - usłyszy "spadaj!". To wie przewidujący ustawodawca.
Dlatego założył taki bezpiecznik, tzn. prawo do kontroli.
Idźmy dalej:
właściciel mieszkania zabiera się - w formie pisma do zarządu - za kontrolę --> w formie pisemnej prosi np. o kosztorys wynikowy reperacji dachu. O scan, xero prosi. Żeby mu podesłać. Może? Może. Forma kontroli nie jest wszak narzucona. Ma prawo wglądu do dokumentów WM.
I tutaj zaczyna się pierwszy problem. Zarządy wiedzą, że prawo do kontroli jest, ale... nie widzą w narzuconych regulacjach prawnych zapisu, że kontrola może być po prostu pisemna I słusznie nie widzą, bo takiego uszczegółowienia nie ma. Człowiek ze WM mieszkaniowej nie widzi problemu w kontroli korespondencyjnej, bo taka jest jego "wiedza życiowa" o relacjach. A zarząd WM widzi problem.
I są pierwsze kłopoty w sprawie kontroli – czy trzeba przyjść osobiście obejrzeć papiery, które muszą być udostępnione, czy ma się prawo dostać je pocztą (np. e-mail)? Nawiasem: zwłaszcza dzisiaj.
To jest pierwszy bezpiecznik, którego brak. Obwód bardzo często w tym dokładnie miejscu przepala się.
Bo nie wolno liczyć na zdrowy rozsądek – jeden zarząd go ma, inny nie ma.
Można rzec tak: to niech sama WM wprowadzi wewnętrzna regulację o możliwości kontroli korespondencyjnej zarządu. Ale to z kolei nie musi się udać w każdej WM. To zależy od relacji, napięć między ludźmi w samej WM. Bywa różnie. I ustawodawca powinien ten „drobny” fakt przewidzieć.
Są – także na tym forum – mocne egzegezy w tej sprawie, tzn. że jednak pismo w sprawie kontroli jest absolutnie dopuszczalne i odpowiedź jest obowiązkiem zarządu. Ale są i zdania przeciwne: zarząd nie musi odpowiadać.
Obwód przepala się i w drugim miejscu -- > jaki jest max czas na odpowiedź zarządu na pismo?
Nie ma.
A kłopoty z tym ma wielu piszących do zarządu.
Absolutnie nie zgadzam się z tezą, że założenie dwóch bezpieczników: obowiązek zarządu odpowiedzi na pismo oraz max czas na odpowiedź, to niepotrzebna biurokracja, zdemolowanie istoty wspólnot mieszkaniowych, etc.
Brak takich (to tylko przykład) bezpieczników jest błędem.
Jedna z najlepszych w pl ustaw - o dostepie do informacji publicznej - ma kilka swietnych bezpieczników, a w tym trzy: urząd MUSI odpowiedziec informujaco, urząd ma scisle okreslony czas na odpowiedź, urząd nie ma prawa pytać o powód dla ktorego wystepuje sie o informację. Znakomite. Higieniczne.
(niech ktos powie, że te bezpieczniki "biurokratyzują"
i nie interesuje mnie skakanie do gardeł.
"Niezwłocznie" oznacza, że coś winno nastąpić bez zwłoki, a zatem jeżeli zarząd nie odpowiada na pismo przez miesiac, czy dwa i nie jest w stanie wyjaśnić przyczyn swojego opóźnienia, to bez watpienia pozostaje w zwłoce, a więc nie wykonuje swoich ustawowych obowiązków.
zakladając, że zarząd ma obowiązek odpowiedziec na pismo (a biore za dobrą monete wyjasnienie wyżej i bardzo jestem do tego obowiązku przekonany) i jednoczesnie brak ustawowego max terminu dla odpowiedzi, to - biorąc sprawe czysto "po ludzku", "na intuicje" - faktycznie, ten max termin na odpowiedz też wyprowadzam z zasady współżycia spolecznego. Tzn. intuicyjnie czuję, że... miesiąc, powiedzmy dwa - i ta odpowiedź powinna nadejść (oczywiście często powinna nadejść nawet po tygodniu... . A jej brak kojarzę z brakiem przyzwoitości, lekceważeniem, udawaniem "głupka", utrudnianiem, uniemozliwianiem, "podstawianiem nogi" - bo z jednej strony zarząd musi odpowiedzieć i wie o tym, z drugiej - perfidnie wykorzystuje brak zapisu o max terminie na odpowiedź. Czyli faktycznie - łamie zasady współżycia spolecznego. Tak to widzę.
Ale: wg. mnie to jest ciągle tylko zdroworozsądkowa intuicja.
PYTANIE 1:
czy np. w kc (albo w innym akcie prawnym) jest konkretny zapis, z ktorego mozna wyprowadzic (albo jest to umieszczone wręcz expressis verbis), że zarząd WM obowiązuja zasady współżycia społecznego. W tym konkretnym przypadku --> w relacjach z członkami WM.
(myślę analogią: np. do k.p.a - a jest w sprawach administracyjnych i doktryna, i orzecznictwo - dosłownie wprowadzono pojęcie: "zasady współżycia społecznego" --> coś musi się zdarzyć dlatego "bo", albo: "zgodnie z zasadami współzycia społecznego" i to często pozwala odwoływać się do zdrowego rozsądku, gdy coś jest nie do końca okreslone/sprecyzowane, to pojawiają sie zasady wsp. społecznego)
2.
[...] "Niezwłocznie" oznacza, że coś winno nastąpić bez zwłoki, a zatem jeżeli zarząd nie odpowiada na pismo przez miesiac, czy dwa i nie jest w stanie wyjaśnić przyczyn swojego opóźnienia, to bez watpienia pozostaje w zwłoce, a więc nie wykonuje swoich ustawowych obowiązków.[....]
PYTANIE 2:
Dlaczego/skąd pojawia sie "niezwłocznie"? dlaczego zarząd ma odpowiadac "niezwlocznie"? ergo: dlaczego zarząd nie odpowiadając - jest w zwłoce? z jakiego konkr. zapisu ta "zwłoka" wynika i mowi tym samym, że zarząd nie wykonuje ustaw. obowiązku?
Najczęściej żaden zarząd nie bawi się w odpisywanie bo nie jest urzędem lecz załatwia sprawę ustnie, rozmawiając np. z danym właścicielem. Nie ma w żadnym przepisie prawa - i słusznie - nałożonego takiego obowiązku na wybrany zarząd wspólnoty.
Zgodnie z art. 21 - zarząd kieruje sprawami wspólnoty mieszkaniowej i reprezentuje ją na zewnątrz oraz w stosunkach między wspólnotą a poszczególnymi właścicielami lokali.
W jaki sposób to robi czy biurokratyczny, demokratyczny czy autorytarny i czy przestrzega jakichkolwiek zasad społecznych bądź innych zależy tylko i wyłącznie od tego na ile mu właściciele pozwolą mając w ręku art. 20 ust.2 UoWL. Nie znalazłem w UoWL słowa "niezwłocznie" i nie ma w UoWL żadnego przepisu nakazującego zarządowi odpowiadać niezwłocznie.
Ideą powstawania wspólnot mieszkaniowych ujętych w ramy UoWL było maksymalne odbiurokratyzowanie niezbędnych do funkcjonowania czynności "urzędniczych". Słusznie ustawodawca uznał, iż we wspólnotach mieszkania wykupują ludzie świadomi praw i obowiązków a nie jakaś patologia czy menele, którym potrzeba dziesięciu regulaminów, zakazów czy nakazów i strażnika do pilnowania.
skoro:
"Słusznie ustawodawca uznał, iż we wspólnotach mieszkania wykupują ludzie świadomi praw i obowiązków a nie jakaś patologia czy menele,
- to powinien uznać i to, że ludzie tej wysokiej klasy wybiora taki zarząd, ktory nie sklada sie z patologii i meneli, ale z ludzi swiadomych praw i obowiązków. Tak? Tak.
To dlaczego zawarł w ustawodawstwie prawo WM (każdego należącego do WM) do kontroli zarządu? Czyli BŁĄD. BIUROKRACJA. Zaufajmy zarzadowi. Nie biurokratyzujmy jego cennej i zawsze bez wątpienia nieskazitelnie uczciwej pracy na rzecz WM, bo tylko taka może wykonywac.
powierzam swój majatek, mam prawo kontroli, zadaje PISEMNIE pytanie o (z głowy przykład) kosztorys remontu dachu - mam kosztorys dostać. Jak? Pismem proponuję drogę dla kosztorysu do mnie. Nie wgląd w dok. WM w biurze zarządu, Może jestem przez rok w Lizbonie, może jestem przez rok w szpitalu, może jest ograniczenie epidemiczne - mój prawnik w Radomiu ma ten kosztorys dostać ode mnie, więc ja wydostaje go od zarządu jedyną możliwą dla mnie drogą - pisemnie i oczekuję poczty zwrotnej. Najprostsza sytuacja życiowa. A jesli zarząd udaje, że nie rozumie, że właśnie wykonuję kontrolę, to sorry - uniemożliwia mi ją. Tym bardziej, jeśli NIE ODPOWIADA na pismo.
a jeśli Tobie sie w tym wszystko zgadza - to tratujesz ideę kontroli oraz intencje ustawodawcy.
p.s. to wszystko są rozważania teoretyczno-filozoficzne więc jeżeli nie masz większych problemów - proponuję założyć osobny wątek pod tytułem np. "filozoficzne aspekty zarządzania we wspólnocie" - interlokutorów zapewne będziesz miał sporo.
nie było moja intencja obrażac, napisałem "mam wrażenie" - to nie jest obrażanie Ale jeśli stało sie inaczej - sorry.
2.
intencja ustawodawcy było zapewne (!) oddanie władztwa nad własnością, decydujcie sami, to jest wasze, dysponujcie waszymi pieniedzmi, samorządność, bez urzędowej biurokracji, chcecie nowy dach - prosze bardzo, nikt wam nie zabroni, chcecie wiechę, prosze bardzo, nikt wam nie zabroni, etc., etc. Najogolniej intencje ustawodawcy byly prawidlowe, postepowe, antybiurokratyczne i dobre.
Ale cos się "omsknęło". Problem w tym, że regulacje prawne dla takiego oddania wladzy "dołom" muszą brac pod uwage to, że (małe) spoleczności mogą się... degenerować, gubić coś b. cennego - zasady współżycia społecznego. Choćby. Rodzą się różne napięcia, ten kogos nie lubi, ten kogoś "nie poważa", itp itd - a nadchodzi moment, że człowiek chce skorzystać z przysługujacego mu prawa. I co? szlaban. Człowiek niby prawo do tego i owego ma, ale... druga strona ma za duże luzy we współdziałaniu w sprawie tego prawa (np. do kontroli)
3.
Ja biore pod uwage sytuację NIE kuriozalną, jakis zarząd panopticum, ale --> zarząd ma adres @ i zwykły pocztowy, więcej: wielokrotnie używał tych adresów w korespondencji z ludźmi ze WM, więcej: ma lokal, ma zarchiwizowaną dokumentacje WM, krotko mowiąc nie biorę pod uwage zarządu ktory ma tylko torebke szmacianą i pieczątkę. Bądźmy poważni.
Więcej: by uniknąć własnie "biurokracji", kopert - załóżmy, że omija sie pismo do zarządu via tradycyjna poczta z potwierdzeniem odbioru, ale wysyła się @, bo to własnie jest najprostsze i to zawsze działało. Ale nagle może przestać działać. Cisza w odpowiedzi na pismo. Coś zmieni pismo via tradycyjna poczta polecona? Nie. Dlaczego? Bo problematyczny jest obowiązek odpowiadania. I termin na odpowiedź. A wg Ciebie wręcz oba obiekty nie istnieją. I wszystko Tobie sie w tym zgadza.
A wg mnie cos nie halo.
Ale zapomniałes dodać: pod warunkiem, że wiekszość (np. we WM) nie narusza już istniejącego/obowiązujacego prawa nadrzędnego nad prawem "wspólnotowym", w tym: praw mniejszości gwarantowanych we wspomnianym prawie nadrzędnym. A prawa mniejszości są po to, żeby wiekszości (np. wiekszości we WM) demokracja nie pomyliła się z anarchią.
Wielokrotnie prawo chroni mniejszość przed zatratowaniem przez wiekszość. Na szczęście.
dwa: ja nie założyłem tego tematu na forum.
(o tym oczywiście "pamięta się" i w wolnej chwili zamierzam poszperać; ciekawym, czy cokolwiek uda się znaleźć...)