Nieciekawa sytuacja z Zarządem Wspólnoty
nathan0930
Użytkownik
Witam. Piszę tutaj z prośbą o pomoc. Mianowicie, mieszkam w bloku, gdzie posiadamy Wspólnotę Mieszkaniową. Do tej pory wszystko było jak trzeba i żyliśmy w pokoju. Teraz nastąpiły pewne zmiany, oskarżenia o różne rzeczy itd. Ale to raczej nie ważne, chodzi o to, żebyście mieli pogląd, jak wygląda tło dla wydarzeń - prawie wszyscy są ze sobą skłóceni.
Niestety, zarząd wspólnoty jest przeciwko mnie i tutaj mnie najbardziej boli, że nie mogę liczyć na neutralność w wielu sprawach. Jedno najbardziej mnie martwi i chciałbym Was prosić o pomoc w tej sprawie - czy powinienem powiadomić Zarząd Wspólnoty o tym, że wymieniałem stary piec węglowy na nowy? Wymieniłem go kilka lat temu, teraz w wyniku sporów z Zarządem okazało się, że Pani Zarządczyni chce ode mnie pozwolenia na wymianę tego pieca. To piec węglowy, nie zostało nic inne zmienione, więc nie ingerowałem w własność wspólną (czyt. komin), tak samo kominiarze sprawdzali przez te kilka lat i nic złego się nie działo. Czy powinienem był posiadać jakieś zezwolenie od wspólnoty, nadzoru budowlanego itp?
Proszę o odpowiedzi i dziękuję za wszelką pomoc
Niestety, zarząd wspólnoty jest przeciwko mnie i tutaj mnie najbardziej boli, że nie mogę liczyć na neutralność w wielu sprawach. Jedno najbardziej mnie martwi i chciałbym Was prosić o pomoc w tej sprawie - czy powinienem powiadomić Zarząd Wspólnoty o tym, że wymieniałem stary piec węglowy na nowy? Wymieniłem go kilka lat temu, teraz w wyniku sporów z Zarządem okazało się, że Pani Zarządczyni chce ode mnie pozwolenia na wymianę tego pieca. To piec węglowy, nie zostało nic inne zmienione, więc nie ingerowałem w własność wspólną (czyt. komin), tak samo kominiarze sprawdzali przez te kilka lat i nic złego się nie działo. Czy powinienem był posiadać jakieś zezwolenie od wspólnoty, nadzoru budowlanego itp?
Proszę o odpowiedzi i dziękuję za wszelką pomoc
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Jak się będzie upierała, to słodko poproś, żeby zażądała tego od ciebie na piśmie i powołała się na jakąś podstawę prawną, bo tobie się wydaje, że taka nie istnieje.
A ty chcesz mieć dowód na piśmie
Ile mieszkań jest w twoim bloku?
"Pani Zarządczyni" nie jest przypadkiem administratorką, której to ty (między innymi) płacisz pensję?
12 mieszkań w bloku.
Tak, Pani Zarządczyni jest administratorką
Zarządowi nic do tego, co ty robisz w swoim mieszkaniu , jeżeli nie ingerujesz w części wspólne.
To napisz taką zgodę i się pod nią podpisz. Dostanie tego, co chce, zgody od właściciela lokalu.
Tu chodzi o pozwolenie od wspólnoty na wymianę tego mojego pieca co była kilka lat temu. Dlatego właśnie chciałem się zapytać, czy może tego ode mnie wymagać i czy ja musiałem takie pozwolenie uzyskiwać.
Jeżeli już się upierają, to niech ci podadzą podstawę prawną
Jeszcze dopytam zmieniłeś piec węglowy, na piec węglowy ? a nie na gazowy ...
Nowy doklejony: 23.10.18 22:14
Tak, poprzedni piec był stary, zardzewiały, kilka lat temu zmieniłem go na nowy. Na gazowe nie było mnie stać. Dlatego właśnie chciałem zapytać tutaj o to jak wygląda sytuacja zamiany starego pieca węglowego na nowy, bo w Google wyszukałem jedynie informacje o zamianie węglowego na gazowy i zgodach.
Gazowe będę zakładał pewnie za kilka lat, ale tutaj już wyczytałem co trzeba, więc będę gotowy.
W przypadku instalacji kotła gazowego wymagane jest pozwolenie na budowę.
Problem jest w tym, że ona uważa, że RZĄDZI blokiem i wszystkimi. Nie zwraca uwagi na przepisy, albo błędnie je interpretuje.
Jestem w, powiedzmy, sojuszu z 4 rodzinami, oni też się nie zgadzają na takie rządy Pani Przewodniczącej. Problem w tym, że w Zarządzie są też "sojusznicy" Pani Zarządczyni, ich jest 4, więc trudno tu nawet próbować usunąć Panią Przewodniczącą, jeśli dojdzie do głosowania...
Ale wracając - co z tymi piecami? Jak teraz to ugryźć? Jeśli pojawi się takie pismo, ale bez przepisu, to ignorować?
Pytanie jeszcze - mogę się odłączyć od tej Wspólnoty i założyć inną w bloku? Jest coś takiego możliwe?
Wszyscy członkowie Zarządu są równi w prawach i obowiązkach; decyzje w imieniu Zarządu zawsze podejmuje dwóch członków (podpisy na decyzji, tylko pseudo "przewodniczącej", są nieważne)
Trzeba zmienić Zarząd, a tego dokonuje ogół właścicieli lokali. Poczytaj sobie ustawę o własności lokali - UoWL (link masz w mojej stopce)
ja bym się nie ośmieszał i nie pisał żadnego pisma, bo nie ma takiej podstawy prawnej . Oczywiście zignorował .
raczej nie, bo na podział wspólnoty to potrzebna jest zgoda właścicieli ; jest to bardzo kosztowne ...
Dziękuję bardzo za odpowiedzi, strasznie trudno samemu to wszystko ogarnąć, zwłaszcza, że też mam sporo własnych rzeczy na głowie, a tu jeszcze to...
http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/400BACCAC2
"Mieszkanka" chyba nadal pojęcia nie ma, że jako mieszkanka to może sobie rozmawiać jedynie z właścicielem mieszkania w którym mieszka, a nie z współwłaścicielami Wspólnoty (pełnomocnictwa od właściciela lokalu nie przedstawiła). Tutaj kłania się precyzja wypowiedzi, o której też nie ma pojęcia. Podejrzewam, że jest to współwłaścicielka, ale moje podejrzenia są nic nie warte, skoro sama podpisuje się jako "mieszkanka". A może to jej nazwisko, do tego pisane z małej litery?
W tym ogłoszeniu podała, iż po uzgodnieniu z deweloperem (kto ją upoważnił do takich rozmów?) zebranie miało się odbyć w październiku. I już się nie odbędzie, ponieważ ten kto miał je zwołać już nie zdąży do 31 października. Za to ja wczoraj poinformowałem na piśmie wszystkich współwłaścicieli wspólnoty - 85,8% udziałów o jej "zabiegach" i obiecankach i napisałem iż oczekuję realizacji obietnicy. Dlaczego napisałem, a nie rozmawiałem? Nie będę wdawał się w pyskówki z taką osobą (delikatnie mówiąc).
Wiem, co od razu na początku zebrania powiem, niezależnie od tego, kiedy i kto je zwoła i czy zgodnie z prawem. Zakładając, że zebranie rozpocznie się zgodnie z przepisami przed akceptacją porządku zebrania zapowiem, że wszelkie działania, uchwały, decyzje sprzeczne z prawem (obojętnie jakiej z władz Wspólnoty) i naruszające moje prawo współwłasności lub w inny sposób naruszające moje interesy bez ceregieli, dyskusji i przekonywania będę kierował do sądu po siedmiodniowym oczekiwaniu na odpowiedź Zarządu - nie na decyzję Zarządu w sprawie, lecz tylko na pisemną informację kiedy się sprawą zajmie. I oczywiście, czy dotrzyma ustawowego terminu rozpatrzenia mojej sprawy.
I zwracać się do pani per "szanowna pani administratorko". Nie nazywaj jej zarządczynią!
12 lokali to niewiele, nie możecie żyć w zgodzie?
Poza tym przy takiej liczbie mieszkań wystarczyłby wam do administrowania jeden właściciel. Nie macie wśród siebie jakiejś emerytki, która by się trochę podkształciła i zajęła administrowaniem? To naprawdę nie jest skomplikowane.
"Właściciele Wspólnoty Mieszkaniowej działając na podstawie art. 27. Ustawy o własności lokali („Każdy właściciel lokalu ma prawo i obowiązek współdziałania w zarządzie nieruchomością wspólną. Nie uchybia to jednak przepisom art. 21 ust. 1 i art. 22 ust. 1. ”) w związku z brakiem działań Zarządu wobec właścicieli łamiących prawo powszechne dotyczące Wspólnoty oraz zasady Wspólnoty uchwalają, aby każda decyzja Zarządu przed jej wejściem w życie była przekazana każdemu właścicielowi na piśmie do zapoznania się i ewentualnego złożenia protestu w ciągu 7 dni od daty otrzymania.
Protest wstrzymuje realizację decyzji sprzecznych z interesem właścicieli. Celem uchwały jest zmuszenie Zarządu do sprawnego działania w interesie wszystkich właścicieli Wspólnoty." oraz unikanie czasochłonnych i kosztownych spraw sądowych, a także odwoływania i wyboru nowego zarządu. - Członkowie zarządu mają wtedy drugą szansę pokazania iż działają w interesie Wspólnoty.
O opinie proszę wszystkich forumowiczów z wyjątkiem pana KubaP.
Logiczna sprzeczność: skoro zarząd nie działa to dlaczego ma uprzedzać o swoich działaniach? To działa, czy nie działa?
"vacatio legis" ("określony w przepisach prawa okres między publikacją aktu prawnego a jego wejściem w życie. Celem vacationis legis jest umożliwienie wszystkim zainteresowanym zapoznanie się z nowymi przepisami i przygotowanie do ewentualnych zmian, jakie mogą wynikać z ich wejścia w życie."). Brak działania, zaniechanie działania także jest karalne, może doprowadzić (co już jest faktem) do naruszenia prawa i strat. W naszym przypadku do naruszenia prawa właścicieli nieruchomości. Zarząd dostaje drugą szansę, a Pan broni tych, którzy nie reagują, chociaż mają taki obowiązek.
Ten jeden właściciel łamiący prawo działa właśnie na zasadach "liberum veto"!
"Właściciele Wspólnoty Mieszkaniowej działając na podstawie art. 27. Ustawy o własności lokali postanawiają, iż każda decyzja Zarządu przed jej wejściem w życie będzie przekazywana każdemu właścicielowi na piśmie do zapoznania się i ewentualnego złożenia protestu w ciągu 21 dni kalendarzowych od daty otrzymania decyzji. Protest właścicieli wstrzymuje realizację decyzji. Celem uchwały jest usprawnienie działań Zarządu w interesie właścicieli Wspólnoty bez kierowania sprawy do sądu oraz narażania właścicieli na ewentualne nieuzasadnione koszty."
Czy to niezgodne z prawem? Prawo przewiduje zaskarżenie do sądu w ciągu 6 tygodni od dnia podjęcia uchwały i ewentualne zwieszenie jej realizacji dopiero przez sąd. A nam chodzi o to, aby każda decyzja Zarządu uzyskała akceptację większości (nie protestują, więc akceptują), a głównie o to, aby Zarząd nie realizował swoich decyzji, które większość właścicieli uzna za chybione, niewłaściwe, a głównie narażające wspólnotę na niepotrzebne koszty, straty (w tym zbyt wysokie zaliczki dla zarządcy), których nie można cofnąć nawet w sądzie. Lepiej zapobiegać niż leczyć i do tego nieskutecznie!
To przykład radosnej twórczości. Z tego się najczęściej wyrasta, ale jeśli jest wola właścicieli to głosujcie.
Jeszcze funkcjonuje "liberum veto", ale tych łamiących prawo i ich obrońców, także tych z zarządów i dlatego trzeba im "przyciąć" te możliwości. Zgodnie z wolą większości właścicieli, a nie dla radosnej twórczości. Takie określenia stosuje tylko ten, kto widzi zagrożenie dla swoich "interesów" i nie będzie już miał możliwości oszustwa. To jest zapobieganie złym decyzjom i nadmiernym kosztom i może szkodzić jedynie krętaczom i oszustom, a nie właścicielom. I dlatego to im się nie podoba!
Bądźmy mądrzy przed szkodą, a nie ciągle po szkodzie! To jest usprawnienie pracy zarządu i dyscyplinowanie członków zarządu. Wiem o co chodzi. Pan i tacy jak Pan boją się, że inni też o tym pomyślą i zastosują w swoich wspólnotach, a wtedy nie będzie takich możliwości "kręcenia lodów", jakie są obecnie! Wam nie na rękę konkretne, dokładne, precyzyjne zapisy i kontrola, bo wtedy nie da się "kręcić"!
Można ją głosować.
Mało tego. Nikt jej nawet nie zaskarży. Tego to nawet jestem pewien.
No... prawie pewien, bo jednak któryś z sąsiadów może się zdenerwować i jednak zaskarżyć dla zasady.
Są wariaci co skarżą uchwały tylko dla zasady.
Kilka przykładów:
- mam podjąć decyzję o podpisaniu/zapłacie faktury za gaz/prąd/itp - czekam 21 dni czy nikt nie zaprotestuje.
- zepsuły się drzwi wejściowe i znalazłem mechanika do naprawy podjąłem decyzję by dać mu zlecenie - czekam 21 dni czy nikt nie zaprotestuje, w tym czasie drzwi zepsują się do końca.
- zepsuł się domofon, uzgodniłem wizytę konserwatora i cenę naprawy, podjąłem decyzję by dać zlecenie - czekam 21 dni czy nikt nie zaprotestuje, w tym czasie domofon jest nieczynny.
- jest zadłużenie, podjąłem decyzję o napisaniu pisma przedsądowego do Właściciela - czekam 21 dni czy nikt nie zaprotestuje.
- w czasie remontu konieczne jest podjęcie decyzji o drobnej zmianie w projekcie - czekam (razem z ekipą remontową) 21 dni czy nikt nie zaprotestuje.
- podejmuje decyzję o terminie zebrania - czekam 21 dni czy nikt nie zaprotestuje, dopiero potem oficjalnie zwołuje zebranie.
itp., itd. :bigsmile:
Acha, zapomniałem. Przed każdą decyzją drukuje komplet dokumentów i dostarczam wszystkim Właścicielom.
Zarząd podejmuje wiele decyzji, które leżą w jego kompetencji bo taka jest jego rola. Jeżeli macie z nim problem do go odwołajcie , ale nie róbcie takich cyrków. Chyba, że chcecie aby Zarząd sam zrezygnował - ja bym na pewno tak zrobił.
pozdrawiam
- z zatrudnieniem ludzi do zrzucenia śniegu z dachu. Koniecznie najpierw konkurs ofert na piśmie, żeby mieć podkładkę, nic na telefon.
- wybraniem krzaków i drzewek do posadzenia, bo może za drogie zarząd wybierze.
Skomentuję cytatami pewnego forumowicza
"To jest tak jasne i precyzyjne, że nie sądziłem, że będę musiał cokolwiek wyjaśniać!"
"Paraliż? Komuś mózgu brakuje."
"Niech członkowie zarządu myślą perspektywicznie"
„Chwalę się czy żalę”….
Mieszkam w małej wspólnocie, teoretycznie nic o nas bez nas. Mamy zarząd, ok. powołany z łapanki. Jednak faktyczną władzę (nie przesadzam) ma inny „zarząd”, posiedzenia odbywają się przy piwku. Jeden z dwóch członków zarządu wraz z drugą rodziną snuje wyniosłe plany, inwestycje. Nie są to jakieś posiedzenia protokołowane, lecz zwykłe spotkania towarzystkie. Super, stary budynek, okolica niezbyt, jednak…. Nie zawsze dzieje się to mocy uchwały (do 1000 zł nie potrzebuje naszej zgody na wykorzystanie funduszu remont. Oni ustalą a my się mamy podporządkować. Nie zawsze się zgadzamy z planami, mamy własne rozwiązania i ograniczone. A więc nasz z taki „zarząd” dokonała paru inwestycji, planuje następne, uwaga na części wspólnej. Ostatnio sprzątałam, po raz kolejny, po jednej z takich inwestycji teren pod moimi oknami i naraziłam się na wyzwiska. Część wspólna nie oznacza, że w 100% nasz „zarząd” może rozstawić się z materiałami budowlany mi z poprzedniego czy przyszłego remontu, zresztą na żaden z nich nie ma uchwał i zgody. Chciałam pod swoimi oknami, podobnie jak ”zarząd” pod swoimi ustawić ławeczkę, by spocząć po pracy, już wiem, że nie mogę ”zarząd” mi to wykrzyczał..
Szukuję się nowa inwestycja, ocieplenie (opiszę to w innym wątku https://forum.zarzadca.pl/dyskusja/8556/ocieplenie-budynku-tak-ale-tylko-z-osuszeniem-elewacji/#Item_1 ). Jest bardzo potrzebne, ale ja potrzebuję ocieplenia wraz z osuszeniem budynku (mam pecha mieszkać na parterze i zgodziłam się kiedyś na remont dachu z promesą, że w przyszłości, osuszę elewację), reszcie wystarczy tylko ocieplenie. I jak się nie zgodzę będę ta zła, najgorsza itp. (a na marginesie członek „zarządu” już sobie ocieplił)
Pożaliłam się. Ale co dalej…..
Czekam na posiedzenie wspólnoty, przyznaje się nie mam odwagi tam iść, nie lubię krzyków, awantur, ok. czuje się zastraszona. Jednak nie zgadzam się na takie postępowanie.
Na chwilę obecną śle pisma do zarządcy nieruchomości, bo czuję, że nie mogę się dogadać ze wspólnotą i potrzebuję mediatora. Ale czy jest sens, piszę o rzeczach, które jeszcze nie zostały zgłoszone oficjalnie i teoretycznie stanowią informację ustną.
Pragnę mieć spokój, swobodę, ale też wydawać swoje pieniądze, czy pieniądze z funduszu remontowego z komfortem i poczuciem, że tak tego chcę. Bez strachu, ze zaraz będę ta najgorsza, bo ja chcę ocieplenia i osuszenia elewacji.