Zbiorcza instalacja TV SAT
alamakota
Użytkownik
Opis sytuacji
Blok z lat 80. 5 kondygnacji (parter + 4 piętra), 4 klatki, po 2 mieszkania na piętrze (w sumie 40 mieszkań). Od pewnego czasu przy jednej ze ścian budynku stoi rusztowanie (przygotowanie do ocieplenia). Pewnego dnia na dachu i na rusztowaniu pojawiają się jacyś ludzie. Po pewnym czasie ludzie z dachu zaczynają opuszczać w dół pęki kabli, które ludzie na rusztowaniu rozdzielają na pary i rozprowadzają na balkony poszczególnych mieszkań. Potem ludzie znikają.
Stwierdzam na swoim balkonie zwój dwóch kabli antenowych. Nic nie wiem: kto, co, dlaczego. Nie otrzymałem żadnej informacji.
Po kilku dniach na tablicy przy wejściu do klatki pojawia się ogłoszenie. Firma prosi osoby, które są zainteresowane doprowadzeniem do ich mieszkania trzeciego kabla, o zgłaszanie tego telefonicznie. Sprawdzam więc, co to za firma. Okazuje się, że instaluje anteny satelitarne, również zbiorcze. Tak więc kable prawdopodobnie są poprowadzone od takowej anteny na dachu.
Dzwonię na numer podany w ogłoszeniu i pytam, kto zlecił te prace. W odpowiedzi słyszę od szefa firmy: "Pewnie ktoś mi zlecił". Odpowiadam, że bez mojej wiedzy i zgody ktoś zostawił coś na moim balkonie, więc chcę wiedzieć, kto to zlecił. Znów brak odpowiedzi, zostaję odesłany do zarządu wspólnoty. Rozmowa z wykonawcą kończy się niczym - gość nie chce mi udzielić żadnej informacji.
Z zarządem wspólnoty jest problem: po ostatnim zebraniu nie bardzo wiadomo, kto go tworzy. Moim zdaniem - w świetle regulacji UoWL - wspólnota nie ma zarządu; ale to osobna historia. W każdym razie: od "zarządu" wspólnoty na pewno nie otrzymam żadnych informacji.
Pytania
Blok z lat 80. 5 kondygnacji (parter + 4 piętra), 4 klatki, po 2 mieszkania na piętrze (w sumie 40 mieszkań). Od pewnego czasu przy jednej ze ścian budynku stoi rusztowanie (przygotowanie do ocieplenia). Pewnego dnia na dachu i na rusztowaniu pojawiają się jacyś ludzie. Po pewnym czasie ludzie z dachu zaczynają opuszczać w dół pęki kabli, które ludzie na rusztowaniu rozdzielają na pary i rozprowadzają na balkony poszczególnych mieszkań. Potem ludzie znikają.
Stwierdzam na swoim balkonie zwój dwóch kabli antenowych. Nic nie wiem: kto, co, dlaczego. Nie otrzymałem żadnej informacji.
Po kilku dniach na tablicy przy wejściu do klatki pojawia się ogłoszenie. Firma prosi osoby, które są zainteresowane doprowadzeniem do ich mieszkania trzeciego kabla, o zgłaszanie tego telefonicznie. Sprawdzam więc, co to za firma. Okazuje się, że instaluje anteny satelitarne, również zbiorcze. Tak więc kable prawdopodobnie są poprowadzone od takowej anteny na dachu.
Dzwonię na numer podany w ogłoszeniu i pytam, kto zlecił te prace. W odpowiedzi słyszę od szefa firmy: "Pewnie ktoś mi zlecił". Odpowiadam, że bez mojej wiedzy i zgody ktoś zostawił coś na moim balkonie, więc chcę wiedzieć, kto to zlecił. Znów brak odpowiedzi, zostaję odesłany do zarządu wspólnoty. Rozmowa z wykonawcą kończy się niczym - gość nie chce mi udzielić żadnej informacji.
Z zarządem wspólnoty jest problem: po ostatnim zebraniu nie bardzo wiadomo, kto go tworzy. Moim zdaniem - w świetle regulacji UoWL - wspólnota nie ma zarządu; ale to osobna historia. W każdym razie: od "zarządu" wspólnoty na pewno nie otrzymam żadnych informacji.
Pytania
-
[li]Czy taka inwestycja nie powinna być zatwierdzona uchwałą wspólnoty?[/li][li]Czy balkon (używany tylko przeze mnie) stanowi część mojego mieszkania? Jeśli tak, to czy ktoś może bez mojej zgody (a nawet wiedzy) coś na nim zostawić?[/li][li]Czy fundowanie sobie zbiorczej anteny satelitarnej jest rozsądne w sytuacji, gdy wspólnota ma spore wydatki związane z termomodernizacją?[/li][li]Nie znam się na instalacjach TV-SAT, więc zadam teraz głupie pytania.[ulist][li]Czy na pewno trzeba było prowadzić nowe kable antenowe po ścianie budynku? Czy nie można było wykorzystać istniejącej podtynkowej instalacji antenowej obejmującej wszystkie mieszkania?[/li][li]Po co dwa czy nawet trzy kable w jednym mieszkaniu? Czy po to, by je doprowadzić do poszczególnych pokoi? To chyba bez sensu (wiercenie ścian)? Poza tym z powodu tych kabli budynek wygląda osobliwie. 5 kondygnacji razy dwa mieszkania na piętrze razy dwa kable na mieszkanie = 20 kabli; taki właśnie pęk spływa z dachu.[/li][li]Czy rozprowadzenie kabli (po dwa na mieszkanie) i pytanie post factum, czy ktoś nie chce trzeciego, nie jest absurdem? Jeśli ktoś zechce, wykonawca będzie musiał wejść na dach, podłączyć dodatkowe kable, spuścić w dół, porozcinać opaski mocujące pęki kabli, dołożyć nowe kable, założyć nowe opaski - jakoś tak bez planu.[/li][/ulist][/li]
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Balkon jest częścią składową Twojego mieszkania, pomieszczeniem pomocniczym. Nikt bez Twojej zgody i wiedzy nie może tam nic zostawiać.
Nie prościej było zadzwonić do administratora / Zarządu WM, aby dowiedzieć co i jak ? Ile ty masz lat, że czujesz się taki "niedowartościowany" i że staje się tobie krzywda z tego powodu?
jak to nie idzie z kasy wspólnoty to nie .
Jeżeli to robi operator teleinformatyczny, który ma zamiar podpisywać indywidualne umowy to wszystko jest Ok. Wspólnota nie możne mu zabronić okablowania nieruchomości.
balkon to tzw pomieszczenie pomocnicze i należy do właściciela lokalu do którego jest przynależny .
Z tego co napisałeś to tam ma byc wykonane przyłącze do instalacji TV SAT, które operator zaplanował i które ma służyć tobie . Dla mnie dziwna jest ta technologia dostarczania sygnału TV SAT, ale jak widać jest stosowana. Jest ona mało inwazyjna w struktury części wspólnej
Jak znam życie wspólnota nie ponosi żadnych kosztów . Na tym etapie koszt ponosi operat teleinformatyczny
Każdy operator chce mieć swoje kable i nimi przesyłać sygnał . Tak to jest . By mięć nieorganiczną kontrole nad jakością usług
o to pytaj operatora, ale domniemam, że jeden kabel do TV SAT, a drugi do szybkiego internetu
Szanowny Panie,
Dziękuję za uprzejmą, merytoryczną i wyczerpującą wiadomość. Odpowiadając na Pańskie pytanie informuję, że mam 51 lat. Nieśmiało również nadmieniam, że w moich czasach zwracając się do kogoś na piśmie używało się wielkich liter - ale ja jestem już stary i zacofany.
Co zaś do "mazgajenia się na forum", tudzież do "dzwonienia do administratora", spieszę z wyjaśnieniami. Są one obszerne, ale jeśli dobrnie Pan do końca, zrozumie Pan bezsensowność swojej sugestii. Proszę sobie przypomnieć, że w swoim wpisie wyraźnie zaznaczyłem, iż "z zarządem wspólnoty jest problem: po ostatnim zebraniu nie bardzo wiadomo, kto go tworzy. Moim zdaniem - w świetle regulacji UoWL - wspólnota nie ma zarządu". Podobnie wygląda sprawa z administratorem. Nie ma do kogo zadzwonić.
[li]W lutym odbyło się roczne zebranie wspólnoty. Zwyczajem lat ubiegłych zarząd poinformował o nim z naruszeniem ustawowego terminu, a projekty uchwał przekazał członkom wspólnoty jeszcze później. W pakiecie dokumentów, jaki wrzucono do mojej skrzynki, brakowało dwóch uchwał, pozostałe zaś miały sporo wad, w tym: w wielu punktach łamało zapisy UoWL. Przekazałem zarządowi swoje pismo, wyjaśniając szczegółowo naruszenia przepisów, jakich zarząd już się dopuścił i wskazując uchybienia, które planował. Wyraźnie napisałem, że zwołanie zebrania w zaplanowanym terminie i poddanie pod głosowanie uchwał zgodnych z projektami stanowi złamanie prawa. Nie otrzymałem odpowiedzi, a zebranie się odbyło.[/li][li]"Podjęto" m.in. uchwałę wyznaczającą opłaty na zarządzanie nieruchomością wspólną: jednakowe dla wszystkich lokali, a nie zgodnie z udziałami (co łamie regulacje UoWL). Postanowiono o przekazaniu nadpłat z c.o. na fundusz remontowy (czego robić nie wolno - jest stosowne orzeczenie SN). To tylko dwa przykłady spośród wielu dowodzących, że dla "zarządu" oraz większości członków wspólnoty prawo nie istnieje. Kolejne przykłady podam za chwilę.[/li][li]Podczas zebrania wszystkie uchwały głosowano zgodnie z zasadą, że na lokal przypada 1 głos (znów złamanie UoWL). Potem zbierano głosy indywidualnie, pomijając moje mieszkanie (co czyni uchwały nieważnymi - jest stosowne orzeczenie SN).[/li][li]
Podczas zebrania "podjęto" również uchwałę o przekazaniu zarządu zewnętrznej firmie. Dotychczasowy zarząd złożył rezygnację. Następnie zaś... dotychczasowy zarząd "na prośbę członków wspólnoty" zgodził się pełnić swoje funkcje jeszcze przez rok. Powstała więc kuriozalna sytuacja: przekazano zarząd firmie, zarząd właścicielski zrezygnował, ale zgodził się - bez powołania uchwałą - nadal działać.[/li][li]Jakiś czas po zebraniu otrzymałem pismo od firmy wyłonionej przez wspólnotę. Informowano mnie, że owa firma przejęła zarząd nieruchomością. Pismo zawierało informacje o wysokości opłat i nowe numery kont bankowych. Słowa "zarządca" użyto trzykrotnie.[/li][li]Napisałem do dotychczasowego "zarządu", prosząc o kopie podjętych uchwał. W zasadzie to zarząd powinien był sam mi je przekazać (nakazuje to art. 23 ust. 3 UoWL), ale tego nie uczynił. Otrzymałem odpowiedź, że otrzymam dokumenty, jeśli przyślę pełnomocnictwa pozostałych właścicieli mieszkania.[/li][li]Miałem dość. Wynająłem adwokata, przekazałem mu wszelkie dokumenty i poprosiłem o poradę. Stwierdził, że najlepiej będzie rozpocząć działania od wysłania do firmy-"zarządcy" pisma z prośbą o stosowne wyjaśnienia - wszak to ona napisała do mnie, że przejęła zarząd nieruchomością i to ona oczekuje, że zacznę przelewać pieniądze na nowe konta. Uznaliśmy również, że musimy użyć jakiejś formy nacisku, by wymusić reakcję. Zaproponowałem, bym do czasu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości - zwłaszcza dotyczących podmiotu zarządzającego wspólnotą oraz kwestii finansowych - nie przelewał pieniędzy na podane konta. Nawet nie wiadomo, do kogo należą. Adwokat uznał, że to dobry pomysł.[/li][li]Adwokat napisał list, w którym przedstawił ocenę prawną sytuacji we wspólnocie, powołując się na stosowne przepisy UoWL i kc oraz na wcześniejsze "uchwały" samej wspólnoty. Sformułował szereg konkretnych pytań, prosząc o odpowiedź. Zapytał m.in. o to, kto we wspólnocie sprawuje zarząd oraz o to, do kogo należą konta, których numery znalazły się w przysłanym mi piśmie. Adwokat poprosił - odwołując się do pisma, jakie firma-"zarządca" mi przysłała - o udowodnienie przez firmę jej umocowania, tj. o przekazanie mu kopii umowy o przekazaniu zarządu. Adwokat prosił również o kopie wszystkich uchwał głosowanych na lutowym zebraniu. Do swojego listu adwokat dołączył moje pełnomocnictwo.[/li][li]Adwokat poinformował firmę, że do czasu pełnego wyjaśnienia wszelkich wątpliwości nie dokonam żadnych wpłat na podane konta, nie mogę bowiem brać udziału w działaniach rodzących poważne podejrzenia, że łamane jest prawo.[/li][li]Po ok. dwóch tygodniach adwokat otrzymał odpowiedź. Jej autorem był jakiś radca prawny. Ów radca twierdził, że działa na mocy udzielonego mu pełnomocnictwa, które zdeponowano w jego kancelarii, nie dołączył jednak jego kopii. Pan radca nie odpowiedział na żadne z pytań zawartych w piśmie mojego adwokata. Napisał za to, że "zaszło nieporozumienie", bowiem firma... nie jest zarządcą, tylko administratorem. To było wyraźnie sprzeczne z pismem, jakie od tej firmy otrzymałem; słowo "zarządca" wystąpiło tam trzykrotnie.[/li][li]Pan radca stwierdził również, że wszystkie uchwały są do wglądu w siedzibie firmy.[/li][li]I adwokat, i ja byliśmy zdumieni tupetem zarówno firmy, jak i jej rzekomego pełnomocnika. Adwokat wysłał panu radcy prośbę o kopię pełnomocnictwa; pan radca do dziś nie raczył odpowiedzieć.[/li][li]Dodam jeszcze, że aktywność firmy wybranej (?) przez wspólnotę w lutym ograniczyła się do przekazania członkom wspólnoty pism z wysokością opłat i numerami kont. Nikt z firmy nigdy się nie pojawił, by posprzątać, skosić trawnik czy coś naprawić. Wszystko robi jeden z członków starego "zarządu". Na jakich zasadach, czy odpłatnie - nie wiadomo. Tej kwestii dotyczyło jedno z pytań mojego adwokata, które - jak wszystkie inne - pozostało bez odpowiedzi.[/li][li]Od pół roku niczego nie płacę, czekając na ruch ze strony... no właśnie: czyjej? Zarządu właścicielskiego - tego, który zrezygnował z funkcji? Firmy, która przedstawiła się jako zarządca, a potem poinformowała przez rzekomego pełnomocnika, że jest tylko administratorem? Naprawdę czekam, by ktoś coś zrobił, najlepiej: pozwał mnie o zapłatę, bo to jedyny sposób, by cokolwiek wyjaśnić. Adwokata już mam, obaj czekamy na pozew.[/li]Ma Pan, Szanowny Panie Kubo, obraz sytuacji. Kiedy na moim balkonie pojawiły się jakieś kable, a firma je instalująca odmówiła mi informacji, kto zlecił jej prace, odsyłając mnie "do zarządu", skontaktowałem się z adwokatem, który już pracuje nad tą sprawą. Niebawem się spotkamy i zdecydujemy o dalszych krokach.
Chcąc poznać opinie osób, które miały podobne problemy, pozwoliłem sobie dołączyć do tego forum. Nie spodziewałem się otrzymać takiej aroganckiej połajanki. Kimże Pan jest, by mnie obrażać? Pańskie zachowanie, słownictwo, sposób argumentacji, jak też brak elementarnej ogłady są identyczne z tymi, jakie cechują członków "zarządu" mojej wspólnoty. Będę więc wdzięczny Panu za zaniechanie dalszego wypowiadania się zarówno w tym wątku, jak też we wszelkich innych założonych przeze mnie, o ile takowe się pojawią.
Ktoś w imieniu wspólnoty podpisał umowę z firmą, ktoś w imieniu wm zdecydował o tym gdzie i jakie kable zostaną zainstalowane, ktoś ma dostęp do konta wspólnoty, więc info o braku zarządu i administratora jest nie do końca prawdziwe.
Być może zarząd czy administrator działają bezprawnie, ale to wpływu na kable nie ma. Mieszanie tych dwu spraw zaciemnia obraz sytuacji.
Zwykle takie kable kładzie się na klatce schodowej - jak nie ma szacht, to sporo kucia i bałaganu to powoduje.
A może u was na klatkach nie ma miejsca, nie ma możliwości?
Wiem o tym. I dlatego chciałbym wiedzieć, kto to jest - ale tej informacji mi się odmawia.
W świetle podjętych uchwał jest całkowicie prawdziwe. Nie można wnioskować o legalności czyichś działań na podstawie tego, że podpisuje on umowy i dysponuje kontem bankowym.
Skoro zarząd/administrator działa bezprawnie, to jak najbardziej ma to wpływ na kable. Jeśli nie podjęto stosownej uchwały (a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, choć pytałem), to instalacja okablowania jest bezprawna, a już na pewno bezprawnie podpisano umowę z firmą wykonującą instalację. Do podpisywania umów w imieniu wspólnoty trzeba mieć umocowanie, a tutaj zdaje się nikt go nie ma.
Poza tym "sprawa kabli" ma aspekty finansowe - czy to związane z samą instalacją infrastruktury, czy też z późniejszą eksploatacją i opłatami abonentów. A że finanse wspólnoty od lat stanowią wielką niewiadomą, to nie można również w tym przypadku pominąć tej kwestii. Nie chcę za bardzo rozwijać tematu, ale miałem kiedyś możliwość przeanalizowania pewnych umów zawartych przez "zarząd" i porównania ich z zapłaconymi fakturami. Zgroza.
Przez każdą klatkę schodową, z góry na dół, biegnie szacht, w którym znajdują się tylko kable telefoniczne dawnej TP SA i kabel instalacji domofonowej. Inni operatorzy telefonii i telewizja kablowa założyli własne koryta i skrzynki. Kable tej nowej instalacji spokojnie zmieściłyby się w szachtach. Pytanie tylko, czy z dachu da się bezproblemowo dostać do szachtu. Przyznaję, że tego nie wiem.
wiesz co, bo ma dość takich rozkapryszony dzieciaków, jak ty ... pasem by ciebie w du...ę lać i patrzeć czy równo puchnie .
Zero wiedzy na temat funkcjonowania wspólnoty, tylko pretensje , krytykowanie, i szukanie afer .
Wszyscy źli, tylko Pan władca M4 z balkonem ma racje . Nawet nie potrafiłeś zaskarżyć uchwał, które tobie nie pasują a tu oceniasz innych.
Oświeć nas i napisz: Co ty zrobiłeś dla Wspólnoty?
Mówiłem, że to forumowy napinacz. Brak kultury i ogromne ego. Polecam Ci książkę: "Wielkie Ego. O obsesji budowania własnej wartości".
Nie wolno doradzać klientowi żeby przestał płacić wspólnocie. To nigdy nie ma sensu. Jest wbrew interesowi i klienta i wspólnoty.
Taka rada dyskredytuje każdego adwokata.
Wzmiankowany magister prawa nie czuje czym jest wspólnota mieszkaniowa. Co najwyżej coś tam słyszał i obiło się o uszy że to taka mała spółdzielnia.
Kto wygra, a kto przegra okaże się po sprawie Sądowej, a nie po wpisach nawet nabardziej zagorzałych forumowych napinaczy. Taka różnica, pomiędzy forumowymi napinaczami, a adwokatem, że on zna obraz całej sytuacji i działa dla dobra klienta. Lepiej nie wpłacać jeśli się nie jest pewnym, że pieniądze pożytkowane są na odpowiednie cele, bo potem można już ich nie zobaczyć. Dobrze wiemy, jak trudno o zwrot nadpłaty we wspólnocie, zwłaszcza jeśli w zarządzie jest cwaniaczek.
"Z zarządem wspólnoty jest problem: po ostatnim zebraniu nie bardzo wiadomo, kto go tworzy. Moim zdaniem - w świetle regulacji UoWL - wspólnota nie ma zarządu; ale to osobna historia."
Też już zdążyłem się zapoznać z "myśleniem" twierdzeniem (bez dokumentów!), że MY jesteśmy zarządem. Nie przedstawiono, a nawet odmówiono zapoznania się z dokumentem (protokół i uchwała) potwierdzającym(?) wybór zarządu. Przygotowuję wniosek do sądu o ustanowienie zarządcy przymusowego! Tylko KTO zwróci mi zawyżone już zaliczki? Tego chyba nawet sąd nie zrobi, bo przeca "prawo nie działa wstecz" nawet pomimo uznania uchwał za bezprawne. Ale mam sposób i na sąd w takim przypadku - sam sobie pomniejszę następne zaliczki o nadpłacone kwoty!
Na zebranie "uchwalające" podstawowe regulaminy wspólnoty przyszły osoby bez odpisu zwykłego z księgi wieczystej potwierdzającej ich prawo do udziału nie tylko w zebraniu, ale szczególnie do udziału w głosowaniach, w tym nad projektami uchwał. I sprzeczają się, że te "podjęte" uchwały są prawomocne, bo większość tak głosowała. O treści i jakości projektów uchwał już nie wspomnę.
Niektórzy "mądrzy" nie doczytają do końca co Pan napisał, NIE POMYŚLĄ CO Pan napisał i wyciągają wnioski z tego czego nie czytali lub z czegoś czego się bezpodstawnie domyślają! A tak w ogóle to Pan jest winien i zawraca im głowę. Jeszcze jedno musi Pan wziąć pod uwagę - część dyskutantów jest zarządcami lub pracownikami zarządców - przekona się Pan o tym po pewnym czasie, wiec nie mają takiego samego interesu w wyjaśnieniu Pana problemu jak Pan, że o pomocy już nie wspomnę.
Co do rozliczenia to nie masz wiedzy, bo Rozliczenie można weryfikować do 3 lat wstecz. Nie wolno samemu bez dok. wykonywać rozliczeń, bo nie masz pełnej wiedzy.
Można żądać ponownego rozliczenia wszystkich właścicieli lokali, jeżeli masz na to twarde dowody. Jak to zrobisz sam, to sobie zgotujesz kolejne kłopoty. Anarchii we WM nie toleruje się przynajmniej tak jest u mnie.
nie ma wymogu , aby na zebrania przychodzić z aktem notarialnym czy wypisem z KW. To już są szczególne przypadki, jak ktoś przychodzi z takim dokumentem np. bo kupił lokal w dniu zebrania .
Jeżeli kwestionujesz, że osoba, która głosowała nad uchwałami nie była do tego uprawniona to musisz mieć twarde dowody inaczej to są pomówienia wichrzyciela , pieniacza .
To organizator zebrania właścicieli lokali odpowiada za aktualny w dniu zebrania spis właścicieli lokali.
Listy uprawnionych do głosowania robi się na stan spisu właścicieli lokali, jaki prowadzi Zarząd /Administrator , poprzedzający dzień zebrania. Do właściciela lokalu należy obowiązek bieżącego aktualizowania swoich danych . Przy zmianie właściciela lokalu jest to termin siedmiu dni roboczych.
W poście z przed 6 godzin nie napisałem, iż organizator zebrania w piśmie ogłaszającym zebranie z proponowanym porządkiem obrad na końcu pisma prosił o dostarczenie na zebranie wypisu z księgi wieczystej, których sąd nie wydaje. Po co? Chyba właśnie po to aby każdy obecny na zebraniu uprawomocnił swoją obecność i zdolność prawną do udziału w głosowaniach! Sąd wydaje za to "odpis zwykły księgi wieczystej". Czy ja mam udowodnić, że inny obecny nie ma prawa głosować, czy raczej taka osoba musi udowodnić wszystkim właścicielom, że ma takie prawo?! I co teraz Pan KubaP poradzi. Czy podjęte uchwały są prawomocne czy nie! I czy organizator popełnił błąd? Czy wiedział co pisze?! Ja uważam, że nie wiedział czego chce!
"Co do rozliczenia to nie masz wiedzy..." czyli nie wiem ile kiedy płaciłem i ile mam obowiązek płacić? Chyba w Pana wspólnocie tak Pan kręci i nie pozwala właścicielom sprawdzić ile każdy ma obowiązek płacić i czy to jest prawidłowo wyliczone? W sklepie też Pan nie bierze paragonu i nie zależy panu ile Pan zapłaci i za co? Tylko proszę nie odpowiadać, że Pan ma tyle kasy, że oczy może mi Pan nią powybijać, bo taka odpowiedź tak by się miała do pytania jak d... do jeża!
"To organizator zebrania właścicieli lokali odpowiada za aktualny w dniu zebrania spis właścicieli lokali."
A kto odpowiada za uprawnienia organizatora do zwołania zebrania? Kto ma prawo sprawdzić jego uprawnienia? Nie każdy z właścicieli? Jeżeli jest prawdopodobne, iż organizator nie ma prawa zwoływać zebrania, to ja mam udowodnić, że on nie ma prawa, czy on ma obowiązek udowodnić właścicielom wspólnoty, że jest do tego uprawniony? Jeżeli to pierwsze, to byle TW Bolek może zwołać zebranie wspólnoty, której nie jest właścicielem, bądź członkiem Zarządu i ja mam udowodnić, że on nie ma prawa, czy on musi udowodnić, że je ma?!
Po drugie (z związku z pierwszym). Nie oświadczyłem, że bezwzględnie nie będę płacić. Poprosiłem firmę-nie-wiadomo-co-robiącą o odpowiedź na kilka pytań, które rozwiałyby moje wątpliwości. Każdy uczciwy administrator / zarządca odpowiedziałby i byłoby po sprawie. Ja nie otrzymałem odpowiedzi na żadne pytanie, w tym na najważniejsze: o umocowanie podmiotu, który domaga się opłat. Jeśli ktoś z dyskutantów uważa, że w sytuacji niepotwierdzonego umocowania odbiorcy należy wnosić opłaty, proszę o wiadomość prywatną. Podam numer swojego prywatnego konta i kwotę do zapłaty. Ja też chcę pieniądze za nic.
Po trzecie. W tej wspólnocie od wielu lat dzieją się dziwne rzeczy mające konsekwencje finansowe. "Zarząd" z wielu wydatków nie umiał się wytłumaczyć. Kilka lat temu "zarząd" dał pewniej firmie zaliczkę na remont wiatrołapów. Firma zniknęła razem z zaliczką. Skąd to wiem? Od "zarządu". Pozostawiam dyskutantom samodzielną ocenę, czy powinienem ufać takiemu "zarządowi". Nie będę uczestniczyć w czymś, co pachnie szwindlem. Chcę płacić, ale na klarownych zasadach i temu, kto ma prawo do moich opłat.
Po czwarte. Przez kilka lat walczyłem o wyjaśnienie zasad działania wspólnoty, w tym: o skontrolowanie jej finansów. Moje wysiłki zdały się na nic. "Zarząd" oczekuje, że wszyscy będą mu wierzyć na słowo, z niczego nie chce się tłumaczyć, ukrywa dokumenty. A teraz dodatkowo jest firma, która najpierw na piśmie informuje o przejęciu zarządu nieruchomością, a potem poprzez prawnika stwierdza, że jest administratorem. I ta firma chce ode mnie pieniędzy. Ani grosza dopóki wszystko nie będzie klarowne.
Udowodnienie, że tak nie jest należy do Ciebie, bo to Ty stawiasz zarzuty, a nie do tych co oddali głosy pod uchwałą. Oni mają prawo się bronić.
W związku, że sprawę znam tylko z jednego przekazu i nie znam szczegółów, nie mogę napisać coś wiążącego.
Widzisz, stawiasz zarzuty nie wiedząc nic o mojej WM . U mnie dostęp do salda, wymiaru zaliczki, stawek, treści obowiązujących uchwał jest online z poziomu - "kartotek lokalowych / właścicielskich" ; przez platformę Weles3 . Więc ten zarzut jest nietrafiony . Myślę, że przyjdzie do Pana refleksja ... zanim znowu mi coś zarzucisz.
no to pojechałeś ... a kto może sprawdzić Twoje kompetencje do sprawdzania ...
W UoWL jest odpowiedź na twoje dylematy , jednak trzeba wykonać trochę wysiłku umysłowego, aby ten tekst przeczytać i co ważne poprawnie zrozumieć.
Nie widzę sensu straszenia takiego administratora sądem, jeśli się nie ma w ręku mocnych dowodów na papierze, tylko pisma od adwokata i podejrzenia oparte w zasadzie na własnych domysłach. Ale jak kto woli... Tyle w temacie napinania.
I właśnie na to czekam. Dowiem się w końcu, kto jest administratorem i na podstawie jakiego umocowania działa.
Ów tajemniczy administrator jakoś na razie nie wzywa mnie do zapłaty, choć nie płacę już siódmy miesiąc. Dlaczego? Czyżby jednak się przejął?
Tzn. że po drugiej stronie ostateczna odpowiedzialność za rozliczenia się rozmywa, bo zniknął już poprzedni. A zarząd oczywiście nie jest w temacie. Jak to typowy zarząd.
Poproś nowego o kartotekę swojego konta za ostatnie trzy lata. Jeśli stwierdzisz jakieś wartości naliczeń, pozycje, nienależnych naliczeń lub nieprawidłowych rozliczeń, luk księgować Twoich wpłat na trzy lata wstecz, to w drugiej kolejności dopytasz o podstawy dla konkretnych zapisów lub ich braku z kartoteki. Tych, które wydadzą ci się nieprawidłowe. Chyba że wszystkich?
Każde obciążenie właściciela powinno (w teorii) być podparte konkretnym dokumentem, więc tylko w ten sposób ewentualnie dojdziesz do podstawy konkretnych roszczeń. I będziesz miał jakąś podstawę do złożenia wspólnocie oświadczenia, że "następujące kwoty są jej nienależne i począwszy od 1 stycznia 2019 dokonuję następujących potrąceń w łącznej kwocie, wynikającej z poniższego zestawienia z bieżącej płatności opłaty za styczeń 32019." Przykładowo.
Lub uzyskasz podstawy do pozwu.
Za ostatnie trzy lata, bo jest przedawnienie. I weź pod uwagę, że administrator osobiście odpowiada za kartotekę tylko od momentu w którym przejął administrowanie, a nie za ostatnie pełne trzy lata. Poza ta datą będzie się zasłaniał że nie jest duchem świętym i nie umie wyjaśnić wszystkiego. Twój administrator najpewniej zasłoni się nawet brakiem dokumentów. Jeżeli w ogóle odpisze.
Samodzielne potrącenia, czy zaprzestanie opłat w ogóle, to po prostu partyzantka i droga donikąd. W sądzie do pewnej przegranej i to nawet z dobrym adwokatem.
Na blankietach opłat jest nazwa wspólnoty z adresem tej firmy. Nic mi nie wiadomo, żeby wspólnota zmieniła siedzibę. Na pismach jest również nazwa wspólnoty z adresem firmy, a pisma podpisała osoba z firmy. To kto w końcu jest ich nadawcą? Gdy mój adwokat poprosił firmę o wyjaśnienia, otrzymał informację, że to nieporozumienie. Firma nie jest zarządcą, tylko administratorem.
Podaję kilka znamiennych cytatów (pisownia oryginalna).
Cytat 1 - z protokołu zebrania wspólnoty z lutego 2018:
[...]
Prowadzący przypomniał zebranym Uchwałę nr 8/2017 w sprawie rezygnacji obecnego zarządu. [...] Następnie przedstawił zebranym jak odbył się wybór zarządcy, któremu zarząd przekaże pełnomocnictwo zarządzania nieruchomością wspólną.
[...]
Propozycja - Uchwała nr 5/2018
1. Wspólnota Mieszkaniowa [nazwa] postanawia powierzyć zarządzanie nieruchomością wspólną firmie [nazwa].
2. Firma [nazwa] przejmie funkcję zarządcy z dniem 1.03.2018 r.
Uchwała przyjęta przez zebranych jednogłośnie.
[...]
W związku z wyborem nowego zarządcy zebrani właściciele lokali zaproponowali aby zarząd w obecnym składzie, tj. [nazwiska] reprezentowali wspólnotę przez najbliższy rok do chwili wyboru nowego składu zarządu Wspólnoty, co spotkało się z aprobatą tej części zebranych którzy byli sceptycznie nastawieni do zmiany zarządcy.
Proszę zwrócić uwagę, że zarząd zrezygnował już w roku 2017, o czym sam przypomniał. Mimo to pełnił i nadal pełni swoje funkcje. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że najpierw jest mowa o jednogłośnym wyborze nowego zarządcy, a potem: o sceptycznym nastawieniu części właścicieli do tego rozwiązania. Są właściciele, którzy nie zgadzają się na nowego zarządcę, ale głosowali za nim - co za logika!
Cytat 2 - z pisma firmy skierowanego do mnie:
Informujemy, iż z dniem 1.04.2018 firma [nazwa] przejęła funkcję Zarządcy Wspólnoty Mieszkaniowej [nazwa]. Wobec powyższego przesyłamy:
[...]
1. wyliczenie [...]
2. wyliczenie [...]
3. blankiety do dokonywania płatności z indywidualnym numerem konta bankowego, na które należy uiszczać bieżące opłaty na fundusz remontowy oraz eksploatację.
[...]
W związku z powyższym wzywamy Państwa do aktualizacji danych w celu naliczenia nowego wymiaru opłat. Oświadczenia można złożyć osobiście w siedzibie Zarządcy
[...]
O wszelkich zmianach [...] właściciel ma obowiązek poinformować Zarządcę [...]
Zwracam uwagę na trzykrotne użycie słowa "zarządca". Warto też zauważyć, że zawsze jest "Zarządca" (wielka litera), ale "właściciel" (mała litera)...
Cytat 3 - z pisma rzekomego pełnomocnika firmy do mojego adwokata:
[...]
działając w imieniu mojego Mocodawcy, w oparciu o udzielone mi pełnomocnictwo, zdeponowane w siedzibie Kancelarii, w odpowiedzi na [...] wyjaśniam, co następuje.
Na wstępie pragnę wskazać, że Wspólnota Mieszkaniowa [nazwa] nie powierzyła mojemu Mandatowi sprawowania zarządu w rozumieniu art. 18 ust . 1 ustawy [...], a jedynie zawarła z nim umowę cywilnoprawną w zwykłej formie pisemnej, której przedmiotem jest podejmowanie czynności związanych z administrowaniem nieruchomością.
Przypominam o przedstawionych powyżej faktach:
1. Zarząd złożył rezygnację.
2. Uchwała dotyczyła wyboru zarządcy, a nie administratora.
3. Firma nie wykonuje żadnych czynności na rzecz wspólnoty. Sprzątaniem, naprawami, utrzymaniem zieleni itd. zajmuje się jeden z członków "zarządu" - tego, który zrezygnował.
Oj rozmywa się, rozmywa. Nie wiem, co znikło i co się pojawiło.
Nowego kogo? Poza tym jest wielką niewiadomą, kto obecnie dysponuje dokumentacją wspólnoty: były-obecny "zarząd" czy firma-nie-wiadomo-kto.
Takie podstawy mam od lat. I kilka pozwów wniosłem. Stąd wiem, że to nie ma sensu. Sędziowie wydają kuriozalne wyroki, jeszcze kuriozalnej je uzasadniając. Np. uparcie twierdzą, że wszelkie głosowania w tej wspólnocie odbywają się wg zasady "jeden głos na lokal", bo w 1999 roku wspólnota podjęła uchwałę ustalającą taki sposób głosowania. Powoływanie się przeze mnie na orzeczenie SN mówiące, że taka uchwała jest nieważna, zdało się na nic. Zawsze też sędziowie znajdowali usprawiedliwienie dla wyznaczenia opłat "po równo na lokal", odrzucając moje twierdzenia, że jest to sprzeczne z ustawą. Straciłem mnóstwo czasu, o pieniądzach nie wspominając (zaskarżenie 1 uchwały to 200 PLN wpisowego).
Dlatego teraz nie wniosę żadnego powództwa. Czekam, aż ktoś (ciekawe kto) pozwie mnie. I zażądam przeniesienia sprawy do innego sądu - bo w tym, do którego właściwości należy orzekanie w sprawach mojej wspólnoty, pracuje jeden z jej członków, bliski kolega "zarządu".
Tak więc kiedy zobaczyłem, że ktoś coś instaluje na moim balkonie, nie tylko nie prosząc mnie o zgodę, ale nawet o niczym nie informując, miałem pełne podstawy do niepokoju. A to, że wykonawca prac odmówił mi informacji, kto mu je zlecił i odesłał mnie do zarządu, naprawdę mnie zirytowało. "Zarząd" traktuje cały budynek jak swój folwark; sądzi, że może robić, co mu się podoba i przed nikim nie odpowiada. Dość tego.
UZUPEŁNIENIE
Przed kwadransem usłyszałem hałas na rusztowaniu. Jakiś człowiek usiłował z najwyższego poziomu wrzucić na dach jakiś maszt. Potem ktoś wszedł do budynku, potężnie hałasując. Teraz zaś słyszę, że na ostatnim piętrze trwają jakieś prace: kucie, wiercenie - aż drży cały budynek. I nikt o niczym ie informuje. A gdybym sam chciał zapytać, to nie wiem kogo. Dość tego, to musi zostać ukrócone.
1. Przywiązujesz wagę do nieporozumienia związanego z nazwą pozycji administratora. To strata czasu, zwłaszcza, że tu nie ma sporu i wątpliwości, gdyż pełnomocnik administratora sam przyznał pisemnie, że nowa firma nie pełni swojej funkcji na podstawie art. 18.1. Oni są administratorem i to jest tzw. fakt notoryjny.
Nie mogli tam "przejąć zarządu nieruchomością" bo to się musiałoby odbyć drogą notarialną i nie w tym rzecz w ogóle.
Tzn. że innego nie macie i nie zanosi się na zmianę. Jak się ma mniejszość głosów we wspólnocie, to trzeba się kopać z koniem który jest.
Czyli zarząd macie, administratora macie. Ja bym te fakty uznał za prawdziwe.
2. Dywagacje o okolicznościach w których oni zostali firmą administrującą jest pozbawione sensu. To jest wracanie do Mieszka Pierwszego. Z tego powodu przegrywasz zbędne procesy.
3. To samo dlaczego osoby z zarządu kiedyś wycofały swoją rezygnację i przedłużyły sprawowanie funkcji. Też Mieszko Pierwszy.
4. Kompletnie bez znaczenia jest zastanawianie się jakim pełnomocnictwem dysponuje ichni prawnik. To jest osoba trzecia. Ważne jest co ten prawnik ma do powiedzenia na temat, a nie jakie ma papiery w szufladzie (na pewno dziwne). Jakie papiery jest w stanie udostępnić bez ciągania się po sadach z ta firmą lub ze wspólnotą.
5. O czekaniu na pozew wskutek niepłacenia już pisałem. Prosisz się o kolejną przegraną w sądzie.
Oczekując na wezwania do zapłaty, tracisz czas. Drepczesz w miejscu, a pan adwokat się cieszy.
6. Ustalanie na stałe zasady jeden właściciel - jeden głos, jest sprzeczne z prawem oraz zdrowym rozsądkiem. Niestety sądy tego nie widzą. Taka zasada rodzi zwykle trwałe patologie i to jest pewnie jedna z wielu przyczyn bałaganu w Twojej wspólnocie. Ale nie główna.
7. Sprawa kabli to prawdopodobnie jakiś deblizm, bo na taki wyglada, ale tym akurat zajmowałbym się na końcu. Z resztą zaraz sam zobaczysz co zamontowano i nam tu pewnie opiszesz.
Nowy doklejony: 17.12.18 14:26 Nie idę na skróty, a tym bardziej: nie za poradami adwokata. Jak na razie skorzystałem z jego konsultacji tylko raz.
W takim razie napisali nieprawdę w piśmie do właścicieli. Może z niewiedzy - ale w takim razie to źle świadczy o ich fachowości. Z tego względu dociekanie, co to za firma i czym się zajmuje ma znaczenie. Czy przypadkiem również w kwestii finansów nie są równie roztargnieni?
Nie mamy zarządu. Rezygnacja złożona w 2017 roku została przyjęta w drodze uchwały. Nigdy nie podjęto uchwały powołującej nowy zarząd. Co to znaczy "ja bym te fakty uznał za prawdziwe"? Fakty mają być udowodnione, a nie uznane. Chyba że jest tak, jak twierdzą sądy, z którymi miałem do czynienia. Jeden z nich uznał, że umocowanie zarządu nie budzi wątpliwości, choć rzekomy zarząd nie wykonał polecenia sądu dostarczenia uchwały o jego powołaniu.
Jak wyraźnie napisałem, rzekomy administrator pojawił się w marcu 2018. Moje procesy były w latach 2012-2016; w żadnym z nich nie było mowy o firmie administrującej. Nie widzę analogii do Mieszka Pierwszego.
Zarząd może być powołany tylko mocą uchwały. Nigdy nie było powołania zarządu po jego rezygnacji, nie było też oficjalnego wycofania rezygnacji.
Każde umocowanie musi być udowodnione. Wie o tym zwłaszcza prawnik. Powoływanie się na pełnomocnictwo, którego się nie okazuje, jest nie tylko nieprofesjonalne, ale również niegrzeczne. Nie ma żadnego znaczenia, co ten prawnik ma do powiedzenia, dopóki nie udowodni swojego umocowania. Inaczej jest równie wiarygodny i równie rzetelny jak KubaP.
A co do "papierów, jest w stanie udostępnić bez ciągania się po sadach", to Jaśnie Pan Prawnik w swoim piśmie stwierdził nie tylko, że pełnomocnictwo jest zdeponowane w jego kancelarii, ale również: że wszystkie uchwały są do wglądu w siedzibie firmy. I tyle. Nie mam zamiaru błagać firmy o okazanie mi uchwał - tym bardziej, że zbierano głosy indywidualnie, a w takim przypadku UoWL nakazuje powiadomienie każdego właściciela na piśmie o podjętych uchwałach i ten obowiązek nakłada na zarząd. Skoro ta firma nie jest zarządcą, a tylko administratorem, jakim prawem przetrzymuje uchwały?
Zobaczymy.
Złamanie podstawowej zasady podejmowania decyzji we wspólnocie nie jest podstawową przyczyną bałaganu? Ja twierdzę inaczej.
Dziękuję, zrozumiałem subtelną ironię.
Na pewno nie opiszę. Mam dość durnowatych wpisów niejakiego KubyP. Skoro nie pomaga, powinien zwyczajnie zamilknąć.
Nieodpowiedzialni ludzie zarządzili ewakucję szpitala psychiatrycznego i mamy efekt - wszelkie poszlaki wskazują, że jednym z uciekinierów jest Kubap, bardzo niebezpieczny dla ogółu właścicieli pensjonariusz .
W tym sensie radziłbym uznać, że zarząd jest i sprawuje (lepiej lub gorzej) swoją funkcję. Nie dlatego, że osoby z zarządu gwarantują jakieś minimum kompetencji przy najmniej w nadzorze administratora (bo pewnie nie gwarantują), ale ze względów formalnych. Po prostu sąd uzna, że formalnie zarząd macie nadal i że jest nawet ciągłość sprawowania funkcji. Pomimo złożenia tych pisemnych oświadczeń o rezygnacji i z powodu faktycznego podjęcia czynności sprawowania zarządu po ich złożeniu.
Każdy sąd przyjmie rodzaj takiego domniemania, bo to jest, z reguły, punkt wyjścia dla sędziego dla wszelkich dalszych rozstrzygnięć spornych.
Bierze się to moim zdaniem stąd, że dobry sędzia uznaje zasadę minimum procedur we wspólnocie jako podstawową. Zasada minimum reguł i procedur wynika z całości regulacji ustawowej dot. wspólnot i jest to nawet bodaj czy nie główna rzecz odróżniająca wspólnoty od spółdzielni mieszkaniowej.
Warto zdawać sobie z tego sprawę zanim pójdzie się kolejny raz do sądu ze wspólnotą ze sporem o procedury i papierowe tzw. dupochrony.
Wprowadzenie zasady 1: 1 we wszystkich głosowaniach i na przyszłość jest sprzeczne z uwol i z rozumem. Tu nie ma sporu.
Moje kompetencje właściciela wspólnoty uprawniające mnie do sprawdzania wszystkich dokumentów wspólnoty może sprawdzić każdy inny właściciel tej samej wspólnoty i członek Zarządu wspólnoty przestawiając, tak jak ja odpis zwykły księgi wieczystej i dowód osobisty!
"osoby podpisujące się na liście obecności na zebraniu właścicieli lokali potwierdzają, że są właścicielami lokali (tak jest przynajmniej u mnie) , jak powiedzą nieprawdę, to podlegają pod paragraf fałszerstwa"
Byle "wuj" przyjdzie na zebranie, podpisze się i w ten sposób nie tylko będzie mógł głosować ale i stanie się właścicielem wspólnoty, Panie KubaP?! Ależ u Pana we wspólnocie rozpier...l! Dla Pana z pewnością jest to na rękę i na... portfel! A po tym wszystkim niech Pan tłumaczy właścicielom, zaklina się i prosi o drugą szansę, a w końcu biega po sądach, zamiast uniemożliwić takie działania! Brawo, "gratuluję" zdolności przewidywania!
Dziękuję Panu za porady. Od tej pory na każdym zebraniu będę żądał od każdego obecnego potwierdzenia jego praw własności lokalu we wspólnocie. Dla transparentności wszystkich działań wspólnoty, aby uniknąć takiego bur... jak w Pańskiej wspólnocie.
Szkoda, tylko że w jego wspólnocie nikt się nie bierze za porządki, powinni wywalić go z "ciepłej posadki' skoro tak zle pracuje. Widocznie jednak ma tam samych 70+, którym się już nie chce.
Z dedykacją dla wkurzających się na KubaP: http://www.keepcalmstudio.com/_gallery/1500/1LGpNTq.png
Widzisz, człowiek się uczy całe życie i głupi umiera.