Regulamin PPOŻ we Wspólnocie Mieszkaniowej
Wojtas3
Użytkownik
Witam,
Osobie z mojej rodziny przytrafiła się ostatnio sytuacja, gdzie zostawiła na ogniu garnek z gotującym się jajkiem i niestety przez nieuwagę wyszła z domu. Skracająć opis, woda się wygotowała, z mieszkania zaczęły wydobywać się dymy i wezwano straż pożarną. Gdy dotarłem na miejsce, okazało się że gaz i prąd do mieszkania wyłączyli dopiero strażacy, a nie konserwator wspólnoty (który notabene mieszka obok mieszkania z którego wydobywały sie dymy. W rozmowie z Prezesem zarządu wspólnoty, na moje pytanie dlaczego wcześniej nie wyłączono prądu i gazu, otrzymałem informację, iż we wspólnocie nie jest wymagany regulamin PPOŻ i nie mieli obowiązku wyłaczyć tych mediów. Pozostawiając kwestię, iż "konserwator" po całym zdarzeniu nie chciał odkręcić kurka z gazem na klatce, tłumacząc się że on nie może, że nie ma uprawnień. Uczynić może to każdy, chociażby w sytuacji wymiany kuchenki, mimo zaworu w mieszkaniu, aby mieć pewność. Więc, czy prawdą jest, że we wspólnocie nie wymagany jest regulamin PPOŻ i czy jeżeli tak jest, to na mocy innych przepisów, Władza wspólnoty (nawet jako rozumny człowiek) miała obowiązek zakręcić kurki do ww. mediów w celu uniknięcia lub zmniejszenia rozmiarów skutków ewentualnego pożaru który mógł powstać?
Osobie z mojej rodziny przytrafiła się ostatnio sytuacja, gdzie zostawiła na ogniu garnek z gotującym się jajkiem i niestety przez nieuwagę wyszła z domu. Skracająć opis, woda się wygotowała, z mieszkania zaczęły wydobywać się dymy i wezwano straż pożarną. Gdy dotarłem na miejsce, okazało się że gaz i prąd do mieszkania wyłączyli dopiero strażacy, a nie konserwator wspólnoty (który notabene mieszka obok mieszkania z którego wydobywały sie dymy. W rozmowie z Prezesem zarządu wspólnoty, na moje pytanie dlaczego wcześniej nie wyłączono prądu i gazu, otrzymałem informację, iż we wspólnocie nie jest wymagany regulamin PPOŻ i nie mieli obowiązku wyłaczyć tych mediów. Pozostawiając kwestię, iż "konserwator" po całym zdarzeniu nie chciał odkręcić kurka z gazem na klatce, tłumacząc się że on nie może, że nie ma uprawnień. Uczynić może to każdy, chociażby w sytuacji wymiany kuchenki, mimo zaworu w mieszkaniu, aby mieć pewność. Więc, czy prawdą jest, że we wspólnocie nie wymagany jest regulamin PPOŻ i czy jeżeli tak jest, to na mocy innych przepisów, Władza wspólnoty (nawet jako rozumny człowiek) miała obowiązek zakręcić kurki do ww. mediów w celu uniknięcia lub zmniejszenia rozmiarów skutków ewentualnego pożaru który mógł powstać?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Ludzie, cud, że Wy jeszcze żyjecie!!!
jak każdy może majstrować przy instalacji gazowej czy elektrycznej.
Do "majstrowania" przy tych instalacjach muszą być uprawnione osoby, a zwłaszcza do gazowej.
Takie posiadają zastępy straży pożarnej.
Za przywrócenie instalacji gazowej do użytku, płaci sprawca zamieszania.
Prezesa we wspólnocie nie ma !:bigsmile:
nie miała takiego obowiązku, a nawet nie powinna była tego robić. "Władza wspólnoty" zachowała się tutaj właśnie jak rozumny człowiek. Wszelkie decyzje podczas akcji gaśniczej podejmuje kierujący akcją dowódca tej jednostki i on ponosi odpowiedzialność za przebieg akcji, jak również za wszelkie zabezpieczenia.
Jestem przekonany, że zgodzisz się ze mną (kiedy już u Ciebie opadną emocje), iż odkręcenie kurka z gazem i załączenie zasilania elektrycznego po uprzednim przeprowadzeniu akcji gaśniczej i bez sprawdzenia przez uprawnione do tego osoby powinno być przedmiotem postępowania prokuratorskiego. Co najmniej nie na miejscu jest tu porównywanie do wymiany kuchenki. P.S. Nawet przy wymianie kuchenki jest wymagana osoba z uprawnieniami energetycznymi do eksploatacji urządzeń gazowych (E), w których to uprawnieniach ma zaznaczone co najmniej "urządzenia i instalacje gazowe do 5 kPa".
Pozdrawiam.
Co do sytuacji po pożarowych, to zgadzam się w pełni z głosami mówiącymi o konieczności uprzedniego sprawdzenia wszelkich instalacji w budynku przez specjalistów. To jest bardzo ważne !!!
No, nie ma to, jak fantazja ułańska. Samoczynnie - dobre. Samoczynnie, to nic się nie dzieje. Żeby nastąpiło tak zwane "samoczynne" odcięcie gazu w sytuacji rozszczelnienia, instalacja musiałaby być wyposażona w system detekcji z czujnikiem gazu, sterownikiem i elementem wykonawczym w postaci zaworu odcinającego z głowicą elektromagnetyczną. Zła informacja dla Ciebie: stosowanie takich systemów w budynkach mieszkalnych jest zabronione, więc w budynku mieszkalnym na pewno takiego systemu nie znajdziesz (z wyłączeniem lokalnej kotłowni gazowej o mocy powyżej 60 kW, zasilanej z niezależnego odgałęzienia).
Jeśli masz na myśli zablokowanie reduktora wskutek spadku ciśnienia, to znowu zła informacja: po pierwsze, takie zablokowanie następuje - owszem - na skutek spadku, ale gwałtownego, a nie rozszczelnienia, a zwłaszcza w lokalu mieszkalnym. Gdyby było inaczej, to reduktory blokowałyby się ciągle wskutek wahań ciśnienia w sieci gazowej. Po drugie, z natury rzeczy reduktory występują w instalacjach zasilanych gazem średnioprężnym, czyli tzw. średniego ciśnienia. Co powiesz, jeśli instalacja jest przyłączona do sieci niskoprężnej? Też powinna być tak inteligentna i odciąć się samoczynnie? Tylko ciekawe, za pomocą czego.
Zapewniam Cię, że nie ma to nic wspólnego z prawidłowym lub nieprawidłowym działaniem instalacji gazowej w budynku.
Do wywieszenia w gablotce trzech, albo czterech numerów telefonów alarmowych nie jest potrzebne opracowanie instrukcji pożarowej.
Na wokandzie telefonów alarmowych wystarczy wpisać nr do straży pożarnej... obecnie wystarczy znać jeden 112
Podniecasz się człowieku i na fachmana się kreujesz. Szkoda twojego zapędu i energii. Oczywiście myślałem o gwałtownym spadku ciśnienia gazu. W moim bloku jest taka instalacja, która zablokuje dopływ gazu ziemnego w powyższej sytuacji. Jeżeli chcesz polemizować o zadymieniu to mogę ci na przykład powiedzieć, że zadymienie nie musi być bardzo duże a ogień (pożar) będzie bardzo intensywny. Nie wiem jakie było w opisanym przypadku - tak jak i Ty kolego nie wiesz. Odłączenie gazu czy prądu lepiej jak nastąpiło w porę niż z późno. Jak wcześniej pisałem, nie zawsze jest to jednak konieczne!!!
Jeżeli jesteś taki uważny i drobiazgowy to zauważyłbyś, że nie pisałem o konieczności umieszczania instrukcji ppoż. w takich miejscach lecz o tym, że jeżeli już są - to na pewno nie będą czymś nie pożądanym.
Jeszcze jedno - skoro tak dobrze znasz się na instalacjach gazowych, dlaczego nie udzielisz odpowiedzi pytającemu dotyczącej prawidłowego postępowania w sytuacjach odłączania gazu jak i ponownego włączania. Przecież zainteresowany pyta o to - więc pomagaj !!!
Otwarte i aktualne pozostają pytania, które zadałem powyżej. Zamiast atakować mnie personalnie, rozwiń swoje złote myśli i odnieś się do tego:
Nie to już przechodzi... trzymajcie mnie....
Trzy lata temu miałem kontrole p-poż. ściągniętą przez "nawiedzonego" właściciela (urzędnika adm. publ.) i "Wysoka komisja pożarnicza" nie wniosła zastrzeżeń, że to co wisi na tablicach ogłoszeń , nie odpowiada jak Ty to piszesz "w rozumieniu przepisów p.poż." Czepili się gaśnic i węży w komorach suchego pionu. Dlatego zważ facet, jeżeli chcesz kogokolwiek pouczać to sprawdź czy nie wprowadzasz ludzi w błąd.
Proszę o podstawę prawną, która mówi o prawidłowości lub nie instrukcji przeciwpożarowych. Co w takim razie z instrukcjami jakie wykonywane są hurtem przez różne firmy, np.top design z Chwaszczyna k/Gdyni? To też są nieprawidłowe instrukcje? Oczekuję na mądre i rzeczowe (jak mam nadzieję ) wyjaśnienia.
Instrukcje ppoż. opracowuje się (jak już) dla pomieszczeń, a nie dla budynku. Dla budynku (obiektu a nawet terenu) jeżeli przewiduje to przepis (rozporządzenie) opracowuje się tzw. Instrukcje Bezpieczeństwa Pożarowego, a to całkiem coś innego !!!
Co do Twojej sieci niskoprężnej to nie mam zamiaru się wypowiadać - bo mnie to do końca nie interesuje, więc o niej nic nie wspominałem ale dobrze, że Ty to zrobisz bardzo dokładnie - bo na pewno to wszystkich na tym forum zainteresuje (?). Czekamy więc na obszerne wyjaśnienie - a wręcz wykład.
Przypominam że pytał się dlaczego zatrudniony przez wspólnotę konserwator mieszkający obok feralnego mieszkania czekał z "rękami w kieszeniach" na przyjazd straży a nie zakręcił od razu dopływu gazu czy prądu. Czy gdyby była "instrukcja ppoż" to postąpił by racjonalnie? Zarząd wspólnoty w osobie "prezesa" gada głupoty bo zarządzający wspólnotą (budynkiem) ma określone obowiązki wynikające z prawa budowlanego, obydwu rozporządzeń wykonawczych, UoWL i k.c. Słusznie zarzuca pytający, że każdy rozumny człowiek powinien odpowiednio zareagować i do tego nie jest potrzebna instrukcja ani ustawa ani zezwolenia specjalne czy uprawnienia. Jak sie pali to biorę co mam pod ręką i gaszę. W tym wypadku pierwszą myślą powinno być - zamknąć dopływ gazy i prądu. Osobom którym pytający powierzył swój majątek zabrakło wiedzy i doświadczenia życiowego aby prawidłowo tym majątkiem zarządzać.
wyrok NSA z dnia 2008-07-25 ( II OSK 1214/07) - II OSK 1214/07
- i inne:
Uchwała składu 7 sędziów SN z 21 grudnia 2007 r. (sygn. akt III CZP 65/07)
wyrok NSA z dnia 24 stycznia 2002 r., IV SA 472/00;
wyrok NSA z 27 marca 2007 r., II OSK 522/06, LEX nr 339391; wyrok WSA w Gliwicach z 19 grudnia 2007 r., II SA/GL 762/07, LEX nr 347951; wyrok NSA z 6 września 2005 r., OSK 1914/04, niepubl.; wyrok NSA z 28 kwietnia 2006 r., II OSK 800/05, niepubl.
wyrok z dnia 11 kwietnia 1996 r. SA/Po 2419/95 (nie publikowany), wyrok z dnia 14 maja 1996 r. SA/Wr 2096/95 (Prokuratura i Prawo - dodatek 1997/6 poz. 45).
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego - Ośrodek Zamiejscowy w Rzeszowie
z dnia 5 czerwca 2002 r. SA/Rz 77/2002
itd.....
Były już na tym (i nie tylko) forum dyskusje na ten temat, nie będę więc go zaśmiecał kolejnymi wynurzeniami na ten sam temat.
Pozdrawiam.
Proszę zwrócić uwagę że wyrok ten dotyczył nałożenia kary przez PINB na firmę która sprawowała zarząd nieruchomością wspólną i to w trybie art. 18 ust 1. Wreszcie dopiero NSA uznał że firma ta nie jest zarządcą budynku ( co oczywiste) bo zarządcą budynku jest wspólnota czyli ogół właścicieli. Proste.
Pozdrawiam.
Twój lokal do którego notabene nikt nie ma prawa się wtrącać (art. 140 k.c.) nie jest samodzielnym budynkiem tylko częścią budynku wielolokalowego, którego niektóre elementy znajdują się również w Twoim lokalu (ściany nośne, stropy, instalacja wodociągowa, grzewcza itd....). Są też elementy poza Twoim lokalem z których korzystasz Ty i wszyscy pozostali (dach, instalacja odgromowa itd....). Nikt też nie ma zamiaru (chociaż są wspólnoty gdzie gorliwi "zarządzający" chcieli by decydować również o tym jak masz meble ustawiać w dużym pokoju) - wtrącac się w Twoje zarządzanie Twoim lokalem.
Mowa jest o odpowiedzialności za cały budynek jako obiekt budowlany.
Gdy jest to budynek spółdzielni to spółdzielnia jest zarządcą obiektu w rozumieniu prawa budowlanego - gdy wspólnota to właśnie wspólnota czyli ogół właścicieli jest zarządcą budynku (obiektu) jako całości. Bardzo precyzyjnie i dość jasno wyłożył to właśnie NSA.
I kolejne pytanie, czy zarząd złożony z właścicieli ma obowiązek podać swoje prywatne numery tel i o każdej porze dnia i nocy przyjmować zgłoszenia awarii, nie wspominając o tym, że właściciele chodzą do domów tych osób zgłosić, że np. bezpiecznik na korytarzu wybiło? Zarząd nie pobiera żadnego wynagrodzenia i nie ma tel. służbowych. To adminowi płacimy za wykonywanie czynności ujętych w umowie. Przecież może się zdarzyć, że wszystkie 4 osoby z zarządu będą niedostępne (pracują zawodowo) bo będą w pracy, czy na wakacjach - przecież nie pełnią żadnego dyżuru/gotowości w związku z tym, że są członkami zarządu i nie muszą zgłaszać, że idą do pracy, czy że wyjeżdżają gdzieś .
A jeśli notoryczne awarie elektryki (wybijanie bezpieczników na korytarzu) powodują usterki w mieszkaniu kilku właścicieli i w związku z tym prąd wybija w całym pionie to czy wspólnota może żądać od tych właścicieli usunięcia usterki, a jeśli nie usuną to obciążać takich właścicieli kosztami włączenia bezpieczników? Z tytułu takich notorycznych awarii utrzymujemy w/w serwis, który wspólnotę kosztuje 8500 zł rocznie (osiem i pół tysiąca !!). Do sporadycznych awarii przecież można właśnie sporadycznie wezwać "pogotowie energetyczne" i płacąc za doraźne usuwanie takich awarii koszty spadają do np. 700 zł/rok w przypadku innych wspólnot, które znam. Mają zabezpieczone usuwanie awarii 24h ale nie płacą za gotowość miesiąc w miesiąc tylko wtedy kiedy faktycznie usterka wystąpi ?
Gadałeś z jakimś członkiem zarządu, że na klatce schodowej brak kartki z info, telefonami alarmowymi?
Członkowie zarządu powinni być znani właścicielom, a gdy jakiś właściciel niepotrzebnie zawraca im głowę, to należy grzecznie, ale stanowczo dać temu odpór. Jak nie pomaga, to mniej grzecznie.
Te awarie elektryki to coś dziwnego. Może instalacja w budynku szwankuje? Ja bym się źródłem problemu zainteresowała, nie objawami.
Ale administratorowi i jednemu członkowi zarządu te awarie odpowiadają, ponieważ elektrykiem jest jeden z sąsiadów (kolega członka zarządu) i trzeba mu płacić, trzeba mu dać pracę bez względu na to, że jest do kitu elektrykiem (u mnie w domu wymieniał tablicę z bezpiecznikami i w 2 możliwych do spaprania miejscach spaprał robotę). Nawiasem mówiąc, własciciele zgodzili się płacić sąsiadowi elektrykowi 400 zł mies i od tego czasu czyli od końca kwietnia nikomu cudownie nic już nie wybija ...
Skoro właściciele zgodzili się sponsorować elektryka za to żeby nic nie robił w instalacji to na głupotę nie ma lekarstwa a w sprawie cudów trzeba zgłosić to do najbliższego proboszcza.