art. 29 ust 3 kontrola działalności zarządu - umowa między administratorem a wspólnotą
Ange-lisica
Użytkownik
Dzień dobry. Kupiłam mieszkanie we wspólnocie mieszkaniowej 3 lata temu. W nieruchomościach należących do wspólnoty znajduje się ok. 100 lokali. Poprzedni zarząd (powołany na podstawie art. 18 ust 1) składał się z trzech członków, którzy nie byli właścicielami mieszkań w naszej wspólnocie. Niedawno, na podstawie art. 20 ust 1, zmienił się nam zarząd, w którego skład wchodzi teraz kilku właścicieli lokali w naszej wspólnocie (zarząd właścicielski). Pojawił się też nowy administrator.
Ten nowy administrator jest przyjacielem jednego z członków obecnego zarządu i teraz wszyscy członkowie zarządu ślepo słuchają administratora. A przecież powinno być odwrotnie, bo administrator nie zarządza nieruchomością wspólną, a jedynie jest wynajęty przez wspólnotę do administrowania. Od samego początku widzę, że coś jest nie w porządku i nie chodzi tylko o to, że administrator zachowuje się tak, jakby był właścicielem naszej wspólnoty. Ów administrator złodziejami nazywa poprzedni zarząd i stara się skłócić kogo się da i na konflikcie buduje swoją politykę. Administrator chlubi się tym, że ma licencję zarządcy, ale jego działania nie przynoszą niczego pozytywnego. Rzuca również inne oszczerstwa w stosunku do poprzedniego zarządu, a obecni członkowie zarządu naszej wspólnoty i niektórzy właściciele lokali powtarzają te bzdury. Nie upieram się, że poprzedni zarząd był idealny, ale aby nazywać kogoś złodziejem i oszustem, to trzeba mieć na to dowody. I w ogóle.. Niestety obecny zarząd wspólnoty wtóruje administratorowi.
W związku z zaistniałą sytuacją usiłuję wziąć sprawy w swoje ręce. Wydrukowałam najnowszą ustawę z dnia 24 czerwca 1994 r. o własności lokali (Dz.U z 2015 r. poz.1168), żeby się w nią wgryźć. Poprosiłam administratora o możliwość wglądu w umowę między nim a wspólnotą, żeby skontrolować jakie dostaje od wspólnoty (czyli również ode mnie) wynagrodzenie i w jaki sposób się to odbywa. Wtedy administrator przestał odbierać moje telefony. W końcu jego pracownica zadzwoniła do mnie i oznajmiła, że muszę poprosić o dokumenty na piśmie i żebym zaadresowała pismo do zarządu wspólnoty. Pomyślałam, że to ma sens, bo członkowie zarządu są organami wspólnoty mieszkaniowej i powinni zmusić administratora do udostępnienia mi odpowiednich dokumentów. Napisałam pismo, ale w dniu doręczenia tego pisma dowiedziałam się od członka zarządu, że zarząd ma 3 tygodnie na odpowiedź.
Rozpoczął się już 3 tydzień oczekiwania na odpowiedź zarządu..
Cóż, a teraz zauważyłam, że w piśmie pomyliłam pojęcia, ponieważ naprzemiennie użyłam pojęcia zarządca i administrator.
Ustawa o własności lokali dość zawile definiuje/formułuje pojęcie zarządu/zarządcy, a przy tym nie zawiera pojęcia administratora, który administruje nieruchomością wspólną. Administrowanie można zlecić osobie/firmie z zewnątrz, ale jest to sprawa tak poboczna, że nawet ustawodawcę to nie interesuje.
W ustawie o własności lokali mamy natomiast zarządcę powołanego na podstawie art. 18 ust 1 oraz zarząd wybrany zgodnie z art. 20 ust 1. Tak, to są dwie różne rzeczy. Nie jestem prawnikiem i z początku mi się wydawało, że zarządca, to administrator. Każdy się może pomylić, ale obawiam się, że zarząd to wykorzysta i będzie grał na zwłokę wyjaśniając mi obszernie moje błędy. Trudno. Czuję się trochę osamotniona w tej walce, nie wiem jak to wszystko się skończy. Ale art. 29 ust 3 ustawy o własności lokali wyraźnie mówi, że cyt: "prawo kontroli działalności zarządu służy każdemu właścicielowi lokalu". Zamierzam skorzystać z tego prawa. I dziwi mnie tylko, że nie jestem zrozumiana.
Zwracam się do braci ze wspólnot różnorakich w Polsce. Będę miała wiele pytań i założę jeszcze niejeden wątek na forum, ale teraz najważniejsze jest takie oto pytanie: kto podpisuje umowę między administratorem a wspólnotą. Zapewne robią to członkowie zarządu wspólnoty i czy wszyscy, czy tylko dwóch (art. 21 ust.2 – gdy zarząd jest kilkuosobowy, oświadczenia woli za wspólnotę mieszkaniową składają przynajmniej dwaj jego członkowie).
Zamierzam sprawdzić umowę administratora administrującego w mojej wspólnocie. Przypuszczam, że będzie to umowa zlecenie. Powinna tam być kwota wynagrodzenia płatna na podstawie faktury wystawionej przez zleceniobiorcę. Powinien być też wpis, że zleceniobiorca nie może czerpać innych korzyści z zarządzania nieruchomością wspólną oprócz wynagrodzenia określonego niniejszą umową.
Drodzy, a na co zwrócić jeszcze uwagę? Szczerze, to obawiam się, że członkowie zarządu dopuścili administratora do konta wspólnoty i dlatego nikt nie chce mi pokazać umowy. Gdzieś czytałam, że dostęp do konta mogą mieć tylko członkowie zarządu, a w żadnym wypadku firma z zewnątrz. Zrozumiałe. Ale ludzie są jednak łatwowierni.
Drugie pytanie. Czy pełnomocnictwo na administrowanie nieruchomością wspólną to jest właśnie umową? A jeżeli administrator w mojej wspólnocie nie ma umowy, to na jakiej podstawie administruje nieruchomością i w papierach i dokumentach pisze "za zarząd"?
Ten nowy administrator jest przyjacielem jednego z członków obecnego zarządu i teraz wszyscy członkowie zarządu ślepo słuchają administratora. A przecież powinno być odwrotnie, bo administrator nie zarządza nieruchomością wspólną, a jedynie jest wynajęty przez wspólnotę do administrowania. Od samego początku widzę, że coś jest nie w porządku i nie chodzi tylko o to, że administrator zachowuje się tak, jakby był właścicielem naszej wspólnoty. Ów administrator złodziejami nazywa poprzedni zarząd i stara się skłócić kogo się da i na konflikcie buduje swoją politykę. Administrator chlubi się tym, że ma licencję zarządcy, ale jego działania nie przynoszą niczego pozytywnego. Rzuca również inne oszczerstwa w stosunku do poprzedniego zarządu, a obecni członkowie zarządu naszej wspólnoty i niektórzy właściciele lokali powtarzają te bzdury. Nie upieram się, że poprzedni zarząd był idealny, ale aby nazywać kogoś złodziejem i oszustem, to trzeba mieć na to dowody. I w ogóle.. Niestety obecny zarząd wspólnoty wtóruje administratorowi.
W związku z zaistniałą sytuacją usiłuję wziąć sprawy w swoje ręce. Wydrukowałam najnowszą ustawę z dnia 24 czerwca 1994 r. o własności lokali (Dz.U z 2015 r. poz.1168), żeby się w nią wgryźć. Poprosiłam administratora o możliwość wglądu w umowę między nim a wspólnotą, żeby skontrolować jakie dostaje od wspólnoty (czyli również ode mnie) wynagrodzenie i w jaki sposób się to odbywa. Wtedy administrator przestał odbierać moje telefony. W końcu jego pracownica zadzwoniła do mnie i oznajmiła, że muszę poprosić o dokumenty na piśmie i żebym zaadresowała pismo do zarządu wspólnoty. Pomyślałam, że to ma sens, bo członkowie zarządu są organami wspólnoty mieszkaniowej i powinni zmusić administratora do udostępnienia mi odpowiednich dokumentów. Napisałam pismo, ale w dniu doręczenia tego pisma dowiedziałam się od członka zarządu, że zarząd ma 3 tygodnie na odpowiedź.
Rozpoczął się już 3 tydzień oczekiwania na odpowiedź zarządu..
Cóż, a teraz zauważyłam, że w piśmie pomyliłam pojęcia, ponieważ naprzemiennie użyłam pojęcia zarządca i administrator.
Ustawa o własności lokali dość zawile definiuje/formułuje pojęcie zarządu/zarządcy, a przy tym nie zawiera pojęcia administratora, który administruje nieruchomością wspólną. Administrowanie można zlecić osobie/firmie z zewnątrz, ale jest to sprawa tak poboczna, że nawet ustawodawcę to nie interesuje.
W ustawie o własności lokali mamy natomiast zarządcę powołanego na podstawie art. 18 ust 1 oraz zarząd wybrany zgodnie z art. 20 ust 1. Tak, to są dwie różne rzeczy. Nie jestem prawnikiem i z początku mi się wydawało, że zarządca, to administrator. Każdy się może pomylić, ale obawiam się, że zarząd to wykorzysta i będzie grał na zwłokę wyjaśniając mi obszernie moje błędy. Trudno. Czuję się trochę osamotniona w tej walce, nie wiem jak to wszystko się skończy. Ale art. 29 ust 3 ustawy o własności lokali wyraźnie mówi, że cyt: "prawo kontroli działalności zarządu służy każdemu właścicielowi lokalu". Zamierzam skorzystać z tego prawa. I dziwi mnie tylko, że nie jestem zrozumiana.
Zwracam się do braci ze wspólnot różnorakich w Polsce. Będę miała wiele pytań i założę jeszcze niejeden wątek na forum, ale teraz najważniejsze jest takie oto pytanie: kto podpisuje umowę między administratorem a wspólnotą. Zapewne robią to członkowie zarządu wspólnoty i czy wszyscy, czy tylko dwóch (art. 21 ust.2 – gdy zarząd jest kilkuosobowy, oświadczenia woli za wspólnotę mieszkaniową składają przynajmniej dwaj jego członkowie).
Zamierzam sprawdzić umowę administratora administrującego w mojej wspólnocie. Przypuszczam, że będzie to umowa zlecenie. Powinna tam być kwota wynagrodzenia płatna na podstawie faktury wystawionej przez zleceniobiorcę. Powinien być też wpis, że zleceniobiorca nie może czerpać innych korzyści z zarządzania nieruchomością wspólną oprócz wynagrodzenia określonego niniejszą umową.
Drodzy, a na co zwrócić jeszcze uwagę? Szczerze, to obawiam się, że członkowie zarządu dopuścili administratora do konta wspólnoty i dlatego nikt nie chce mi pokazać umowy. Gdzieś czytałam, że dostęp do konta mogą mieć tylko członkowie zarządu, a w żadnym wypadku firma z zewnątrz. Zrozumiałe. Ale ludzie są jednak łatwowierni.
Drugie pytanie. Czy pełnomocnictwo na administrowanie nieruchomością wspólną to jest właśnie umową? A jeżeli administrator w mojej wspólnocie nie ma umowy, to na jakiej podstawie administruje nieruchomością i w papierach i dokumentach pisze "za zarząd"?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Raczej tak. Ludzie są zmęczeni, mają kłopoty, pracują itd. Chcieliby, żeby wszystko było dobrze, ale nie chcą się angażować. Ze dwie osoby powiedziały mi, że nie są zadowolone z tego, co się dzieje we wspólnocie, ale nie widzą drogi wyjścia. Jest jeszcze jeden staruszek, który przepisał mieszkanie na swoją córkę i pomieszkuje u niej. Ostatnio na zebraniu nie dopuszczono go do głosu, bo uznano, że skoro nie jest już właścicielem lokalu, to nie ma prawa się odzywać. To było dla niego bardzo przykre. Niedawno byłam u niego i opowiedziałam o tym co zamierzam. Poparł mnie. To jest wszystko. Nie utrzymuję towarzyskich kontaktów we wspólnocie, bo gdzie indziej mam przyjaciół.
Elan 124, piszesz, żebym zażądała od zarządu treści pełnomocnictwa.. Tak, tak zrobię. Ala czy umowę można traktować jako pełnomocnictwo? Najpierw przeczytam umowę (jeśli jest). Jeśli umowy nie ma, to zażądam pełnomocnictwa. Chyba, że pełnomocnictwo jest drugim dokumentem, który jest obowiązkowy przy zawieraniu umowy (?)..
Dobrze widzisz.
Błąd - właściciel nie jest petentem dla administratora nawet jak jest zarządcą z licencją - ty jesteś jego pracodawcą a on Twoim (i innych właścicieli) pracownikiem.
Wynagrodzenie ustalają właściciele uchwałą i w corocznym sprawozdaniu zarządu winna widnieć kwota wynagrodzenia administratora.
To już jest skandal, należy ukrócić taką arogancję pracowników firmy administrującej.
Nieprawda – nie ma żadnych terminów. Dobry zarząd odpowiada niezwłocznie. Durnowaty zarząd (a takich jest sporo) - nie odpowiada wcale. To żadne przestępstwo, nieistotne przejęzyczenie. Wypada mi życzyć Ci sukcesów a przede wszystkim wytrwałości w wyegzekwowaniu tego prawa.
To normalne, nikt nie lubi być kontrolowany a poza tym większości właścicieli we wspólnotach nie interesuje co się dzieje z ich pieniędzmi. Dziwne ale prawdziwe. Tu na Forum możesz zawsze pytać i o wszystko.
To nie jest najważniejsze pytanie a nawet czy ją podpisało dwóch, jeden czy pięciu.
Jeden egzemplarz takiej umowy winien mieć zarząd więc tu najlepiej sprawdzić bo administrator może zasłonić się tajemnicą handlową.
Niestety w większości wspólnot, zarządy dla świętego spokoju pozwalają zarządcom, administratorom na pełny dostęp do konta wspólnoty bez kontroli rozporządzania pieniędzmi właścicieli. Dlatego tak dużo patologii i niepotrzebnych, niesłusznych podejrzeń jest potem we wspólnotach. We wspólnocie może być tak traktowane.
Zawsze może powiedzieć, że ma ustną umowę, natomiast to nie wina administratora, że zarząd pozwala administratorowi podszywać się pod nich, było nie było organ wspólnoty jako jedyny wybrany do reprezentowania przez właścicieli.
Z zarządem rozmawiaj i z zarządem załatwiaj wszystko a nie z administratorem.
Dziś rano myślałam, że nic mi nie pozostaje, tylko wrócić do domu, siąść i płakać. Administrator śmieje ie ze mnie w duchu, członkowie zarządu zadzierają nosa, inni właściciele lokali we wspólnocie wzruszają ramionami.. Ale mimo tego wszystkiego, czuję, że jestem współwłaścicielem wspólnoty i chcę coś dla niej zrobić.
Dziękuję Wam za odzew drodzy :cool: Już czuję się lepiej. Cieszę się, że do Was trafiłam. Pozdrawiam, do jutra
Ange-lisica: Teraz to rozumiem, ale z początku, gdy członkowie zarządu mojej wspólnoty ciągle oglądali się na administratora i traktowali go jak wyrocznię, to myślałam, że ja również powinnam. Od kilku dni coś się jednak zmieniło. Przedwczoraj napisałam w e-meilu do jednego z członków zarządu co mnie niepokoi. Zarząd widzi, że jestem nieugięta i może w końcu zamiast lecieć z piskiem do administratora, sam zadba o pobranie jakiejś wiedzy na temat zarządzania wspólnotą? Trochę rozumiem, że młody zarząd może mieć różne obawy w kwestiach zarządzania i woli poprosić kogoś o poradę. Jednak administrator zatrudniony we wspólnocie, występujący jako doradca zarządu, to opcja nie do przyjęcia. Gecon, mocne dzięki za Twoje słowa. Poczułam się dzięki nim pewniej.
Gecon: "Wynagrodzenie ustalają właściciele uchwałą i w corocznym sprawozdaniu zarządu winna widnieć kwota wynagrodzenia administratora"
Ange-lisica: Tak, rozumiem. W naszej wspólnocie, jest to 0.50 zł za metr kwadratowy powierzchni (tylko nie wiem, czy chodzi o powierzchnię całej nieruchomości wspólnoty, czy tylko części wspólnej nieruchomości). Ale przecież administrator tej kwoty nie może pobierać samodzielnie z konta wspólnoty i dlatego podpisuje umowę, w której powinna widnieć kwota zapłaty za usługę administrowania. I czy to jest właśnie ta kwota, czyli 0,50 zł x metr kwadratowy?
Gecon: "Prawo kontroli działalności zarządu .... Zamierzam skorzystać z tego prawa.
Wypada mi życzyć Ci sukcesów a przede wszystkim wytrwałości w wyegzekwowaniu tego prawa"
Ange-lisica: Wytrwałość się przyda. Zamierzam nie tylko sprawdzić umowę administratora z moją wspólnotą, ale też chcę skontrolować obieg dokumentów finansowych, stan techniczny budynków (jest problem z wentylacją, mówi się, że brak niektórych dokumentów od poprzedniego zarządu..). Finanse jeszcze nie teraz, najpierw umowa. Faktycznie, muszę uzbroić się w cierpliwość, bo w tempie 1 pisma na 3 tygodnie, to kontrola zakończy się na starość.. Na każdą nową kontrolę przydałoby się założyć nowy wątek na tym forum. Mam nadzieję, że wystarczy mi sił doprowadzić wszystko do końca.
Boję się tylko jednego, że zostanę zignorowana i nie otrzymam żadnej odpowiedzi na pisma, a członkowie zarządu będą udawać, że mnie nie znają. To może się zdarzyć. I co wtedy? Czarnowidztwo w niczym nie pomaga i lepiej być dobrej myśli, ale trzeba brać pod uwagę wszystkie możliwości.
Gecon: "Tu na Forum możesz zawsze pytać i o wszystko"
Ange-lisica: Dzięki mocne.
Gecon: "Jeden egzemplarz takiej umowy winien mieć zarząd"
Ange-lisica: Domyślam się, ale jak widać, zarząd ma amnezję, albo umowy nie ma.
Gecon: "Niestety w większości wspólnot, zarządy dla świętego spokoju pozwalają zarządcom, administratorom na pełny dostęp do konta wspólnoty bez kontroli rozporządzania pieniędzmi właścicieli. Dlatego tak dużo patologii i niepotrzebnych, niesłusznych podejrzeń jest potem we wspólnotach"
Ange-lisica: No i dlatego trzeba to wyjaśnić.
Gecon: "Z zarządem rozmawiaj i z zarządem załatwiaj wszystko a nie z administratorem"
Ange-lisica: Ok.
Dziękuję Wam http://idn.org.pl/kardio/obrazki/serce_big.gif
Ma ona kilka cech charakterystycznych:
- miejsce regulacji - ustawa o gospodarce nieruchomościami,
- pod rygorem nieważności - forma pisemna,
- należy w niej zawrzeć oświadczenie o ubezpieczeniu zarządcy od odpowiedzialności cywilnej.
Odnośnie nazewnictwa to administrator jest również zarządcą.
Ustawa o własności nazywa zarządcą osobę, która zastępuje zarząd , dlatego mowa w niej o zarządcy, któremu powierzono zarząd - w takim przypadku chodzi o powierzenie w rozumieniu art. 18 ustawy , czyli taką sytuację, gdy właściciele lokali zawierają miezy sobą umowę w formie aktu notarialnego, że oto będą zarządzać swoja współwłasnością w sposób nieco odmienny niż wynikałoby to z ustawy o własności lokali.
Prawo budowlane zarządcą nazywa wspólnotę mieszkaniową. Różne są znaczenia tego słowa, zarządca to także administrator, wszystko zależy od kontekstu.
Nie ma na to żadnej podstawy prawnej skoro tenże administrator (nawet z licencją zarządcy) nie będzie zarządzał NW lecz tylko administrował. Administrowanie jest tylko jednym z elementów zarządzania. Przy istniejącym zarządzie – tak jak w tym wypadku – nikt nie powierza zarządzania firmie administrującej na zasadzie art. 18. Też nieprawda.
Zarządca może być administratorem ale administrator nie może być zarządcą! Nieprawda.
Prawo budowlane mówi o „zarządcy budynku” (obiektu) którym oczywiście nigdy nie jest zarządca nieruchomości ani tym bardziej administrator. Znaczenia są jednakowe tylko interpretacje rożnych ludzi są rożne i niestety dowolne.
"Zarządca nieruchomości działa na podstawie umowy o zarządzanie nieruchomością, zawartej z jej właścicielem, wspólnotą mieszkaniową albo inną osobą lub jednostką organizacyjną, której przysługuje prawo do nieruchomości, ze skutkiem prawnym bezpośrednio dla tej osoby lub jednostki organizacyjnej. Umowa wymaga formy pisemnej pod rygorem nieważności". Według tego paragrafu, administrator /zarządca powinien podpisać umowa o zarządzanie nieruchomością wspólną (zarządca z licencją) - ściągnęłam wzór z tego portalu.
Tylko że teraz, dziś rano dostałam wiadomość od członka zarządu mojej wspólnoty, że firma administrująca wspólnotę tylko administruje ją, a to, że administrator ma licencję zarządcy nieruchomości, to jest nieistotne. Przytoczę Panu powyższą wiadomość.
"Firma XXXX nie jest zarządcą, a administratorem w naszej wspólnocie. uprzejmie dziękuję za maila. Jak się domyślam, chodzi Pani o podstawę prawną zawarcia umowy z firmą "XXX", chcialbym jednak zauważyć, że wskazana podstawa prawna jest błędna. Wskazana firma nie jest zarządcą, a administratorem w naszej wspólnocie.
Dla wyjaśnienia cytat: "Zarząd, zarządca, administrator – każdy z nich to osobny podmiot, który ma określoną rolę i obowiązki we wspólnocie mieszkaniowej, a wzajemne określenie relacji między tymi podmiotami jest ważne dla sprawnego funkcjonowania wspólnoty mieszkaniowej, która musi posiadać organ uprawniony do jej reprezentacji i prowadzenia bieżących spraw nieruchomości. Takim organem jest albo zarząd albo zarządca - w zależności od wyboru sposobu zarządu przez daną wspólnotę. Jeśli właściciele lokali powołali zarządcę, to nie wybierają już zarządu. Jeśli wybrali zarząd, to nie wybierają już zarządcy. W sytuacji, gdy Wspólnota wybrała model zarządu własnego, jej organ - zarząd wspólnoty - zazwyczaj decyduje się na podjęcie współpracy z firmą, która będzie pełnić we wspólnocie funkcję administratora nieruchomości. Administrator wykonuje tylko takie obowiązki, jakie zleci mu zarząd wspólnoty. Umowa o administrowanie nieruchomością może być zawarta na podstawie przepisów kodeksu cywilnego o zleceniu. Administrator, który zawarł z zarządem wspólnoty umowę cywilno prawną, może odpowiadać przed sądem jedynie za niewykonanie czynności zawartych w umowie. Nie ma przepisów prawnych, które wymagałyby od niego wiedzy, praktyki, umiejętności, niekaralności, a także obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone w związku z wykonywanymi czynnościami. Natomiast zarządca to osoba fizyczna mająca licencję zawodową. Tytuł zawodowy „zarządca nieruchomości" podlega ochronie prawnej, jest on też wpisany do centralnego rejestru zarządców nieruchomości"."
No i teraz Proszę Pana, dochodzimy do sedna sprawy. Kim jest "nasz" administrator?
Dobra wiadomość jest taka, że na wypadek sytuacji, która się właśnie przydarzyła (czyli że cholewka, nie wiadomo o co chodzi), w piśmie, które doręczyłam zarządowi, poprosiłam również o:
"Proszę również o udostępnienie uchwały właścicieli lokali naszej Wspólnoty w sprawie zmiany zarządu nieruchomością wspólną. Zgodnie z art. 18 ust. 2a omawianej ustawy, zmiana sposobu zarządu nieruchomością wspólną może nastąpić na podstawie uchwały właścicieli lokali zaprotokołowanej przez notariusza. Tak jak przy ustalaniu wynagrodzeń, również czynność zmiany zarządu nieruchomością wspólną wymaga,
aby właściciele lokali wchodzących w skład Wspólnoty Mieszkaniowej podejmowali uchwałę
o wyborze zarządcy nieruchomością wspólną większością głosów, liczonych udziałami.
Chcę sprawdzić na ile, w wyżej wymienionym akcie notarialnym, określono sposób sprawowania zarządu nieruchomością wspólną".
Teraz już nic nie rozumiem :confused:
Jak już wcześniej mówiłam, poprzedni zarząd był z zewnątrz (to byli dewoloperzy), a obecny zarząd jest wybrany spośród członków wspólnoty. Nie wiem czy dałam dobrą podstawę prawną (art. 18 ust 1), w każdym razie usiłuję się dowiedzieć, czy przypadkiem "nasz drogi" administrator nie jest teraz zarządcą z
krwi i kości i czy przypadkiem nie powinien podpisać umowy o zarządzanie nieruchomością wspólną (zarządca z licencją).
Widać, że członek zarządu wspólnoty próbuje chronić administratora (który teraz, to nie wiadomo kim jest). Ale dlaczego to w2szystko tak się dzieje?
Nowy doklejony: 19.08.16 14:19
"Proszę Pana" zwracałam się do administratora tego portalu.
Gecon, a teraz przeczytałam Twój wpis.
Wydaje mi się, że obaj macie rację, tj. administrator i Gecon. Teraz, żeby administrować nieruchomością wspólną we wspólnocie, to niepotrzebna jest licencja. Kiedyś z kolei licencja była do tego potrzebna. Teraz licencjonowany zarządca może licencję schować do kieszeni i administrować nieruchomością.
Ale tu jest zasadnicze pytanie, kim jest administrator i czy to prawda, że: "Jeśli właściciele lokali powołali zarządcę, to nie wybierają już zarządu. Jeśli wybrali zarząd, to nie wybierają już zarządcy" Czy może być na przykład powołany zarządca i dodatkowo członkowie zarządu?
Nowy doklejony: 19.08.16 14:23
Jest nowy doklejony wpis. Skopiuję go, żeby nie "umknął"
Nowy doklejony: 19.08.16 14:19
"Proszę Pana" zwracałam się do administratora tego portalu.
Gecon, a teraz przeczytałam Twój wpis.
Wydaje mi się, że obaj macie rację, tj. administrator i Gecon. Teraz, żeby administrować nieruchomością wspólną we wspólnocie, to niepotrzebna jest licencja. Kiedyś z kolei licencja była do tego potrzebna. Teraz licencjonowany zarządca może licencję schować do kieszeni i administrować nieruchomością.
Ale tu jest zasadnicze pytanie, kim jest administrator i czy to prawda, że: "Jeśli właściciele lokali powołali zarządcę, to nie wybierają już zarządu. Jeśli wybrali zarząd, to nie wybierają już zarządcy" Czy może być na przykład powołany zarządca i dodatkowo członkowie zarządu?
Kiedyś również do administrowania nie była potrzebna licencja. Licencja zarządcy nieruchomości wymagana była tylko przy powierzaniu zarządu firmie zarządzającej tzw. zasobami. We wspólnotach (jako podmiotach prywatnych, których nie obowiązywała UoGN w tym zakresie) właściciele mogli powierzyć komu chcieli zarząd czy administrowanie (tak jak i dzisiaj). Natomiast jeżeli taki zarządca miałby ponosić jakąkolwiek odpowiedzialność to był wymóg aby taka umowa była pisemna a zarządca miał licencję i OC.
Pomocnikiem zarządu – przyjęło się tak nazywać zarządców dla odróżnienia zarządcy któremu zarząd powierzono.
Równie dobrze zamiast administrator mogliby się nazywać konserwator czy dyrektor, tym bardziej że jeszcze do niedawna nie było w klasyfikacji zawodów „administratora nieruchomości”.
To też nie tak. We wspólnocie właściciele jak zechcą to nawet trzy zarządy i pięciu zarządców mogą sobie wybrać i powołać – tylko po co?
Przyjmuje się, że dla celów czysto organizacyjnych i aby uniknąć konfliktów a zwłaszcza dublowania odpowiedzialności tam gdzie zarząd powierzono (art. 18 ust.1) firmie zarządzającej nie wybiera się już „zarządu” a tam gdzie zarząd jest wybrany nie zatrudnia się firmy zarządzającej do zarządzania lecz właśnie do administrowania NW (do pomocy wybranemu zarządowi).
Przyjmuje się, że dla celów czysto organizacyjnych i aby uniknąć konfliktów a zwłaszcza dublowania odpowiedzialności tam gdzie zarząd powierzono (art. 18 ust.1) firmie zarządzającej nie wybiera się już „zarządu” a tam gdzie zarząd jest wybrany nie zatrudnia się firmy zarządzającej do zarządzania lecz właśnie do administrowania NW (do pomocy wybranemu zarządowi)
Gecon, może poziom mojej podejrzliwości wobec własnego zarządu zaczyna przekraczać granice rozsądku, ale wydaje się, że jeśli zarząd nie jest w stanie dostarczyć mi wymaganych dokumentów w ciągu kilku tygodni, to znaczy, że albo jest w swej działalności niewydolny, albo próbuje "mataczyć".
W czasie, gdy zmieniano zarząd w mojej wspólnocie, bardzo chorowałam. Nie byłam na zebraniu i nie widziałam uchwały (aktu notarialnego) powołania nowego zarządu. Nie otrzymałam również tych dokumentów pocztą, ani innymi drogami informacyjnymi. I na dobrą sprawę nie wiem więc, czy obecny zarząd jest czysto właścicielski, czy może jeszcze dodatkowo powierzono zarząd firmie zarządzającej (zarząd powierzony). Po zebraniu otrzymałam tylko pismo z firmy zarządzającej nieruchomościami z informacją, że oto taka a taka firma (tu nazwa) pełni funkcję administratora nieruchomości wspólnoty mieszkaniowej (tu nazwa). Geconie, jak zauważysz, nie ma tu informacji, że owa firma pełni funkcję administratora nieruchomości wspólnej, a tylko nieruchomości. Nie ma tu tego "zaczarowanego" słówka - nieruchomość wspólna - które to słówko przewija się przez całą ustawę o własności lokali. A kiedyś nawet "nasz" pan administrator wręcz powiedział, że nie ma czegoś takiego jak nieruchomość wspólna. Z tego wnioskuję, że ten fircyk nie czytał ustawy o własności lokali, ale możliwe, że powierzono mu zarząd, bo potrafi się "pokazać" i "sprzedać" jako licencjonowany zarządca.
Dlatego Gekonie, skoro uważasz, że we wspólnocie mieszkaniowej można powołać jednocześnie i zarząd właścicielski i powierzony, to trzeba sobie to wziąć do serca i pamiętać, żeby sprawdzić przede wszystkim dokumenty o powołaniu (i wybraniu) zarządu/zarządcy, czy jak tam go zwał. Rozumiem, że powołanie zarządu i zarządcy jednocześnie jest niepraktyczne, ale coś jest u mnie we wspólnocie na rzeczy, bo w rzeczonym piśmie o pełnieu funkcji administratora nieruchomości w mojej wspólnocie, znajdują się dodatkowo dane do kontaktu z:
a) Administratorem (tu imię i nazwisko jakiejś pracownicy firmy)
b) Zarządcą Nieruchomości (tu imię i nazwisko, które sugeruje, że jest nim żona "naszego" administratora...
c) Księgowym.
Może (hm.. może..) szukam dziury w całym, ale zarówno zarząd mojej wspólnoty, jak i administrator sami sobie nagrabili przez swoje lekceważące (ludzi) zachowanie, a teraz grabią sobie jeszcze bardziej poprzez pyszne niewypełnianie obowiązku informowania właścicieli lokali o tym, co się dzieje we wspólnocie.
A czy wnioski dotyczące podjęcia uchwały w sprawie dostępu do dokumentów muszą odbywać się tylko na zebraniach? Nie ma w naszej wspólnocie takiej uchwały, a przydałaby się.
2. Co ci się nie podoba w działaniu (nie zachowaniu) zarządu i administratora?
Ty piszesz: zmienić podejście do zarządzania, żeby nie słuchał złych doradców, żeby chętnie zapoznawał się, żeby wsłuchiwał się, był obopólny szacunek
Obawiam się, że to problemy na forum psychologiczne, nie wspólnotowe
Wprawdzie nadal nie wiem, dlaczego administrator źle administruje, ale wyjaśniam (choć chyba wiesz). By go zmienić, potrzebna jest wola członków zarządu. Wystarczy wypowiedzieć mu umowę. Ja z moim administratorem żyję w sporej komitywie i nie uważam tego za błąd. Wręcz odwrotnie. Im lepiej zarząd i administrator współpracują ze sobą, rozumieją się, tym lepiej dla wspólnoty.
Gecon, a skąd wiadomo, że we wspólnocie właściciele jak zechcą to nawet trzy zarządy i pięciu zarządców..? Przypuszczam, że wiesz to z praktyki? A czy jest na to jakiś paragraf?
O paragraf pytam z ciekawości.
Przypominam, że miałaś wątpliwości: Więc dałem taki abstrakcyjny przykład, że patrząc przez paragrafy właściciele mogą podjąć każdą uchwałę, nawet o wyborze dwóch zarządów bo żaden paragraf im tego nie zabroni. Ale poza paragrafami jest jeszcze logika i zwykły rozsądek którym należy się kierować i nie dublować funkcji bo rozmywa się wtedy odpowiedzialność nie mówiąc o tym, że byłoby to bez sensu.
W pierwszym wejściu było napisane: No właśnie - czy to nie jest "patologia" - jak pokazuje praktyka, jest!
Stąd już prosta droga do konfliktów, bo nie jest to normalna sytuacja gdy "dyrektor szkoły we wszystkim słucha się woźnego".
Dla mnie to nie jest dziwne bo znam takiego licencjonowanego co zatrudniony jest do administrowania (jak byk ma w umowie napisane) ale on twierdzi, że jest zatrudniony do powierzenia - sic!?!? Coś słyszał o powierzaniu zarządu i dlatego uważa że przecież zarząd nie zatrudniałby zarządcy licencjonowanego tylko do administrowania. Takie b_e_dnie zeznał do protokołu. Niebawem podam na Forum numer licencji i nazwisko tego idioty licencjonowanego.
Dziś dostałam wiadomość od członka zarządu, z którym utrzymuję kontakt e-mailowy. Na razie nie wyznaczył mi terminu spotkania, na którym mogłabym obejrzeć dokumenty, ale wystąpił z propozycją, że odpowie mi na wszystkie pytania dotyczące działalności zarządcy i administratora. Nie potrzebuję jego wyjaśnień, bo co chciałam wiedzieć na ten temat, to już się dowiedziałam, ale poczytuję jego wiadomość jako wolę wyjścia z patowej sytuacji. W odpowiedzi podziękowałam i poinformowałam go, że w sprawach naszej wspólnoty chcę kontaktować się z zarządem, a nie z administratorem.
No i tak.. Gecon, masz racje, że poza paragrafami jest jeszcze logika i zwykły rozsądek.
No a po następnych Twoich wpisach Gecon widzę, żeś Ty .. dużo by mówić pozytywów, ale...
Wierzę Ci Elan124, że się czeszesz, dlatego tym bardziej się cieszę. Ja też się czeszę
Uhm. Nie wiedziałam, bo myślałam, że do rozstania z obecnym administratorem jest jeszcze szmat drogi, więc informacje o procedurze jego zmiany odsuwałam na bok. Ale skoro to takie proste, no to muszę tylko uświadomić zarządowi, że nasz administrator (lub zarządca, ale czy zarządca, to okaże się z czasem) nie jest jedyny na świecie, i że może warto zatrudnić innego. Nie wiem jak długo to potrwa, ale już zaczyna się dziać.
Amen.
Zeznał do protokołu.. Kurczę, poważna sprawa :shocked:
Niewiasty w przeciwieństwie do mężczyzn nie są narażone na nadmierne wypadanie włosów, więc nie muszą się czesać powoli, ale chcę Cię pocieszyć Elanie, że jeśli idzie o atrakcyjność mięcizny, to nie zależy ona od ilości włosów na głowie
I zapanował pokój na świecie i wielkie szczęście.
Nowy doklejony: 22.08.16 10:50
Zajrzałam jeszcze raz do ustawy owl i jeszcze raz przyjrzałam się art. 20 ust. Jeśli, dajmy na to, mamy we wspólnocie zarząd właścicielski, to przy wyborze członków zarządu powinna być uchwała o ustanowieniu zarządu. W powyższym artykule nie jest napisane, że powołanie zarządu musi odbyć się w obecności notariusza. To tylko w art. 18 , w którym przekazuje się zarząd obcej firmie, obecność notariusza i spisanie aktu notarialnego jest obowiązkowa.
Zatem, jeśli mój zarząd w mojej wspólnocie jest właścicielski, to w takim razie czy powinnam tylko prosić o uchwałę?
Z tego co wiem, notariusz był na zebraniu zmieniającym sposób zarządu moją wspólnotą (ponoć zmieniono sposób zarządu z powierzonego na właśicielski).
Może wezwano notariusza, chociaż nie było takiego wymogu.
Nowy doklejony: 22.08.16 12:18
Tak, nie ma co tak literalnie brać wszystkiego, co znajduje się w paragrafach. Chyba trzeba być elastycznym i pamiętać, że co nie jest zabronione, to jest dozwolone. Wzywać notariusza widać można zawsze, nie tylko wypełniając paragraf 18 uowl.
Następną uchwałę - o wyborze członków zarządu właściciele podejmują już sami, bez notariusza.
Czyli macie wybrany zarząd spośród właścicieli a zatrudniona firma zarządzająca pełni funkcje pomocniczą - administracyjną (sprawy bieżące, księgowość,itd wg. umowy).
W każdym razie myślałam, że w piśmie doręczonym zarządowi mojej wspólnoty, w sprawie udostępnienia mi dokumentów, podałam nieprawidłową podstawę zmiany sposobu zarządu nieruchomością wspólną. No ale wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Aha. ok. Jasna sprawa. Tak, tak to wygląda, ale miałam prawo mieć wątpliwości, ponieważ administrator zachowywał się jak zarządca, a członkowie zarządu z przerażeniem chowali się za jego plecami..
Dziękuję Ci Gecon za cierpliwość i wyjaśnianie mi wszystkiego tak szczegółowo. Może nie muszę znać przepisów prawa wspólnotowego dokładnie (a może i wcale), ale nie wiadomo, czy nie będę musiała składać pozwu do sądu w sprawie całkiem innej (o której niedługo napiszę). Prawnika nie wynajmę, bo mnie na niego nie stać, więc sama będę musiała się z tym wszystkim borykać i wtedy właśnie ślęczenie nad prawodawstwem wspólnotowym okaże się zbawienne. Zresztą.. może jestem idealistą, ale uważam, że sąd powinien zrozumieć moje starania o sprawiedliwość. Czasem w sądach wygrywają nieodpowiednie osoby, ale prawo jest skonstruowane dla ludzi uczciwych, żeby ich chronić.
Reasumując, chcę obejrzeć: akt notarialny zmiany sposobu zarządu nieruchomością wspólną, uchwałę o powołaniu członków zarządu właścicielskiego, umowę administratora ze wspólnotą mieszkaniową, ewentualnie upoważnienie administratora do administrowania nieruchomością wspólną.. Chyba niczego nie pominęłam. Elanie124, miło mi się z Tobą gawędzi o męskim owłosieniu, ale to jest nie na temat i administrator forum może być, że tu wkroczy, a nawet wyrzuci nas. Nie mogę na to pozwolić :sad:
W artykule 18.1 nie ma mowy o zarządzie w sensie ustanowienia czy wyboru osoby do zarzadu. Art ten mówi o powierzeniu zarządu , czyli powierzenie zarzadzania w sensie funkcjonalnym. Czyli,powierze sie wykonywanie czynności związanych z administrowaniem i zarzadzaniem danej osobie . Osoba ta nie jest jednososobowym zarzadem , lecz zarządcą któremu powierzono wykonywanie czynności zarzadzania i administrowania na podstawie art 18.1 UoWL
Zarząd osobowy wybiera sie tylko na podstawie art 20.1 UoWL.
To jest bardzo istotna różnica , której jak widzę nie rozumiesz.
Oto przykład:
Art. 24
W razie braku zgody wymaganej większości właścicieli lokali zarząd lub zarządca, któremu zarząd nieruchomością wspólną powierzono w sposób określony w art. 18 ust. 1, może żądać rozstrzygnięcia przez sąd, który orzeknie mając na względzie cel zamierzonej czynności oraz interesy wszystkich właścicieli. Sprawę sąd rozpoznaje w postępowaniu nieprocesowym.
Jako kilkunastoletni właściciel we wspólnocie, także wieloletni członek zarządu, osoba szukająca sprawiedliwości w sądzie i walcząca o nic innego jak tylko o przestrzeganie prawa własności - od razu Ci odradzam jakąkolwiek drogę sądową. Pojedynczy, sam właściciel domagający się przestrzegania prawa we wspólnocie stoi na przegranej pozycji. Nie ma żadnych szans (poza nielicznymi wyjątkami).
Sędziowie mają zakodowane (zapisane w laptopach), że we wspólnotach "rządzi większość" i każdy ma się jej podporządkować.
Gdy to jest odpowiednio okraszone fałszywymi zeznaniami (wszyscy naraz zeznają przeciwko Tobie), sfałszowanymi uchwałami itp. a na dodatek oszust licencjonowany (jako "ogon merdający psem") ma układy w miejscowej "mafii trzymającej władzę" - możesz walić głową w mur bezprawia mając nawet 120% dowody przestępstw.
Nie wiem czy to w każdym mieście tak jest, czy tylko to moje jest takie zapyziałe?
Jak wynika z historii wpisów na tym Forum, chyba w większości miast tak jest. Dlatego wszystkim odradzam chodzenie po sądach - szkoda zdrowia, nerwów czasu i pieniędzy bo na koniec dowiadujesz się, że uchwała która nie ma większości też jest obowiązującą a sfałszowany dowód procesowy (dokument) nie jest fałszerstwem i cały jeszcze szereg tego typu b_e_ni, które sędzia "rżnąc głupa" zawzięcie uzasadnia cytując z laptopa gotowe fragmenty ustaw bez składu i ładu a o sensie i logice należy zapomnieć.
Niestety taką mamy w Polsce rzeczywistość sądowo-wspólnotową.
Nieprawda!!!
Artykuł ten mówi o określaniu przez właścicieli lokali sposobu w jaki będzie sprawowany zarząd NW w ich wspólnocie.
Jeżeli określą, że będzie zarząd wybrany na podstawie art. 20 to potem kolejną uchwałą wybierają zarząd a jeżeli określą, że zarząd będzie powierzony jakieś tam firmie zarządzającej (czy zarządcy Iksińskiemu) to podpisywana jest umowa o zarządzanie z tą firmą, w której określa się zadania i obowiązki.
Art 18 nie jest po to żeby powielać UoWL. Oczywiście że w AN można wpisać całą UoWL.,tylko po co?
Art 18.1 nie jest po to aby robić z kogoś idiotę i pisać : wybieramy inny sposób zarządu NW, niz określony w UoWL ...czyli zarząd na podstawie Art 20.1, okireślony w UoWL. Paranoja.
I jeszcze jedno:
A kto to niby ma taką umowe podpisać ( o zarządzaniu z ta firmą) jeśli nie podpisał jej pierwszy właściciel i developer ( czyli wszyscy własciciele) przy pierwszym wydrebnieniu lokalu ?
To takie pytanie za 1zł , na które do tej pory nie uzyskałem przekonywującej odpowiedzi.A takich wspólnot jest tysiące.
Ust. 1 określa się tylko sposób zarządu a nie wybiera (wyznacza) osobę
Porąbało cię?
Gdzie tu krzyk widzisz?
Krzyczysz wtedy gdy piszesz dużymi literami (Caps Lookiem).
Proste - właściciele lub umocowani w uchwale pełnomocnicy.
Byłam dziś w pomieszczeniu, gdzie w poniedziałki 18:00-19:00 dyżuruje administrator. Słuchajcie, zanim odniosę się do Waszych potyczek prawnych, chcę Wam coś powiedzieć.
Była dziś z administratorem jeden członek zarządu (dziewczyna). Dziś uzyskałam od niej akt notarialny (mam przy sobie kopię), który odwołuje wcześniejszy 3 osobowy zarząd (działający pod firmą xxx) oraz jednocześnie wybiera się pięcioosobowy zarząd z mieszkających we wspólnocie właścicieli lokali.
Nie dostałam umowy administratora, bo ponoć nie wyraziłam tego jasno w piśmie. Musiałam jeszcze raz napisać (odręcznie to zrobiłam) notatkę, że proszę o umowę administratora ze wspólnotą o administrowanie nieruchomością wspólną.
Kochani. To nic, że minęło już 3 tygodnie, a ja nadal nie widzę umowy administratora. To jest gra na zwłokę i robienie mi przykrości. Ale ja byłam na to przygotowana.
Przynajmniej mam przed sobą akt notarialny i widzę, że nie jest źle. Mamy we wspólnocie 3 członków zarządu (bo 2 w międzyczasie odwołano) oraz administratora nieruchomości wspólnej. W sumie cieszę się, że wspólnota działa zgodnie z prawem. Martwiłam się, że mamy zarząd i zarządcę. Ale mamy zarząd i administratora.
No i dobrze. Jutro napiszę resztę. Jestem wykończona.
Gecon, dobrze, nie pójdę do sądu. Posłucham Twojej rady..
Nowy doklejony: 22.08.16 21:03
Elam 124. Ok, porozmawiamy o tym, ale już nie dzisiaj friend-zie
Nowy doklejony: 22.08.16 21:18
Przed snem jeszcze chcę Wam kochani powiedzieć, że jestem trochę szczęśliwa. Dziś widziałam, że powietrze z administratora trochę zeszło i nie był już taki nadęty, jak ostatnio. Chciał nawet o sobie coś opowiedzieć, że jest prawnikiem i że wykłada na uczelni i takie tam rzeczy.. Może bym nawet go polubiła, ale nie nadajemy na tych samych falach i tyle.
Dobranoc, pchły na noc
Wykrzyknik ( !) jak sama nazwa wskazuje wyrażą emocje , a dosłownie krzyk.A umowa paru niedouczonych głupków na forum wprowadzających nowe zasady znaczeniowe znaków interpunkcyjnych nie ma dla mnie znaczenia.
Nie wyrywaj części zdań z kontekstu i nie łącz ich nadając im inne znaczenie bo to jest zwykłe świństwo.
Jeszcze dużo nauki przed tobą, bo nie uważałeś w tej swojej szkole.
Nawet nie wiesz co to jest wyrywanie o kontekście już nie mówiąc.
No zapewne, więc to nie dla ciebie Forum.
:bigsmile:
Ale kurczę, dajcie spokój. Nikt stąd nie będzie odchodził, ani nic z tych rzeczy.
Tajfun, nie wiem jak z czasem u mnie jutro będzie, ale spróbuję napisać Ci co rozumiem, bo może źle się wyraziłam lub użyłam niewłaściwego słowa. W prawie tak jest, że czasem słowo lub przecinek zmienia znaczenie przepisu. Porozumiemy się jutro i wszystko będzie dobrze.
Gekon, Ty jesteś bardzo asertywny. I używasz wykrzykników, a to może potęgować nieprzyjemne wrażenia. No tak masz. Mi to nie przeszkadza, bo skupiam się przede wszystkim na tym co mówisz, a nie na tym jak mówisz.., ale różni ludzie są różni, mają różną wrażliwość itd. Więc miej wzgląd na to i zacznijmy od początku, albo i nie, ale nie pal mostów za Tajfunem.
Dobranoc
Zauwaz że nikt więcej nie oskrża mnie o głupote , tylko Gecon. To jest osoba uważająca sie za super eksperta do tego stopnia że w wielu przypadkach ( w tym także) jego "interpretacje " sa ważniejsze od interpretacji SN.
Najgorsze u tego człowiek jest jego pycha. On musi mieć zawsze racje .
Społeczność poznała już Twoją historię choroby, wiemy gdzie pracujesz i mniej więcej za ile, od teraz wiemy też, że cierpisz na bezsenność i co robiłaś w nocy. Mam nadzieję, że nie zainstalujesz sobie kamerki i nie zafundujesz tu jakiegoś reality show.
Przeczytaj: niebezpieczeństwo
Ale najpierw muszę zająć się sympatycznym Tajfunem i fajowskim Gekonem (ale chodzi o meritum sprawy, a nie o włosy czy coś..
Gecon, proszę cię.. Odłóżcie kłótnie na razie, a ja właśnie znowu zaczynam wgryzać się w meritum sprawy..
To straszne... :shocked: w jaki sposób oddzielasz ziarno od plew.
Jesteś szczera do bólu. :bigsmile:
Oczywiście, że w artykule 18.1 nie ma mowy o zarządzie w sensie ustanowienia czy wyboru osoby do zarzadu. Tu jest mowa o powierzeniu zarządu osobie fizycznej lub prawnej. U mnie we wspólnocie wcześniej zarządcą była firma, która składała się z trzech dewoloperów, którzy wybudowali dwie nieruchomości naszej wspólnoty. To był zarząd powierzony. Nazywaliśmy go zarządem, ale tak na prawdę był to zarządca, któremu powierzono zarząd nieruchomością wspólną naszej wspólnoty. Teraz już rozumiem. Teraz, po zmianie sposobu zarządu nieruchomością wspólną, w naszej wspólnocie jest zarząd osobowy (najpierw było 5 osób, a teraz są 3). Są to osoby fizyczne, które pracują dla dobra wspólnoty pod swoim imieniem i nazwiskiem, ale nie pod egidą firmy.
Tajfum, wydaje mi się, że to co napisałeś, że: To jednak może niezupełnie jest prawdą (ale tego nie wiem na 100 %). Na przykład dajmy taką sytuację, że wspólnota mieszkaniowa chce wziąć na zarządcę nieruchomości wspólnej (ale nie chodzi o administratora, a zarządcę. któremu wspólnota chce powierzyć zarząd (na podstawie art 18 ust.1)) konkretną osobę (bo jest świetna w zarządzaniu, a w dodatku ma licencję zarządcy. która to licencja może świadczyć o tym, że kandydat na zarządcę jest wykształcony wszechstronnie..) Nie wiem, może taka osoba musi złożyć wtedy działalność gospodarczą, choćby jednoosobową. Nie znam się na tym, jaki status ma osoba posiadająca jednoosobową działalność.. hm.. Tu Tajfun kończy się moje zrozumienie..
Co do Waszej z Gekonem "sprzeczki", to jeszcze nie mam wyrobionego zdania. Za kilka dni może zrozumiem, ale póki nie, to nie będę się wypowiadać.
Tajfun, czy do tego momentu rozumuję poprawnie? Wydaje mi się, że Gekon mnie rozumie, nawet jeśli popełniam jakieś błędy. A Ty?
*********************** Gekon to, jak napisał, "kilkunastoletni właściciel we wspólnocie, także wieloletni członek zarządu, osoba szukająca sprawiedliwości w sądzie i walcząca o nic innego jak tylko o przestrzeganie prawa własności". Czuje się, że Gecon jest doświadczony przez los i sądy. Może latami musiał spierać się z twardogłowymi troglodytami i ciągle udowadniać im ich niewiedzę i brak dobrej woli. Może takie postępowanie weszło mu w krew i teraz nieomal "rzuca mięsem" na prawo i lewo.. Tajfunie, jednak zauważ, że Gecon ma dobre serce. Udziela się na tym forum, chociaż przypuszczam, że robi to za darmo. To wielka praca społeczna, nikt go nie zmusza. Ma do czynienia z ludźmi o wiele głupszymi od siebie (nie mówię o Tobie Tajfunie) lub słabszymi (np, Ange-lisica , ale zależy mu, żeby wszyscy zrozumieli pewne sprawy i przychodzi i wydziera się, żebyśmy wreszcie również sami ruszyli głową. A czy Gecon ma rację, to jeszcze nie wiem, ale się (z czasem) dowiem) Ta zależy od aktualnych potrzeb. Jeśli potrzebna mi jest wiedza, to interesuje mnie ona, a wszystkie inne rzeczy odkładam na bok. Jeśli z kolei chodzi mi o znajomość z kimś lub przyjaźń, wtedy obserwuję zachowanie i oceniam człowieka pod względem mentalnym, etycznym oraz czy odpowiada mi emocjonalnie.
Nowy doklejony: 23.08.16 21:51
Wp44 i Elan124. Przepraszam Was za oschłość, szczególnie Elana przepraszam. Mam dużo do napisania-opisania różnych rzeczy. Staram się nie rozpraszać, bo goni mnie czas i chciałabym, aby wszystko dobrze wyłożyć w miarę krótko. Mam jeszcze wiele pytań do Was i innych użytkowników forum. Poza tym ja na prawdę nie wiem jak prywatne wygłupy odbierane są przez Administratora forum. W regulaminie forum czytałam, żeby piać na temat.
Tak, rozumiem, że świat nie składa się tylko z regulaminów i paragrafów, ale to zrozumienie w niczym mi nie pomaga.
Ojć Eeeellaaan. Gdy kokietowałam Ciebie Elan, to Ci to nie przeszkadzało
Ok. Mam nadzieję, że pojawi się tu Tajfun.
Dziś postaram się napisać jakie pojawiły się nowe wątpliwości po otrzymaniu, w poniedziałek, pisemnej odpowiedzi na moje pismo w sprawie prośby udostępnienia dokumentów.. itp
Trzymajcie się wszyscy i nie upadajcie na duchu
Moim zadaniem to nie jest kokieting, ale przychliping z zaczepingiem, oraz projekcją uległości: taka jestem mala, malusieńka.
A Aduduś, jak to Aduduś - "...swe humory ma..." :cool: